Rozdział 2 - Five Nights At Freddy's

57 3 0
                                    

T/I- Twoje Imię


Nie wydaje mi się, żebym musiała wam pisać, o czym jest ta gra.

Bądźmy ze sobą szczerzy - kto nie zna FNAF'a?

Obudziłeś się w dobrze znanym ci biurze. Tym razem autorka wysłała cię do gry horror Five Nights At Freddy's. Zanim zdążyłeś się podnieść, do biura wbiegła brązowowłosa dziewczyna, która od razu zamknęła drzwi.

- Nie po to cię tutaj wysłałam, żebyś ucinał sobie drzemki! - już wiedziałeś kim jest owa dziewczyna.

- ...Autorka? - spytałeś, aby mieć pewność.

- Nie, wróżka chrzestna, wiesz? A tak na serio, to dzięki za wczorajszą kłótnię -odpowiedziała, będąc nadal wkurzona.

- Przepraszam....I tak przy okazji, co tutaj robisz? - złagodziłeś nieco sytuację.

- T/I, posłuchaj, mam parę spraw do załatwienia, więc ty się pobaw w strażnika, a ja je załatwię -odpowiedziała spokojnie i rzuciła ci latarkę.

- Przyda ci się, zwłaszcza, że kamery nie działają - dodała, po czym wyszła zanim zdążyłeś cokolwiek powiedzieć. Spojrzałeś na zegar wiszący na ścianie, do 6:00 zostały ci 4 godziny. Co prawda nieźle szło ci granie w tą grę, ale to była gra! A to jest ŻYCIE... znaczy, tak jakby życie. Usiadłeś pod biurkiem i próbowałeś obmyślić plan, niestety na darmo. Nic ci nie przychodziło do głowy. Nagle spostrzegłeś się, że jest przecież 2:00 w nocy, a na korytarzach panuje dziwny spokój. Wykorzystałeś to. Wyszedłeś spod biurka i zacząłeś się rozglądać. Spojrzałeś na biurko, wtedy się spostrzegłeś, że leży tam pistolet. Kompletnie nie zgadzało się to z logiką gry.

K O M P L E T N I E

- Weź go - rozległ się głos w twojej głowie. Nie mogłeś nic powiedzieć, nic a nic.

Nim się spostrzegłeś w twojej zaciśniętej dłoni znajdowała się już broń.

- Otwórz szufladę, znajdziesz tam naboje - usłyszałeś kolejne rozkazy. Nie kontrolując niczego, co się wokoło dzieje, otworzyłeś szufladę i faktycznie leżał tam zestaw naboi. Wziąłeś je.

- Załaduj pistolet - usłyszałeś kolejne głosy i znów wykonałeś polecenie. Trzymałeś prawdziwy pistolet z prawdziwymi nabojami, strach wypełniał twój umysł.

- Podnieś pistolet -nagle zorientowałeś się jaki jest naprawdę plan, a twoje ciało jak zahipnotyzowane wykonało rozkaz. Nie wiedziałeś co robić.

- Dobrze, przystaw go teraz do głowy - dziecięcy głos wypełniał cały pokój. Nie miałeś wyboru. Wiedziałeś, że to twój koniec. Z twoich oczu zaczęły cieknąć łzy.

- Nie płacz... Rozpoczniesz przecież nowe życie, jako jeden z nas~! - dodał głos chłopca. Nagle ktoś wbiegł do biura i powalił cię na ziemię. Otrzymałeś od niego mocne uderzenie w policzek, po czym czułeś się, jak gdyby to czar prysł. Odzyskałeś kontrolę nad ciałem.

- C...co się stało? - spytałeś przerażony patrząc to na Mike'a to na pistolet.

- Duch cię opętał -odpowiedział jakby była to u nich normalka.

- Jak się zorientowałeś? I skąd wiedziałeś gdzie jestem? - miałeś tak wiele pytań i żadnej odpowiedzi.

- Pomyślmy... Człowiek, który nie ma źrenic... Na pewno jest to całkowicie normalne. Ah... A co do znalezienia... eheh.... Uciekałem - ostatnie słowa wypowiedział ciszej.

- Przed kim? - w myślach przeleciały ci obrazy elektrowników. Po co się nawet pytałeś? To oczywiste--

- Przed dziewczyną. No wiesz...Brązowe włosy związane w kitkę, żółto-brązowy sweter w paski... I krwiste ślepia. Goniła mnie trzymając w ręku pistolet, podobny do tego, którym chciałeś się zabić - odpowiedział przerażony, a ty nie mogłeś uwierzyć, że autorka chciała zabić Mike'a. Nagle usłyszeliście kroki, a Mike zorientował się, że nie zamknął drzwi. Do biura weszła Autorka.

- Mike, chyba nie powiedziałeś mojemu gościowi o naszym małym sekrecie, prawda?- zapytała z uśmiechem jak u psychopaty -Znaczy się... [T/I], wyjdź-

- Ty ją znasz?! - spytał zaskoczony Mike.

- No jasne, że tak! W końcu to ja go tu przysłałam... T/I wyjdziesz wreszcie? - spytała już powoli zirytowana. Ty się tylko gapiłeś to na nocnego strażnika, to na dziewczynę, a twoja jakże piękna mina przedstawiała ,,Poker Face'a ".

- ...czemu...? - spytałeś przerażony.

- Mam niedokończone rachunki z panem Schmidt, a jeśli nie wyjdziesz... Zostaniesz w uniwersum gier na zawsze. Nie zobaczysz już więcej swojej rodziny, przyjaciół...Nigdy~ -powiedziała, a ty przerażony zacząłeś się cofać.

- Przepraszam Mike... - powiedziałeś i wyszedłeś z biura. Autorka zamknęła za tobą drzwi. Usiadłeś opierając się o ścianę. Usłyszałeś pięć strzałów. Zacząłeś łgać. Skazałeś na śmierć człowieka, który uratował cię przed samobójstwem. Ukryłeś swoją twarz w dłoniach. Miałeś wyrzuty sumienia.

- Dobrze, że się posłuchałeś T/I. Uwierz mi, nawet cię polubiłam, nie chciałabym cię tu zostawiać~ -zaczęła do ciebie mówić morderczyni twojego zbawiciela, zaraz po otworzeniu drzwi.

- JAK MOŻESZ TAK SPOKOJNIE ZE MNĄ ROZMAWIAĆ?! PRZED CHWILĄ ZABIŁAŚ NIEWINNEGO CZŁOWIEKA! - zaczęłaś krzyczeć, jednakże przypominając sobie, co przed chwilą zrobiła zaprzestałeś przerażony.

- Nie jest tak całkiem niewinny, ale to nie bajeczka na tu i teraz... Musimy zajrzeć do jeszcze kilku uniwersum - odpowiedziała poważnie i złapała cię za rękę, po czym otworzyła portal.

- Lepiej grzecznie wstań, bo ja cię ciągnąć nie będę - dodała, a ty nie mając nic do stracenia wstałeś i zostałeś pociągnięty przed portal.

-Bohater przodem- powiedziała dziewczyna, po czym zostałeś do niego wepchnięty.

-

Historia  X ReaderWhere stories live. Discover now