2.

365 23 1
                                    

Lekko uchyliłam powieki. Przed oczami miałam mroczki. Czułam odrętwienie w każdym zakamarku mojego ciała, a przez głowę przechodził ostry ból. Jakby tysiąc sztyletów wbijało się w mój mózg.
Otworzyłam szerzej oczy i zaczerpnęłam powietrza.
Na dworze było dość ciemno, a w domu - a bardziej salonie - w którym się znajdowałam z sufitu zwieszała się jedna lampa, ściany były szare, a meble dębowe.
Przede mną na fotelu siedział farbowany blondyn o metalicznie srebrnych oczach, a jego dwaj koledzy stali po obu stronach mojego ciała. Jeden z nich miała ciemne, prawie że czarne oczy, zaś drugi odznaczał się blond grzywką na kruczoczarnych włosach. Na fotelu przed telewizorem leżał odłogiem chłopak o kolorowych włosach nie przejmując się niczym oglądał kreskówki.

-Obudziłaś się w końcu. - odezwał się chłopak o blond włosach. Zaskoczył mnie jego głos. Był męski i lekko zachrypnięty. Dziwne że nie pamiętam tego z poprzedniego dnia, albo jeszcze z przed paru godzin... Nie oszukujmy się, nie wiem ile czasu spałam, lub byłam otłumaniona.

-Nie no gratuluję spostrzegawczości Sherlocku. - powiedziałam sarkastycznie, a blondyn wziął moje policzki i ścisnął je w dłoni.

-Coś jeszcze?- zapytał, a ja tylko na niego spojrzałam nie odzywając sie. Przekręcił głowę lekko w bok i rozluźnił uścisk

- Co tu się do cholery dzieje! - krzyknęłam z bezsilności przerażona widząc ich twarze i jeszcze bardziej zobaczyłam broń w dłoniach blondyna. Zaczęłam płakać.

-Nie drzyj mordy, bo ci łeb odstrzele. - odkrzyknął a potem zabrał broń i bawił się nią w dłoniach patrząc mi w oczy. Był zabójczo przystojny.

-Jak odpowiesz grzecznie na pytania to może przeżyjesz, a jak będziesz się sprzeczać... -urwał

-To? - zapytałam drżącym głosem

-Skasujemu jedyną bliską ci osobę, twojego brata. -uśmiechnął się, a jedna lampa w korytarzu zapaliła się, a na krześle siedział mój brat Dylan, który był na wpół przytomny.

-Co wy mu zrobiliście?! - krzyknęłam bardziej się wiercąc i szarpiąc.

Blondyn wymierzył broń w mojego brata i po odblokowaniu broni strzelił Dylanowi w ramię, a ten zawył z bólu, wyginał i zwijał w czym nie pomagały mu związane ręce.

-Jeden twój fałszywy ruch, nieprzemyślane słowo, lub jakieś głupie gierki czy wyzwiska, a on będzie cierpiał gorzej, a drut kolczasty na jego dłoniach raczej nie złagodzi bólu. - powiedział z uśmiechem.

-Waż się zrobić mu coś jeszcze! -krzyknęłam nie przemyślanie. -

-Oh tak, bo co mi zrobisz?

- Jesteście nienormalni! - uderzyłam go nogą prosto w krocze, a on się skulił. Natomiast jego kolega o ciemnych oczach złapał mnie za koszulkę rzucił o ziemię, kucnął nade mną okrakiem i zaczął odkładać pięściami, a ja zakrywałam twarz rękami i krzyczałam w niebo głosy szarpiąc sie, kopiąc i chowając twarz za dłońmi, ale gdy coś strzeliło obok mojego ucha, uciszyłam się, a w uszach mi dzwoniło.
To blondyn strzelił z broni i gdyby wycelował centymetr w prawo przestrzelił by mi głowę.

-Koniec tych jazgotów. - powiedział stanowczo, odwrócił się i strzelił mojemu bartu w kolano, a ja zaczęłam krzyczeć i płakać głośnej słysząc raniący moje uszy krzyk Dylana. Dudniło mi już w uszach i głowa zaczęła mnie boleć od krzyku.

Ten sam chłopak który mnie pobił złapał za moją koszulkę - która była podarta i brudna od krwi, która ciekła z moich ust, nosa - i posadził na krześle, tyle że byłam tak wykończona że nie miałam siły na nic, a moja głowa stopniowo opadała.

Bez KontroliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz