Gdy biegam, zapominam o wszystkim. O problemach I... problemach. Głównie od tego uciekam. Skupiam się na oddechu i biegnę. Biegnę do momentu gdy moje płuca lub nogi wysiądą. W tym momencie dopiero zadaje sobie pytanie gdzie ja jestem, jak ja wrócę do domu. Prawdziwym szczęściem jest to, że zatrzymałam się w znanym mi miejscu.
Dziś wyjątkowo miałam ochoto się wymęczyć. Granica między sposobem wyładowania się a przesadą była cienka i z kolejną minutą biegu, coraz to bardziej się zacierała. W pewnym momencie mój zegarek, ograniczający mi czas, zapikał, wyprowadzając mnie z duchowej równowagi.
Moje siły nagle osłabły, poczułam skurcz w prawej łydce i trochę zwolniłam. Mimo to uciążliwe uczucie nie minęło i zmuszona byłam by się zatrzymać. Oparłam ręce o kolana i wyrownałam oddech. W końcu nogi odmówiły mi posłuszeństwa i upadlam na plecy. Ooo... tego było mi trzeba. Oprócz bólu upadku, poczułam przyjemny ból w plecach. Im dłużej tak leżałam, tym zimniej się mi robiło. Dni się robią coraz chłodniejsze z nadciągającą zimą.
- halo, słyszysz mnie? - ktoś gorączkowo mną potrząsał i klepał mnie lekko w policzek. Otwarłam oczy. Nade mną kucał brunet z lekko za długimi włosami i patrzył na mnie przestraszony.
- tak i nic mi nie jest - próbowałam siąść, ale on zatrzymał na mnie swoimi brązowymi oczami, wpatrując się we mnie niepewnie - serio - on niezbyt przekonany, wyprostował się.
- zauważyłem jak upadasz - powiedział, a ja próbowałam rozmasować łydkę - sądziłem że to udar - patrzył na mnie zaskoczony moją reakcją.
- po prostu się zmęczyłam bieganiem - powiedziałam zapewniając go - nie masz się czym martwić.
- a to? - wskazał na moją nogę.
- to tylko skurcz
- mogę? - spytał, prowadząc swoje ręce w stronę mojej łydki. Popatrzyłam na niego z zdziwieniem, a on podniósł ręce w górę - ja nie jestem żadnym zboczeńcem, po prostu mam doświadczenie z kontuzjami... - podniosłam brwi - ...jak każdy sportowiec.
Rozluźniłam się i podparłam się z tyłu rękami. On położył ciepłe dłonie na mojej łydce i rytmicznie prowadził palcami po niej. Po chwili poczułam ulgę i rwący ból minął. Uśmiechnęłam się.
- dzięki - powiedziałam - jestem Kira - powiedziałam wyciągając dłoń.
- Adam - i ścisnął dłoń. Wstał i wyciągnął do mnie rękę, bym i ja mogła wstać - ciekawe imię. Skąd takie egzotyczne imię u Brytyjki?
- moi rodzice lubią podróżować. Szczególnie ciągnie ich do wschodnich krajów - powiedziałam idąc koło niego w stronę końca parku w którym aktualnie jesteśmy - imię trochę nie trafione
- wiesz, ciesz się że nie nazywasz się Fairy czy jakieś inne japońskie imię
Popatrzyłam na niego zdziwiona.
- czy ty właśnie podałeś imię głównej bohaterki z Fairy Tail???
- pff... no wiesz... moja młodsza siostra na okrągło o tym nawija... i oglądnąłem z nią odcinek lub dwa - popatrzył na mnie i na moją minę niedowierzanie pomieszaną z zdziwieniem - hej, gdy nie mam nic do roboty, a moja siostra akurat to ogląda, to... samo jakoś tak wychodzi - starał się wybronić.