John x Sherlock

169 13 3
                                    

Dobiegała już północ a po Sherlocku nie było widać śladu. John zmartwiony chodził kolkami po pokoju co chwile dzwoniac na telefon przyjaciela. Po kolejnych dzwiekach poczty glosowej John zrezygnowany usiadł na fotelu. Z niecierpliwieniem spogladal co chwile to na telefon to na drzwi. Nie wiedział co sie moglo stac. Sherlock wyszedl o 17 na spacer a nadal go nie było. W końcu nie wytrzymał. Podniósł się z wygodnego fotela i zbiegł po schodach na dół.
- Pani Hudson! Idze szukać Sherlocka! Jakby sie pojawil prosze do mnie zadzwonic! - krzyknał i otworzył drzwi. Wybiegł z domu i pobiegł przed siebie. Było już ciemno więc znalezienie socjopaty - narkomana było jeszcze trudniejsze. John biegał po mieście i krzyczał:
- -Sherlock! Sherlock! Sherlock do cholery jasnej! To przestało być smieszne! A nawet w ogole nie bylo! Gdzie ty jestes?
Biegał tak aż w końcu zadzwonił jego telefon. John nie patrząc sie na wyswietlacz odebrał i powiedział
- John Watson slucham?
- John. Sherlock wrocil juz do domu i pyta sie gdzie jestes.
John westchnal.
- Juz wracam. Prosze mu powiedziec zeby sie nie ruszal. - powiedzial i zakonczyl rozmowe. Ruszył w strone domu. Gdy zobaczył już numer 221B na ulicy Baker street zapukal do drzwi. Otworzyła mu starsza pani.
- Gdzie on jest?! - krzyknal zdenerwowany John.
- Na gorze. - odpowiedziała kobieta a John poszedl schodami na gore.
- Gdzie byłeś? - przywitały go slowa mezczyzny siedzacego na fotelu.
- Ja?! Ty sie pytasz gdzie ja bylem?!
- No przeciez to powiedziałem. Znowu masz problemy słuchowe?
- Ja poszłem szukać ciebie!
- Nie potrzebnie.
- NIE POTRZEBNIE?! NIE BYLO CIE OD 7 GODZIN I NIE ODBIERAŁEŚ TELEFONU!
- Bylem na spacerze.  To takie dziwne?
- Jezu i powiedz mi jak ja z toba wytrzymuje.
- Ty się o mnie martwiłes?
- Tak... Nie wiadomo kto sie w tym mieście kryje.
Sherlock popatrzył się na przyjaciela po czym wstal z fotela i podszedł do Johna.
Patrzyli na siebie tak przez jakiś czas az w końcu Sherlock pocałował zachłannie Johna.  John zdziwiony czynami przyjaciela na poczatku nie wiedzial co robic. Zawsze marzyl o takiej sytuacji ale nigdy nie myslal ze sie wydarzy. Po chwili jednak oddal pocalunek.  Calowali sie tak przez jakis czas az w koncu zabraklo im powietrza.
- Pamietaj. -powiedzial Sherlock. - Ja zawsze sobie poradze. - John  zaśmiał się  i powiedzial krecac glowa.
- Kocham cie.
- Ja ciebie tez.
- A mowiliscie ze beda potrzebne dwa lozka - powiedzial nagle ktos. Chlopacy odwrocili sie i ujzeli usmiechnieta pania Hudson, ktora juz po chwili wyszla.
- Mowiac o lozkach... - powiedzial Sherlock.- Moze powinnysmy je wypróbować? - dokonczyl po czym poszedl do sypialni. John usmiechnal sie i podazyl za Sherlockiem.

Sherlock Holmes - fanfictionsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz