Mógłbyś

832 101 36
                                    


Dni mijały, a chłopcy nie odstępowali się na krok. Spędzali ze sobą każdą chwilę. Nie mieli na to większego wpływu, stało się. Zauroczenie.

Harry w końcu namówił Louisa na nocowanie w namiocie. Tak samo jak Gemma, twierdził, że robaki wejdą mu pod śpiwór, a poza tym jest twardo. W końcu uległ Harry'emu, który co kilka minut jęczał, że będzie superfajowoekstraśnieproszęLou.

Było to do przewidzenia, bo nikt nie odmówi marudzącemu chłopakowi. Poza tym, Louis miałby nie skorzystać? W najlepszym przypadku po prostu zaśnie na Harrym.

Młodszy był przebrany w kostium tygrysa, były to połączone spodnie dresowe z bluzą, a kaptur miał imitować jego głowę, oczywiście, posiadał także ogon. Harry przebierał się w niego zawsze kiedy miał nocować razem z Gemmą w namiocie, poza tym był odpowiedni, bo w nocy robiło się zimniej.

O dziwo nie wyrósł z niego, od kilku lat był tej samej postury. Gemma miała podobny, tylko w kolorze różowym. Pod pachą trzymał kilka poduszek oraz latarkę, reszta była już w namiocie. Kiedy Louis przyszedł pod jego przyczepę zaczął się śmiać, na co Harry oblał się rumieńcem.

-Jeju, Haz, wyglądasz przeuroczo. -od razu podszedł do chłopaka przytulając go na co Harry ułożył tygrysie łapki na jego plecach.

-Zawsze się tak ubierałem kiedy nocowałem z Gemmą. Chciałem się tym z tobą podzielić. -mruknął brunet obejmując go mocniej.

-Dobrze, cieszę się, to miłe, a teraz chodź. -Louis uśmiechnął się po czym wciągnął młodszego za rękę do namiotu.

Kiedy było już całkiem ciemno zaczęli opowiadać sobie straszne historie wspomagając się latarką. Śmiali się strasznie głośno, na szczęście nikomu to nie przeszkadzało, chociaż do pewnego momentu. Anne faktycznie chciała spać, więc udała się pod namiot, a nagle śmiechy ucichły. Lokaty leżał na śliskim materiale wpatrując się w Louisa i myśląc, jak łatwo byłoby się przysunąć i go pocałować, ale kiedy usłyszał głos Anne, otrząsnął się szybko.

-Harry, jesteście tutaj? -Haz od razu opuścił namiot kierując się w jej stronę, kiedy ta tylko pocałowała go w czoło i życzyła dobrej nocy. Poprosiła go jednak o trochę ciszy. Harry pokręcił głową wchodząc do namiotu, a jego śpiwór zaszeleścił na trawie, kiedy ten przysunął się jeszcze bliżej Louisa. Powieki szatyna opadły, kiedy Harry przesunął kciukiem po jego knykciach.

Louis schował twarz w poduszkę, chcąc stłumić swój śmiech. Przez chwilę leżeli, głupio się do siebie uśmiechając, z palcami splecionymi pomiędzy śpiworami w namiocie. Znali się od tygodnia, ale można powiedzieć, że Louis był pokrewną duszą Harry'ego, a Harry lubił go tak bardzo, że to prawie niemożliwe. Harry z natury lubił bliskość, co Louis zauważył przez ostatni czas. Sennie się uśmiechał, sięgając dłonią, żeby pobawić się kosmykiem jego włosów.

-Tutaj naprawdę jest twardo, patrz przez co dla ciebie przechodzę głupku. -mruknął Louis, a na jego twarzy pojawił się grymas.

-Chodź. -ramiona Harry'ego owinęły Louisa, a szatyn nie czekając sprytnie się na nim położył. Harry zaśmiał się odgarniając grzywkę z jego oczu.

-Mógłbym zostać w tym uścisku do końca świata?

-Mógłbyś. –powiedział Harry, a jego usta niepewnie odnalazły wargi Louisa. Ich serca prawie wyskoczyły im z piersi, a oddechy przyśpieszyły kiedy starszy wplótł palce w jego włosy i przysunął go bliżej.

*

Louis obudził się pierwszy powoli otwierając oczy i ziewając cicho. Spod przymrużonych oczu rozglądał się po namiocie, zatrzymał wzrok na chrapiącym w jego szyję Harrym. Louis zdał sobie sprawę, że całą noc spali w jednej pozycji. Postanowił poczekać, nie miał serca przerywać mu teraz snu. Stwierdził, że to dobra okazja do obserwowania go i przysłuchiwania się jego równomiernemu oddechowi. Rozpoczął od liczenia rzęs bruneta.

Trwał w tej pozycji dopóki Harry przez przypadek uderzył go ręką w głowę chcąc przekręcić się na bok. Słysząc jęknięcie od razu się przebudził.

-L-Lou, przepraszam, zrobiłem ci coś? -spytał troskliwie zachrypniętym głosem obawiając się, że naprawdę wyrządził mu krzywdę.

-Ja nie wiem Harry, dlaczego ty się tak wiercisz? Gorzej niż moje siostry. Nie, nic nie zrobiłeś. -przycisnął usta do czoła bruneta, po czym odgarnął do tyłu jego loki całując go raz jeszcze. Harry'emu donośnie zaburczało w brzuchu na co Louis pokręcił głową i po chwili się zaśmiał.

-W taki sposób na mnie reagujesz? -uniósł brew.

-Jestem głodny, to nie moja wina. -wydął dolną wargę otrzymując w nią krótkiego całusa, jednak po chwili przedłużył pocałunek przymykając oczy. Harry przyciągnął na siebie chłopaka układając dłonie na jego biodrach.

Przez chwilę się obejmowali patrząc w sobie oczy, jednak romantyczną chwilę przerwało kolejne burczenie w brzuchu Harry'ego. Brunet zasłonił twarz dłonią śmiejąc się cicho, kiedy starszy zszedł z niego leniwie i poklepał go po brzuchu podnosząc się.

-Chodź, zjemy coś.

Shouldn't be so bad | larry stylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz