/rozdział nudny i nie sprawdzony. przepraszam, że wczoraj nie dodałam żadnego, ale nie było mnie w domu :( komentujcie!
Miłego dnia misie x /
Aubrey's POV;
-Życz mi powodzenia! -krzyknął Cody, a ja pocałowałam go w policzek dodając mu trochę otuchy. Dzisiaj piątek -wielki mecz. Chłopcy od samego rana chodzili nieźle podekscytowani. Jednak ja nie mogłam się doczekać tego, kiedy będę mogła wrócić do akademika, spakować się i polecieć do taty. Tęskniłam za nim i nie mogłam doczekać się spotkania z nim i z Camilą.
Sędzia dmuchnął w gwizdek i mecz się zaczął. Siedziałam w pierwszej ławce na trybunach z Louisem i Maggie, oraz Crystal i Holland. Wszyscy nasi chłopacy biegali po boisku z luźnych czerwono białych spodenkach i bluzkach z logiem naszego uniwersytetu. Były podobne do tych z Beacon Hills dlatego chłopcy mogli poczuć się prawie jak „w domu".
Piłka latała to w jedną to w drugą stronę. Nasi chłopacy doskonale ją przechwytywali i strzelali w bramkę, jedna po drugiej. Cody radził sobie doskonale, jako nowy kapitan drużyny. Byłam z niego dumna, prawdopodobnie jak każdy. Przed przerwą Daniel strzelił jeszcze jedną bramkę i wyszliśmy już na konkretne prowadzenie.
-Możesz życzyć mi jeszcze raz powodzenia? -zapytał Cody uśmiechając się i podchodząc do naszego sektora. -To chyba jakiś cud.
-Po prostu jesteś dobry. -powiedziałam uśmiechając się i dodając mu więcej pewności siebie. Mimo to znów go przytuliłam i pocałowałam go w policzek. Cody potem pobiegł do trenera z wielkim bananem na twarzy, a ja usiadłam na miejscu. Wymieniłam kilka spojrzeń z Dylanem, z którym dzisiaj prawie nie rozmawiałam. Nie mieliśmy czasu.
Mecz zakończył się naszym zwycięstwem. Wszyscy wiwatowali i gratulowali drużynie, nie mówiąc już o trenerze, który chciał wycałować Codiego za zwycięstwo. Szedł dumny w naszą stronę z wielkim, srebrnym pucharem. Później wręczył go na chwilę Louisowi i zniknął w szatni.
-Powinnyśmy już wracać. Ludzie się pewnie zbierają. -odezwał się Dylan stojąc przebrany obok mnie. Chłopcy dzisiaj urządzali imprezę nie tylko z powodu zwycięstwa, ale także dlatego iż to ostatni dzień szkoły, a od jutra oficjalnie zaczynaliśmy długą przerwę świąteczną.
Wróciliśmy do akademika. Od razu wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w luźne ciuchy; krótkie, czarne spodenki i szary stop top z logiem mojego ulubionego zespołu. Crystal i Holland były już prawie gotowe na imprezę. '
-Nie idziesz? -zapytała Roden.
-Nie mam ochoty. -mruknęłam i uśmiechnęłam się by się nie martwiły. -Poza tym muszę się spakować. Jutro wieczorem jadę do taty i rozumiecie. -dziewczyny kiwnęły głową i pożegnały się ze mną. Zamknęłam za nimi drzwi po czym poszłam wyciągnąć moją dużą walizkę i nie dużą torbę, która będzie robiła mi jako bagaż podręczny.
Wyciągałam wszystkie ciuchy, które będę chciała zabrać do taty i zaczęłam składać je w kostkę kładąc na łóżku. Bluzki do bluzek, sweterki do sweterków, spodnie do spodni.
-Aubrey? -do moich uszu doszedł znajomy głos -Dylan. Zapomniałam, że wciąż posiada klucze do naszego mieszkania. Spojrzałam na zegarek -dochodziła 23. -Dlaczego nie przyszłaś?
-Nie mam ochoty na imprezę. -powiedziałam patrząc się na niego a on zmarszczył lekko nos. -Poza tym pakuję się...
-Tak, wiem. -przerwał mi i podszedł do łóżka przesuwając dokładnie ułożone bluzeczki i usiadł na brzegu. -Na ile jedziesz do taty?
-Uh, na pewno spędzę tam całe święta. Wy też przyjedziecie, prawda? Tata was zapraszał.
-Przyjedziemy. -powiedział uśmiechając się w moją stronę, a ja to odwzajemniłam. -Moja mama też was zapraszała. -oznajmił, a ja uniosłam brwi ze zdziwienia. -Nie pytaj, po prostu zgódź się bo nie da mi spokoju.
-Chętnie zobaczę się z twoimi rodzicami. Poza tym to będzie świetna okazja by odwiedzić Beacon Hills.
-Dokładnie o tym samym pomyślałem!
Siedzieliśmy głównie w ciszy wsłuchując się w teksty piosenek lecących w telewizji. Dylan pomógł mi się pakować, co nie ukrywam było bardzo miłe. Ale nie mogłam tak na niego patrzeć. Od razu przypominałam sobie nasze przedostatnie spotkanie i to jak pomagał mi składać ubrania. Pokłóciliśmy się, a ja nie mogłam sobie tego wybaczyć.
-Zostaw to Dylan. -powiedziałam i podeszłam, kucając obok niego. Zabrałam mu moją bluzkę z jego dłoni,a on natychmiast posłał mi zdezorientowane spojrzenie.
-Coś nie tak? -zapytał a ja tylko pokręciłam głową. Dylan patrzał się jeszcze chwilę na mnie, aż w końcu mnie przytulił. Czułam się tak dobrze zamknięta w jego ramionach. Pachniał tak jak lubiłam -słodko i męsko.
Minęła pierwsza. Byłam już całkowicie spakowana na wyjazd. Pozwoliłam Dylan nalegał, żeby mi pomóc. Dzięki niemu zajęło to więcej czasu niż myślałam. Nie obeszło się bez głupich tekstów, całowania, czy dobierania się do moich gaci. Cały O'Brien.
Leżałam w łóżku z O'Brien i oglądaliśmy powtórki serialu F.R.I.E.N.D.S, uwielbiamy przez naszych przyjaciół. Wciąż planowaliśmy zamieszkać kiedyś razem. Roden co chwilę powtarzała, że musimy zacząć szukać mieszkania i pracy. Chciała już żyć na własną rękę i odciąć się od rodziców. To było chyba za wcześnie dla każdego z nas. Póki co chcieliśmy korzystać z łaskawości naszych rodziców, którzy wciąż zgadzają się utrzymywać swoje pełnoletnie i dorosłe dzieci.
-Myślisz, że Holland odpuści? -zapytałam Dylana. Leżałam na jego klatce piersiowej wsłuchana w jego równe bicie serca.
-Nigdy w życiu. -prychnął. -Nie byłaby sobą, gdyby odpuściła. -niestety , ale to prawda. Obojętnie na co Roden się uprze, albo obojętnie co się jej spodoba, dąży do tego by to zdobyć. Musi być na jej i to jest ostateczne.
-Chciałbyś mieszkać z nami wszystkimi?
-Tak. Byłoby nieźle. Imprezy co weekend i...
-I chcący wywalić nas sąsiedzi. -powiedziałam śmiejąc się, a on przyznał mi rację. Zakładam, że jedna impreza i sąsiedzi by nas już nienawidzili. Musielibyśmy posiadać dźwiękoszczelne drzwi, okna, ściany i wszystko.
-Ale i tak marzę o czymś zupełnie innym... -oznajmił a ja usiadłam i spojrzałam się na niego z pytającym spojrzeniem. -Chciałbym kiedyś zamieszkać z tobą. Sami, gdzieś na Manhattanie.
CZYTASZ
Something New » Dylan O'Brien (ukończone)
Fanfiction"Something New" to kontynuacja pierwszej części "Deep In Love". Akcja rozgrywa się w Nowym Jorku na uczelni Columbia. Nowy Jork to przecież zupełnie nowe życie dlatego Aubrey Miller zaczyna wszystko od nowa. Czy miłość która miała przetrwać czas...