1.

46 5 0
                                    

- Nie ma strażników? Nie ma strażników?!- krzyczałam, biegnąc w stronę ogrodzenia.

Za mną, Thomasem i Frankiem, z którymi urwałam się ze szkoły, a oni przywieźli mnie tu, biegł strażnik.

Stary magazyn z częściami do samochodów i wielkim placem był podobno miejscem ich posiadówek od dawna.
- No nigdy ich nie było!- blondyn wziął mój plecak i przerzucił go razem ze swoim na drugą stronę.

- Głupie gówniarstwo! Do szkoły chodzić, a nie łazić po terenach prywatnych, matoły!- krzyczał grubszy mężczyzna, zatrzymując się i opierając ręce o kolana.

Zeskoczyłam z ogrodzenia, starając się nie wylądować na twarzy, jak Frank, który zahaczył sznurowadłem buta o słupek.

- Ojej, gwiazdki w dzień- uśmiechnął się jak dziecko, leżąc na brzuchu i patrząc na bezchmurne niebo.

- No gwiazdki, gwiazdki- jęknęłam, starając się go podnieść- przestań gnić i mi pomóż!
Thomas, nadal trzymając się za brzuch, podszedł do chłopaka i pomógł mi go dociągnąć do samochodu.

Zapięłam pas blondyna, który wydął policzki, tworząc z nich balonik i oparł głowę o zagłówek.

- Gdzie teraz?- zapytał Brown, odpalając silnik.
- Jedźmy do galeri, zjeść coś, a poza tym, muszę kupić koszulę, albo coś na zakończenie roku.
- Nie, nie, nie, nie, nie!
- Proooszę, to tylko dwa sklepy, góra trzy.
- Wiem, że dla lasek tekst "dwa czy trzy sklepy", faktycznie oznacza "dwa czy trzy", ale nie sklepy, tylko ilość przejść całej galerii.
- Jak chcesz, ale chciałam kupić jeszcze strój kąpielowy...
- Jedziemy!- Frank wstawił głowę między nas i przekręcił kluczyk w stacyjce.

Kilka minut po trzynastej byliśmy w galerii, gdzie na samym początku poszliśmy jeść.

Klasyka.

- Powiesz pewnie jeszcze, że weźmiesz Happy Meal, bo jest minionek?- Thom prychnął zażenowany.
- No tak- powiedział chłopak, jakby to było oczywiste.
- Dziecko.
- Laski lecą na dzieci.
Westchnęłam ciężko, patrząc na tych frajerów i poszłam złożyć zamówienie. Po chwili wróciłam do stolika z paragonem i numerkiem.
- Ja po to napewno nie idę- powiedziałam i usiadłam.

Po zaledwie pięciu minutach na tablicy pojawił się numer naszego zamówienia, po które od razu wystrzelił Brown.

Tuż po wejściu do pokoju, rzuciłam się na łóżko. Nawet nie kłopotałam się ze zdjęciem butów, kurtki czy odłożeniem kilku toreb z zakupami.
Drzwi otworzyły się, a do pomieszczenia wparował Damon, pies Luke'a. Chłopak znalazł go trzy miesiące temu wychudzonego i poranionego. Teraz pies jest zdrowy i gdyby mógł, bawiłby się cały czas. Luke kocha go cholernie mocno. W sumie, on kocha wszystkie zwierzęta.

Ale zaraz... Skoro jest tu Damon, będzie tu także...
- Hej, klopsie- ta, jest i Luke.
- Hej, Luke.
- Gotowa do pracy?
- Przecież mamy jeszcze- spojrzałam na zegarek na moim nadgarstku- sześć godzin.
- Zrobię ci obiad, ty w tym czasie się wykąpiesz, zjemy, odstawimy Damona i jedziemy. Zobaczysz! Jeszcze będziesz narzekać, że jest mało czasu.
- Makaron z szpinakiem i kurczakiem.

Westchnęłam ciężko, wstając i podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej parę dresów, wygodne buty i koszulkę.
- Nie śpiesz się- burknął, zirytowany moim wymaganiem. No co? To nie takie trudne. Przepis jest na lodówce.

Pomaszerowałam do łazienki i zmyłam z twarzy odrobinę makijażu, którą zdążyłam nałożyć rano. Odkręciłam kurek z gorąca wodą i wlałam do wanny trochę płynu.

Fuj, wanna.

Przypomniałam sobie sytuację ze stycznia i spojrzałam na mój brzuch.
To byłby szósty miesiąc...
Odepchnęłam myśli na ten temat na dalszy plan i weszłam do wanny. Zanurzyłam się po sam czubek głowy, zamykając oczy. Umyłam się szybko i znów zniknęłam pod taflą ciepłej wody.

Po chwili poczułam duszące mnie ręce. Były lodowate, szorstkie i suche, mimo tego, że byłam w wodzie.

Inicjator.

Czułam, jak dłonie zaciskają się coraz mocniej. Otworzyłam usta, wydobywając z siebie krzyk i tym samym, tracąc resztę tlenu. Do moich oczu dotarła woda zmieszana z żelem do kąpieli i szamponem.

Nagle dłonie puściły.

Tak po prostu.

Wyskoczyłam jak poparzona z wanny, chwytając po drodze ręcznik.
Nagle drzwi się otworzyły, a przede mną stanął zdyszany Louis.
Jego oczy były przerażone, a usta otwarte. Brał głębokie, szybkie wdechy, starając się unormować oddech.

- Jja... Onn ttu- jąkałam, trzymając się mocno umywalki.
- Inicjator?
Pokiwałam tylko głową i wtuliłam się w chłopaka, którego bicie serca nie wróciło jeszcze do normalnego rytmu.

#########
Wracam kotki 😎

Heroes (Others II)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz