Rozdział: I

64 12 3
                                    

    Dzień I

- Witamy w SYSTEMIE 51 obiekcie HC 3900. To pierwsze słowa, jakie usłyszałam, gdy wynurzali mnie z kapsuły. Cała pokryta w zielonym śluzie i krwi. Nie wydałam z siebie żadnego dzwięku. Po odcięciu pępowiny, której drugi koniec był przyczepiony do maszyny, produkującej komórki macierzyste, zjawił się Fermion, jeden z pomysłodawców kapsuły dającej życie obiektom. Zapytał mnie czy jestem gotowa umrzeć za to w co wierzę, po czym zaczyna uśmiechać się do mnie. Gdy odchodził, odezwał się do kobiety pracującej na stanowisku inżyniera. - Jest gotowa. Wstrzyknij jej serum z kodem aktualizującym i powiadom resztę.
  Jeszcze wczoraj, nie wachała bym się nad odpowiedzią, na zadane mi pytanie przez Fermiona. Tak! Jestem gotowa walczyć dla SYSTEMU 51!
  Do dzisiaj.
  Teraz, trzymając na celowniku buntowników obu systemów, dzieci, kobiety, mężczyzn...  Właśnie teraz decydując, kto pierwszy z nich otrzyma pocisk... Nie jestem już pewna ...
  Przypominam sobie pierwszą zasadę, jaką wszczepiał nam trener. - Nie wahać się! Nie myślcie o nich jak o ludziach. Buntownicy, a raczej mieszańce, bo tym właśnie są, nie zawahali by się na waszym miejscu. Już byście byli martwi. - Zawsze, gdy wypowiadał się na temat mieszańców, lustrował mnie swoim zimnym spojrzeniem i tak za każdym razem.
  Strzelaj obiekcie HC 3900!  Krzyczy głos w mojej głowie. Jeśli ty ich nie zabijesz, oni zabiją ciebie. W każdym razie i tak ktoś umrze.
  - Musicie uciekać! - Krzyczę do ich zdziwionych wyrazów twarzy. Czuję ulgę chowając swoją broń. Nie zamierzają się dłużej wahać, mieszańce uciekają w stronę wysokich krzaków, by ich sylwetki nie były widoczne. Jeden z nich odwraca się do mnie i kiwając głową mówi
   - In corde et corde videatur. - Co, w języku buntowników oznacza miej serce i patrz w serce. W ten sposób, starał się mi podziękować.
  - Coś Ty zrobiła? - Pyta głos za mną. Obracam się, a serce mi bije coraz szybciej. Obiekt z mojego systemu celuje  teraz do mnie.
  - Za kogo się uważasz?
   - Czyniłam swoją powinność. - Odpowiadam spokojnie. On nakazuje ręką, bym położyła broń przed sobą. Opór jest w tym wypadku bezcelowy.
   - Ręce za głowe. Tylko powoli. - Wykonuje polecania, a głos w mojej głowie tryumfuje w nieodpowieniej chwili słowami " A nie mówiłam?" .
    Jego palec wskazujący ląduje na spuście. Już ma oddać strzał, gdy zza krzaków wyskakuje mężczyzna i rzuca się na obiekt. Słychać huk, wydobywający się z lufy. Szukam rany, ale nic nie znalazłam. Pocisk, na moje szczęcie, utkwił w drzewie, o czym świadczy wielka dziura. Kto właśnie mnie uratował od śmierci? Ta sama osoba, która nożem przecina gardło obiektowi.



SYSTEM 51Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz