Rozdział 2.

208 18 8
                                    


Głowa zaczęła mi pulsować. Nie mogło dotrzeć do mnie to co przed chwilą usłyszałam z ust Eda. Byłam szczęśliwa ale zarazem zmartwiona.. To było dziwne uczucie...

Biorę do ręki telefon. 22;30. Zaczęło mi burczeć w brzuchu. Ale przecież takimi kanapkami się nie najem..

Czemu by nie zamówić pizzy? Ten dzień i tak był bardzo dziwny więc co mi szkodzi..
22;40 .

-Pani pizza zostanie dostarczona za równo 20 minut. Do widzenia.

Za 20 minut? Dostawca zapewne minie się z Edem, co oznacza że zanim Rudy wjedzie na 18 piętro windą, o połowie pizzy mogę już zapomnieć... Ta ...

22;55. Głowa znowu dała o sobie znać ..  Już widzę ten lekko szyderczy i zarazem dumny uśmiech Eda.

-Ehh... Wypadało by się w coś przebrać.. Jakby dostawca jednak dotarł.- Wymamrotałam do siebie-Ale w sumie po co? Ta piżama nie jest aż tak zła.. Jest tragiczna.

Weszłam do łazienki.

Spinając włosy usłyszałam dzwonek do drzwi. Czyli dostawca jednak dotarł - albo Ed zgubił klucze.

Wyszłam z łazienki i udałam się w stronę drzwi.

-15,50 się należy.

Podając dostawcy pieniądze usłyszałam dźwięk jadącej windy.

Ed.

Chciałam trzasnąć drzwiami ale Ed zbyt szybko zobaczył mnie stojącą z pudełkiem pizzy.

-Zamówiłaś pizze? O 23?
-Tak.- W sumie cieszyłam się że Ed wrócił zupełnie trzeźwy ale nie chciałam mu ustępować.
-Wszystko dobrze?- Zapytał niepewnym głosem podchodząc do mnie. - Czemu jesteś zła?
Nie odpowiedziałam.

Obróciłam się w stronę mieszkania i zawołałam Eda trochę weselszym głosem;

-To idziesz? Pizza ci wystygnie!- W moim głosie nie było już słychać tej "sztucznej" nienawiści..
Poczułam się .. Szczęśliwa

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Przepraszam za wszystkie błędy stylistyczne, ortograficzne i interpunkcyjne
Rozdziały będą mniej więcej co tydzień
Mam nadzieje że ktoś to czyta..
Besos;*

"Loving can hurt,loving can hurt sometimes"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz