Druga Szansa

258 12 1
                                    

"Przeszłość potrafi przytłoczyć człowieka, zamknąć szczelnie w swoich sidłach jeśli choć raz spojrzy się na nią niewłaściwie. To ona wydrapuje rany i zostawia blizny, których tak ciężko jest się pozbyć."

           Słowa, które idealnie pasują do sytuacji w jakiej się znajduję, chociaż pisane były jakieś 4 lata temu. Wypowiedziała je jedna z bohaterek moich starych opowiadań. Teraz to ja znajduję się na jej miejscu. Cóż za ironia losu. Stałam się więźniem własnych wspomnień, które powinny tylko dopełniać strony mojej prawdziwej historii. Obiecywałam sobie, że to nie będzie miało żadnego wpływu na moją przyszłość, a jednak. Coś poszło nie tak i nie dałam rady zapomnieć, ale może to, i lepiej. Może już nie popełnię tych samych błędów, co kiedyś. Może już nie będę się zachowywać tak jak ta głupiutka, nie rozumiejąca działania mechanizmu świata nastolatka. Może...

- Marti! Ściągniesz mi kakao z półki? Proszę. - przed moimi oczami pojawiła się znikąd twarz Bianci wyrywając mnie przy tym z przemyśleń. Chociaż to chyba lepiej, bo zaczęłabym wymyślać, co raz gorsze scenariusze i wszystko zaczęłoby zmierzać na niewłaściwe tory.

- Już idę. Już. - przewróciłam oczami uśmiechając się lekko.

 Trzeba nałożyć maskę uśmiechniętej i pogodnej młodej kobiety, bo przecież świat nie potrzebuje wiedzieć w jakim stanie obecnie się znajdujemy. Podniosłam swój szanowny tyłek z fotela i skierowałam się w stronę kuchni, gdzie już od dobrej chwili znajdowała się młoda Valetni z szerokim uśmiechem i wyciągniętą ręką w stronę kakao. Podeszłam do szafki i stając na palcach ściągnęłam pudełko z brązowym proszkiem. Podałam go małej i usiadłam na krześle oglądając, jak Bianca próbuje przyrządzić sobie idealny napój. Cóż...W kuchni to ona zachowuje się zupełnie tak samo jak jej starsza siostra. Kiedy skończyła usiadła na przeciw mnie z ogromnym kubkiem i zaczęła mi się badawczo przyglądać. Po chwili otworzyła swoje usta, zapewne po to, by coś powiedzieć, ale do kuchni wpadła zdyszana Lucia błagając o coś do picia. Jest zima, od naszego mieszkania do jej miejsca pracy jest jakieś 10 minut drogi spacerkiem, a ona wygląda jakby przebiegła maraton na równiku. Kiedy dostała w swoje ręce butelkę z wodą od razu się do niej przyssała i wypiła niemal całą.

- Lucia czym ty się tak zmęczyłaś? - zapytałam schodząc ze stołka. W międzyczasie zdążyłam usiąść na blacie jednej z szafek.

- A trochę długa historia...- machnęła ręką zajmując moje wcześniejsze miejsce.

- Akurat, bo ci uwierzę! - prychnęłam - Nie widziałyśmy się raptem kilka godzin, a ty mi tu mówisz, że długa historia.

- Żebyś wiedziała, że długa. A tak w ogóle to czemu ty jeszcze nie śpisz? - zapytała przenosząc wzrok ze mnie za osobę Bianci, która jak do tej pory siedziała cicho.

- Bo piję kakao. - odparła bądź, co bądź zgodnie z prawdą. Starsza Valenti pokręciła tylko głową i oparła ją o swoją dłoń.

- Jak wypijesz to idziesz spać, ok?

- Dobrze, dobrze - mała pokiwała głową po czym szybko dopiła resztę napoju i podreptała w stronę pokoju Luci. Obie odprowadziłyśmy ją wzrokiem i przez dłuższą chwilę siedziałyśmy w ciszy.

- To, co? Idziemy do twojego pokoju? Masz większe łóżko. - popatrzyła na mnie Lucia z proszącą miną, żebym nie kazała jej spać na kanapie, tak jak ostatnim razem.

Nie odezwałam się słowem , tylko machnęłam dłonią, żeby poszła za mną. Uradowana dziewczyna podniosła się z krzesła i niemalże w podskokach zaczęła zmierzać w kierunki mojego pokoju. Po krótkiej chwili obie siedziałyśmy na łóżku i wpatrywałyśmy się w okno bez wypowiedzenia nawet jednego słowa. Poprawka, ja patrzyłam w okna, a Włoszka raczej przyglądała się mi ale to nie ważne. Czasami zdarzało się, że wytrwałyśmy w takiej ciszy nawet kilka godzin, ale nie tym razem.

Kolejna SzansaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz