1.

552 20 4
                                    

Głośna muzyka, smród alkoholu i potu ocierających się o siebie ludzi...

A ja jestem tutaj sama. Nawet w rogu dostrzegłam parę całujących się gejów. Widocznie bawią się lepiej niż ja

Odwróciłam się w stronę barku z kolorowymi alkoholami
i wypiłam swoją porcje coli z whisky.

Dlaczego jestem tutaj sama? Otóż mój kochany chłopak Bradley Cooper wołał pieprzyć szkolną kurwe Kelly Spark niż robić cokolwiek ze mną.
Wstałam od stolika i udałam się w stronę wyjścia przepychając się przez tłum napalonych nastolatków.

Wyszłam na zewnątrz i opatuliłam się bardziej swetrem czując chłodny wiatr.

I tak poszłam do klubu, wyglądając przy tej paradzie
kto więcej odkryje jakbym właśnie uciekła ze szpitala psychiatrycznego.

Z kieszeni moich spodni wyjęłam paczkę Marlboro oraz zapalniczkę i zapaliłam papierosa zaciągając się dymem.

-Może ci pomóc? - zapytał chłopak niewiele starszy ode mnie.

Miał na sobie ciemną bluzę której kaptur narzucony był na głowę z pod którego wydobywały się  brązowe loczki. Jedyne co dostrzegłam to to, że miał ciemne oczy. Było już bardzo późno i robiło się chłodno. To była chłodna czerwcowa noc.

-Poradzę sobie. - odparłam i ponownie wyciągnęłam dym papierosowy prosto do płuc.

-Ale nalegamy. - odezwał się chłopak po mojej drugiej stronie i położył mi dłoń na ramieniu. Próbowałam się szarpnąć, ale zacisnął na nim swoje dłonie. Pod wpływem ucisku poczułam promieniujący ból.

Spod jego kaptura wystawały kolorowe włosy.

- Podwieziemy cię. - zaśmiał się ten pierwszy. - Dlaczego jesteś tu sama?

-Czyzby Brad nie domagał? - nagle na ulicy pojawił się chłopak tego samego wzrostu co inni, lecz on nie miał kaptura na głowie.

Jego gęste blond włosy postawione do góry, metalicznie szare oczy, czarny kolczyk w wadze, czarny tunel w lewym uchu i srebrny kolczyk w nosie.

Podszedł do mnie i położył dłoń na policzku a ja momentalnie wypuściła papierosa z dłoni i cofnęłam się do tyłu lecz ktoś złapał mnie mocno za ramiona uniemożliwiając ruch.

-Skąd to wiecie? - warknęłam w stronę trójki nadal bezskutecznie próbując wyrwać się temu czwartemu.

-Oh spokojnie Skylar... Bo tatuś nie byłby zadowolony gdyby... Coś ci się stało. -uśmiechnął się tajemniczo.

-Chcecie czegoś od mojego ojca? - zapytałam spoglądając na nich - Powodzenia, może wam uda się z nim jakkolwiek dogadać -burknęłam

-Morda szmato... - całe rozluźnienie z twarzy blondyna zniknęło, a jego szczęka zascisnęła się tak mocno, że każda rysa jego twarzy wyostrzyła się. - Słodkich snów, skarbie. - uśmiechnął

-Zaraz? Co! - krzyknęłam usilnie wygrywając się temu czwartemu, lecz to szybko się skończyło bo ten blondyn przyłożył mi do twarzy niebieską szmatkę, a jej płynna, cuchnąca zawartość drażniła wszytko w środku mojej jamy ustnej.

Powoli zaczynałam tracić przytomność. Nogi uginały się pode mną, głowa samowolnie przechylała się na boki, oczy zamykały się, a głosy stawały się coraz bardziej niewyraźne, jakbym właśnie była pod wodą. Ostatnie co widziałam to metalicznookiego blondynka nachylającego się nade mną z uśmiechem na twarzy

Z uczuciem przeszywającego bólu w głowie i żołądku powoli obraz zamazywał się bardziej, a po tym straciłam przytomność, bo wszystko stało się czarne, a ja czułam się jakbym znikła z powierzchni ziemi.

Bez KontroliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz