Podróż samolotem minęła znośnie. Po odebraniu naszych bagaży, na lotnisku czekało na nas czterech mężczyzn, ubranych w garnitury. Każdy z nich na oczach miał czarne okulary. Sally i Bob oddali im nasze rzeczy,a później wsiedli do dużej czarnej limuzyny. Wsiadłam zaraz po nich. Gdy tylko usadowiłam się na miejscu, zapięłam pasy i rozglądałam się przez szybę na Nowy York.
- Ronnie nie powiedzieliśmy Ci jednej rzeczy- powiedział nagle Bob
w odpowiedzi tylko na niego popatrzałam.
- A więc mamy syna rok starszego do ciebie. Również mieszka z nami-zaczęła Sally
świetnie, jeszcze dostałam braciszka w zestawie
- To dobry chłopak, jednak ostatnio się zmienił. Więc proszę jeżeli będzie dla ciebie nie miły lub coś w tym rodzaju proszę powiedz nam o tym. Nie chcemy, żebyś czuła się u nas źle. Ronnie bardzo nam na tym zależy. - dokończyła blondynka
- Dobrze - odpowiedziałam posyłając im lekki uśmiech.
Po moich słowach limuzyna ruszyła. A ja zastanawiałam się kim są z zawodu moi nowi "rodzice". W końcu limuzyna, tych czterech gości na lotnisku. Musi im się chyba powodzić... Podczas krótkiej jazdy zdążyłam popodziwiać wspaniałe budynki, oraz zobaczyć kawałek Central Park'u. Nagle poczułam, ze zwalniamy. Drzwi samochodu otworzyły się. Ktoś podał mi rękę żebym wstała. Gdy wygramoliłam się z samochodu, zobaczyłam ogromny wieżowiec. Razem z moimi "rodzicami" weszłam do środka. Był to budynek biurowy, jednak jak zdążyłam zerknąć na ogromnej mapce, na samej górze jest ogromne mieszkanie. Skierowaliśmy się w stronę windy. Gdy tylko jej drzwi się otworzyły, wyszła z niej masa osób. Następnie weszłam do niej ja i moi towarzysze. Jechanie na samą górę windą zajęło chwilkę. Gdy tylko jej drzwi się rozsunęły zobaczyłam wspaniałe mieszkanie. Piękny nowoczesny salon, ogromna kuchnia, potem dwa korytarze. Jeden w lewo, drugi w prawo. Jednak najpiękniejsze były dla mnie okna na cała szerokość ściany. Z nich rozciągał się piękny widok na panoramę Nowego Yorku. Od razu pobiegłam w ich stronę. Stanęłam i leciutko dotknęłam okna ręką. I patrzyłam w przestrzeń. Nagle na swoim ramieniu poczułam czyjś dotyk. Gwałtownie odwróciłam się na pięcie i zobaczyłam uśmiechniętą Sally.
-A więc Ronnie widzę, że widok Ci się podoba. A teraz chodź pokaże Ci twój pokój skarbie. - powiedziała tym swoim słodkim głosem.
Poszłam za nią. Kobieta skierowała się w lewo. Szłyśmy chwilkę korytarzem. Zatrzymałyśmy się. Sally otworzyła drzwi. W momencie otworzyłam buzie z wrażenia. Mój pokój wydawał się być większy niż stołówka w domu dziecka. Weszłam do środka. Zobaczyłam ogromne łóżko, szafę i fortepian stojący przy ogromnym oknie. Położyłam kurtkę którą miałam na łóżko, podeszłam do pięknego czarnego fortepianu i przejechałam delikatnie palcami po klawiszach.
- Po co mi fortepian? Nie umiem grać- kłamałam
- Zawsze możesz zacząć.- odpowiedziała po chwili namysłu. Wiedziała, że kłamie.
- Widzisz te drzwi? Tam jest twoja łazienka. Na razie zostawiam Cię, żebyś się rozpakowała. W szafie jest dla Ciebie parę ubrań. A i jeszcze jedno. Proszę - podeszła do mnie i wręczyła mi pudełko.
otworzyłam je i zobaczyłam coś czego bym się nie spodziewała.
- Sally nie mogę przyjąć tak drogie telefonu jak Iphone- powiedziałam
- Ale musisz. To prezent i koniec- odpowiedziała po czym wyszła.
Zaczęłam się rozpakowywać. Później jednak położyłam się na wygodnym łóżku i po chwili zasnęłam.
CZYTASZ
Zostaw mnie...
RomanceOna- mająca za sobą nie ciekawą przeszłość,brunetka o długich falowanych włosach do pasa, o oczach które za dużo widziały i przecierpiały. Czy w nowej rodzinie, nowej szkole, nowym otoczeniu w końcu będzie szczęśliwa? Czy może będzie to kolejne złe...