Przewróciłam się na drugi bok, bardziej wtulając się w ciepłą, przyjemną i pachnącą kołdrę. Było mi tak wygodnie, że chciałam zostać w moim łóżku do końca mojego życia.
Właśnie, chciałam.
Do moich uszu dotarł okropny, głośny dźwięk wydany przez mój budzik, a jedyne na co teraz miałam ochotę to wyrzucić te cholerne urządzenie przez okno.
Ten kto wymyślił budzik i wczesne wstawanie powinien smażyć się w piekle.
Jęknęłam niezadowolona i po kilu (albo może kilkunastu) próbach wyłączenia tego dźwięku, budzik wreszcie przestał dzwonić.
Nie zważając na to, że powinnam teraz wstać, przykryłam się szczelniej kołdrą i próbowałam ponownie zasnąć.
Niestety nie było mi to dane na długo.
Po dosłownie paru sekundach drzwi do mojego pokoju utworzyły się z hukiem i do pomieszczenia, dumnie krocząc weszła moja mama.
- Mel wstawaj - powiedziała, przy okazji ciągnąc za moją kołdrę.
- Nigdzie nie idę - jęknęłam po raz kolejny tego dnia, ale na mojej rodzicielce nie zrobiło to nawet najmniejszego wrażenia.
- Melanie Scarlett Johnson! Jeśli zaraz nie wstaniesz i nie zaczniesz się zbierać to przysięgam, że zaciągnę cię do szkoły w twojej piżamie - powiedziała groźnie. Zrzuciłam z siebie kołdrę i stanęłam na przeciwko niej.
- Zadowolona? - zapytałam.
- Nawet nie wiesz jak bardzo - odparła i położyła swoje smukłe ręce na biodrach.
Dopiero teraz mogłam się dokładnie jej przyjrzeć.
Miała na sobie białą, nienagannie wyprasowaną, bez najmniejszego zagięcia, drogą bluzkę, która była włożona w idealnie dopasowaną, czarną ołówkową spódniczkę. Sięgała ona równo do kolan. Na nogach widniały idealnie połyskujące, czerwone obcasy. Jej fryzura i makijaż również były idealne.
Ona cała była idealna.
Zresztą jak cała moja rodzina. Tutaj zawsze wszystko musiało być dopięte na ostatni guzik.
- Za dwadzieścia minut masz być na dole. Zrobię ci śniadanie - oznajmiła i wyszła.
Westchnęłam i ruszyłam w stronę łazienki, która była wolna. Na szczęście już od roku nie muszę się o to martwić gdyż mój starszy brat znalazł sobie żonę i wyprowadził się. Tym bardziej, że teraz mieszka na innym kontynencie.
Cholerne przeprowadzki.
Nienawidzę ich, to jest już chyba moja siódma. Rodzice oznajmili, że ta jest ostatnia, ale cóż - zawsze tak mówią.
Weszłam do łazienki z zamiarem zrobienia w przyspieszonym tempie tych wszystkich rzeczy, które codziennie robią dziewczyny.
Po dokładnym umyciu zębów i zrobieniu delikatnego makijażu wróciłam do pokoju.
Z krzesła zabrałam ubrania, które naszykowałam sobie wczoraj wieczorem i założyłam je na siebie.
Nie było to nic specjalnego, zwykłe, szare rurki z wysokim stanem, które sięgały przed kostkę i biała, luźna bluzka na ramiączkach w granatowe paski.
Stanęłam przed lustrem i spoglądając w swoje odbicie, zebrałam moje włosy, które po chwili związałam w kucyk.
Wzięłam moją torbę z książkami do szkoły i po drodze złapałam jeszcze dżinsową kurtkę z długim rękawem gdyby zrobiło się chłodno.
Zbiegłam na dół i weszłam do kuchni w której znajdowali się moi rodzice.
- Dzień dobry, tato - uśmiechnęłam się w stronę mojego rodzica, który odwzajemnił ten miły gest
- Dzień dobry, Mel.
Chwyciłam miskę z płatkami i mlekiem, które naszykowała moja matka i szybko je zjadłam, przy okazji co chwilę spoglądając na zegarek.
- Chodź już. Podwiozę cię - powiedział mój tato, zabierając kluczyki do auta.
Dopiłam resztę mleka, które zostało na dnie i ruszyłam w stronę wyjścia.
- Pa, mamo - krzyknęłam, ubierając trampki.
- Pa, Mel. Powodzenia.
Wyszłam z domu, uprzednio zamykając drzwi i wsiadłam do samochodu na miejscu pasażera. Zapięłam pasy i położyłam torbę z książkami na moich kolanach.
Jechaliśmy w ciszy przez dobre piętnaście minut, kiedy samochód skręcił w prawo i po niecałych stu metrach moim oczom ukazał się ogromny parking na którym wszędzie było pełno młodzieży i nauczycieli wysiadających ze swoich samochodów.
Ogromny budynek z czerwonej cegły stał dokładnie na środku parkingu, stwarzając wrażenie jakiejś cholernej fortecy.
Pojazd w którym się znajdowałam zaparkował na jednym z nielicznych, wolnych miejsc parkingowych, a ja odpięłam pasy. Chwyciłam moją torbę, rzuciłam tacie krótkie 'pa' i otworzyłam drzwi samochodu. Zanim zdążyłam je zamknąć usłyszałam jego głos ze środka.
- Powodzenia - rzucił krótko, a po chwili mogłam przyglądać się tylko odjeżdżającemu samochodowi.
Westchnęłam i odwróciłam się w stronę ogromnego i przerażającego budynku, który był przedmiotem nienawiści dla wszystkich nastolatków na świecie, oczywiście w tym i mnie.
Po chwili dookoła mnie rozbrzmiał donośny dzwonek oznajmiający rozpoczęcie lekcji więc ruszyłam do środka.
Pierwszy dzień w nowej szkole czas zacząć- pomyślałam.
Szkoda tylko, że nie wiedziałam wtedy, iż to nie tylko początek nowej szkoły.
CZYTASZ
Do I Wanna Know? || n.h.
Fanfiction"I pomimo, że obaj byli zranieni przez życie, to obaj kochali. Bo zranieni ludzie kochają najmocniej..." Fanfiction, w którym happy end nie istnieje, a bohaterowie muszą pokonać przeciwności losu. Myślsz, że życie nastolatków to cudowna kraina z jed...