#4

63 9 3
                                    

Czułam jakbym spadała w dół, coraz szybciej i przygotowywałam się do upadku. Mocnego zderzenia z rzeczywistością. Ashton wraca.

Wraca do Bed Stuy, do swojego domu, po trzech latach. Trzech latach milczenia. Odsunęłam się gwałtownie od Luke'a.

-Wiedziałeś, prawda?- zapytałam nerwowo, co chwilę zaczesywałam włosy do tyłu.

-Dowiedziałem się chwilę przed tym, jak tu przyszłaś.- odpowiedział.

-Jak on może?- mówiłam sama do siebie, nie wierząc w to co się dzieje.

-Chodź, nie będziemy tu robić scen.- chwycił mnie mocno za nadgarstek. Zmierzaliśmy po schodach do jego pokoju, naprawdę jestem mu wdzięczna, pewnie na dole już bym miała atak nagłej paniki, czy coś w tym stylu. Pokój blondyna nie był może czymś wyjątkowym, ale stał się dla mnie schronem. Te wszystkie plakaty kapel rockowych w jakiś magiczny sposób mnie uspokajały. Dopiero teraz poczułam że oddycham, ciągle nierównomiernie, ale coraz bardziej powoli, spokojniej.

-Cieszysz się?- zadałam mu pytanie, cały czas obserwując jego zachowanie. Stał z jedną ręką w kieszeni, a w drugiej trzymał papierosa. Nawet nie zarejestrowałam momentu, w którym go zapalił.

Zastanowił się przez chwilę nad swoją odpowiedzią, jakby coś go trapiło.

-Trochę.- wzruszył ramionami.

-Coś więcej?

-Martwię się.- jego wzrok spadł na jego buty.

-O co?

-Raczej o kogo, martwię się o ciebie.- spojrzał w moje oczy i chociaż to było strasznie urocze, ja i tak nie potrafiłam tego docenić. Po prostu miałam jakąś blokadę, która nie pozwalała mi się cieszyć z takich rzeczy, a jak już pozwalała to tylko w małym stopniu. Moje dłonie w jednej sekundzie stały się strasznie interesujące.

-Wiedziałem że tak będzie.- zaśmiał się, podchodząc do mnie. Usiadł obok mnie i podał papierosa.

-Okażesz jej raz do czasu trochę uczuć, a się zamknie w sobie.- dodał po chwili.

-Lepiej nie okazuj mi ich za często, jeśli nie chcesz się zawieść.- uśmiechnęłam się niemrawo, po czym zaciągnęłam się dymem papierosowym. Dla jasności- nie pale za często tylko w sytuacjach wyjątkowych, a przyjazd Ashton'a trzeba przyznać był wyjątkową sytuacją.

-Zejdźmy na dół, musisz się z nim chociaż przywitać.

Szczerze, nie miałam ochoty by tam schodzić, ale Luke ostatecznie mnie przekonał. Przecież nikt mnie nie zmuszał do spotykania Ashton'a codziennie. Wystarczy moje małe cześć i po krzyku. Zeszłam z Luke'm czując w sobie zastrzyk energii, wtedy usłyszałam: "Ashton przyjechał" i całe energia gdzieś wyparowała. Trzymałam rękę Luke'a jakby była moją ostatnią deską ratunku, poczułam falę smutku, chciałam się gdzieś ukryć, zniknąć, wszystko żeby tylko go nie spotkać. Powoli zmierzaliśmy do wejścia do domu, z każdym krokiem coraz trudniej było mi złapać oddech.

Nagle zobaczyłam go.

Otoczony już grupką ludzi, witał się cały uśmiechnięty. Nie był już dzieciakiem, wydoroślał, wyglądał przystojnie, nawet bardzo. Miałam wrażenie że był wyższy, albo może ja zmalałam. Kiedy chciałam się wycofać, on napotkał wzrokiem blondyna, trudno go nie zauważyć gdy jego wzrost to 1,92m. Ja byłam ledwo zauważalna ze swoim 1,70, tym bardziej że chowałam się za chłopakiem.

-Luke!- zawołał uradowany. Ręka Luke'a puściła moją, a ja spanikowałam. Chłopacy witali się w najlepsze, jakby nigdy nic. Gdy nareszcie Luke wrócił do mnie, znowu ścisnęłam mocno jego dłoń.

-Blue?- zapytał zdziwiony. Faktycznie mógł mnie nie poznać, przefarbowałam włosy tydzień po jego zniknięciu, no i teraz malowałam się, co dodało mi trochę powagi.

-Hej Ashton.- tylko tyle zdołałam z siebie wydusić. Widziałam, że chyba ma zamiar mnie przytulić, ale całe szczęście z odsieczą przyszedł Michael. Rzucił się na niego, po czym złapał ze mną kontakt wzrokowy. Zaraz za Michael'em pojawił się Calum, a potem Tess, która najmniej z nas była z nim związana, ale przywitała się jako członek naszej paczki.

-Nie mogę uwierzyć, jak bardzo się zmieniliście!

-To ty się zmieniłeś!- stwierdził Calum, obejmując przyjaciela.

-Jesteście razem?- Ashton spojrzał na nasze splecione dłonie.
Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć, przecież nie powiem mu że sypiam z Luke'm.

-W pewnym sensie.- mruknął blondyn. Spojrzałam na niego zdezorientowana, ale wiedziałam że ratuje mnie z opresji. Wiedział jaki jest Ashton, dobrze wiedział jak zareagował by na naszą relację. Calum zachłysnął się powietrzem, a Tess zgromiła go wzrokiem.

-Chce usłyszeć co u was.- powiedział Ashton z wielkim uśmiechem. Miałam wrażenie jakby wszyscy się cieszyli tylko nie ja. Powędrowałam za paczką do salonu, gdzie stała skórzana kanapa i fotel, chciałam usiąść na swoim miejscu obok Michael'a, ale zajął je Ash.
Coraz bardziej zaczęłam się denerwować, czułam że zaraz wybuchnę. Luke oczywiście rozradowany zaprosił mnie na swoje kolana, a ja jako jego nowa "dziewczyna", nie miałam zbytnio nic innego do wyboru. Siedziałam tam spięta, pierwszy raz poczułam się nie na miejscu. Wsłuchiwałam się w opowieści, nawet te o mnie, jednak sama nic nie mówiłam, nie poprawiałam, nie dodawałam.
Cała ta impreza stała się dla mnie nudna, nie bawiło mnie to co się dzieje, nawet żarty Mike'a nie poprawiały mi humoru. Coraz bardziej mnie to wszystko przytłaczało. W pewnym momencie po prostu wyszeptałam do blondyna, że idę do domu.

On tylko pokiwał głową i ruszył w stronę drzwi by mnie odprowadzić, nie żegnałam się, nie chciałam zwracać na siebie uwagi.

-Jesteś pewna, że nie mam ciebie odprowadzić?- upewnił się.

-Dam radę Luke.- zapewniłam.

Chłopak pokiwał ze zrozumieniem głową i schylił się by mnie przytulić.

-Dziękuję.- wyszeptałam, nie będąc pewna czy mnie słyszy.

Wyszłam z imprezy, wcale nie taka pijana jak planowałam. Zanim dotarłam spokojnie do domu była godzina 2:15, moja babcia już spała. Nasz kot, chodził tylko po domu i sprawdzał każdy zakamarek, czyli nic nowego. Zamknęłam delikatnie drzwi i wtedy dopiero dałam upust emocjom.

Poczułam nagły przypływ złości, wyciągnęłam z szufladki czarny marker oraz zaczęłam penetrować cały regał z książkami.
Wiedziałam.
Przypomniałam sobie o schowanym zdjęciu.
Jego zdjęciu.
Znalazłam je pomiędzy naszymi ulubionymi, a przynajmniej kiedyś ulubionymi książkami. Schowałam je tu pare dni po wywołaniu, zrobiłam je chyba podczas jednego z wyjść na deskę.

Przejechałam opuszkami palców po powierzchni zdjęcia. Uśmiechnęłam się sama do siebie.
Moje podenerwowanie zamieniło się w smutek, z oczu zaczęły cieknąć łzy.

Z łatwością narysowałam wielki znak x na zdjęciu.

Ashton Irwin nie będzie już taki wesoły, chce by się stoczył, chcę by poczuł to co ja czuję teraz. Chcę, desperacko pragnę żeby dosięgnął dna i pogrążył się w smutku, takim samym smutku jaki ja czuję właśnie teraz.

Everything is Blue| a.iOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz