Wpadam szybko do domu, rzucam torbę w kąt, podobnie jak kurtkę i biegnę po schodach do góry, chcąc, by wreszcie ten dzień dobiegł końca.
-Shawn! Co się stało? Shawn! - dochodzą mnie krzyki z dołu.
Oddychając ciężko wpadam do pokoju i zamykam powoli trzęsącymi się rękami drzwi na klucz.
Siadam na łóżku i ukrywam głowę w dłoniach.
Wdech.
Wydech...
Spokojnie, Shawn, już po wszystkim...
Nagle telefon zaczyna dzwonić jak szalony, a ja rozglądam się wokół w poszukiwaniu źródła dźwięku. Rozrzucam poduszki, ale nigdzie go nie widzę. Nasłuchuję, skąd wydobywa się ta muzyka.
Schylam się szybko i wczołguję pod łóżko, szukając ręką telefonu. Mam! Ciężko dysząc naciskam przycisk z zieloną słuchawką i przykładam urządzenie do ucha.
-Tak? - sapię i nawet nie staram się wydostawać spod łóżka.
-Skarbeńku, nie przeszkadzam ci? Chyba jesteś zajęta z tego, co słyszę... Ja może później zadzwonię koteczku – słyszę po drugiej stronie słodki, pełen wątpliwości głos i aż mnie mdli.
Jednak po chwili dociera do mnie, co ona właśnie sobie pomyślała.
-Nie, nie, to nie tak. Znaczy... Nie, ja po prostu jestem pod łóżkiem i... - mówię szybko, starając się wybić jej tę myśl z głowy.
Chwila, chwila...
Czy ja właśnie powiedziałam, że...?
Cholera.
-Pod łóżkiem? Cukiereczku, ja zadzwonię za jakąś godzinkę – odpowiada, coraz bardziej zaskoczona, a ja wywracam oczami i zaciskam mocniej dłoń na słuchawce.
-Dlaczego pani dzwoni? - pytam, chcąc jak najszybciej zmienić temat.
-Są zawody, misiaczku mój! Turniej taneczny. Muszę was przygotować. A w zasadzie musimy. Mamy nowego, dodatkowego trenera, karmelku. Och, jaki on cudowny... Ale to później. Przyjdziesz dzisiaj, prawda? Tylko wyjdź już spod tego łóżka, królewno. To niezdrowo...
-Przyjdę, o której? - urywam, zanim rozmowa znowu zejdzie na niepożądany temat.
-O osiemnastej, biszkopciku. Postaraj się nie spóźnić tym razem. Och i przekaż swojej uroczej przyjaciółce, jak jej tam... Liz, żeby też przyszła.
-Lawrence – poprawiam odruchowo, podnosząc głowę do góry i uderzając się o drewnianą konstrukcje.
Z moich ust wydobywa się wiązka przekleństw i oczami wyobraźni widzę, jak Tess marszczy brwi ze zniesmaczeniem. Uśmiecham się szeroko na samą myśl o tym.
-Tess? Żyjesz? - pytam, a po drugiej stronie rozlega się lekkie chrząknięcie.
-Tak, różowy puchatku. Muszę już niestety kończyć, miłego leżenia pod łóżkiem, kochaniutka – mówi szybko i rozłącza się, a ja wybucham zduszonym śmiechem i, chcąc wydostać się spod łóżka, popełniam ten sam błąd, co przed chwilą.
Syczę z bólu i pocieram miejsce, w którym na pewno zaraz wyskoczy guz.
Wyczołguję się ostrożnie spod konstrukcji i do moich uszu dociera głośne pukanie. Wzdycham przeciągle, otwierając je i podnosząc się powoli z podłogi. Otrzepuję spodnie z kurzu. Cóż, mogłam jednak tam posprzątać.
Nagle czuję mocny ból i dziwne otępienie. Osuwam się na podłogę, mrucząc pod nosem wszystkie znane mi przekleństwa.
*****************
CZYTASZ
Taniec śmierci.
Mystery / ThrillerKażdy z nas kocha balet, prawda? Zarówno oglądać, jak i tańczyć. Shawn trenuje od wielu lat. Czy może umrzeć przez taniec? Czy może umrzeć przez sam fakt, że tańczy? Czy może po prostu umrzeć? Czy ktoś może chcieć ją zabić? Zabić. Chcieć, by opuścił...