Rozdział 12

8.7K 520 26
                                    

Szkoła. Miejsce , którego większość nastolatków szczerze nienawidzi. W tym ja. Nigdy nie byłam orłem do nauki, a ślęczenie siedmiu czy ośmiu godzin w jednym budynku z ponad setką innych ludzi chodząc od klasy do klasy wcale nie sprawiało mi przyjemność. Było wręcz przymusem. W Sydney częściej mnie nie było niż byłam. Po prostu miałam lepsze zajęcia, a zwłaszcza po śmierci ojca kiedy totalnie sobie odpuściłam i zamiast być w szkole wolałam szlajać się po klubach i zaciągać się papierosami popijając wódkę, bo tak właśnie żyłam zanim matka zaczęła wyciągać mnie z tego całego gówna.

- Andrea, pośpiesz się! – usłyszałam krzyczącego z dołu Daniela. Spojrzałam w stronę balkonu, aby stwierdzić czy jest ciepło, czy zimno. Słońce przebijało się przez szybę i raziło moje oczy, więc opuściłam rolety i ubrałam się luźniej. Słońce oznaką ciepła czyż nie? Zebrałam do torby swoje książki, telefon, chusteczki , kosmetyczkę i zbiegłam do kuchni pośpiesznie biorąc kanapkę do buzi i zgarniając ze stolika świeże jabłko. Usiadłam na miejscu pasażera w samochodzie Skip’a jeszcze spożywając swoje śniadanie , a on na miejscu kierowcy. Przekręcając kluczyk w stacyjce odpalił auto i wyjechał z podjazdu z piskiem opon na ulicę i ruszył kierując się pod szkołę.

– Więc co wczoraj porabiałaś? – zapytał przerywając milczenie.

- Siedziałam w domu. – odpowiedziałam krótko, patrząc ciągle w szybę. Przecież nie mogłam mu powiedzieć od tak , że widziałam go w lesie, że jakiś psychopata mnie szantażuje w sms-ach, że w ogóle widziałam się z Brianem, bo wtedy już bym była w grobie, lub kopała sobie dołek.

- Coś się stało? – Skip spoglądał na mnie, a za chwilę na drogę.

- Nie. – mruknęłam. – Daleko jeszcze? Nie lubię jeździć samochodem. – To było jedyne zdanie jakie powiedziałam dziś szczerze. Od czasu wypadku ojca nie kierowałam samochodem pomimo prawa jazdy, które posiadam, a sama jazda w aucie mnie drażniła. Zraziłam się do każdego auta, czy to było wyścigowe czy normalne, jedyne co mogłam ścierpieć to autobusy, bo nie miałam wyjścia. W końcu pociąg nie dojeżdżał do mojej szkoły w Sydney.

- To tutaj. – odpowiedział i skręcił w prawo gdzie wjechaliśmy na szkolny parking. Wzięłam swoje rzeczy i czym prędzej wysiadłam z auta, jednak zauważyłam, że Daniel nie robi tego samego.

- A Ty nie idziesz? – zapytałam spoglądając na budynek, a potem na Skip’a.

- Mam na trzecią lekcję. – posłał mi uśmiech. – Trzymaj się. – pomachał mi po czym opuścił teren szkoły. Westchnęłam z frustracją i poszłam do głównego wejścia. Kiedy przekroczyłam próg drzwi byłam w szoku, moja warga momentalnie poszła w dół , a zeszyty mało nie wyleciały z rąk. Budynek wcale nie przypominał szkoły. Wyglądał jak kurort, na którego zdecydowanie nie każdego stać. Ogromny budynek z cegieł okalał od frontu olbrzymie bale tworząc coś na kształt w filarów, tylko w bardziej młodzieżowym stylu. Lśniące okna od których odbijały się promienie słońca, idealnie ostrzyżona zielona trawa na której nie można było znaleźć żadnego papierka, puszki po coli czy nawet zgubionego długopisu. Szkoła była jak z jakiegoś serialu, pocztówki, filmu, zbyt idealna, żeby była prawdziwa. Nawet chmury wyglądały na umieszczone specjalnie, z rozmysłem. 

Po przekroczeniu progu czułam się jak na pokazie mody. Każda dziewczyna , którą mijałam była szczupła oraz posiadała długie, smukłe nogi, a na nich dopasowane do całego stroju szpilki. Ich oczy zdobił lekki makijaż podkreślający piękną, wyrazistą twarz, a włosy perfekcyjnie rozczesane oraz zadbane delikatnie podskakiwały u każdej z nich pod wpływem zgrabnego chodu.

- An, już jesteś! – Veronica mocno się do mnie przytuliła. – Nie mogłam się doczekać! – posłała mi uśmiech, a ja starałam się go odwzajemnić. Niestety wyszedł jeden wielki grymas. – Coś nie tak?

Jesteś Następnym Celem // janoskiansOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz