Do koncertu została już tylko marna godzina, a ja nadal nie wiem w co się ubrać. Nie żeby mi zależało czy coś, ale wolę nie wyglądać jak żul spod biedry.
Lekko się uśmiechnęłam, czego powodem były moje głupie myśli.
Dobra, pora ruszyć dupę i się ogarnąć. - Pomyślałam przemieszczając się w głąb szafy. I w tym momencie znalazłam strój, który idealnie nadawał się na dzisiejszy wieczór.
Wzięłam wspomniane ubrania i powlokłam się do łazienki. Postanowiłam tylko wziąć krótki prysznic i zrobić odpowiedni makijaż. Gdy pierwsze strumienie ciepłej wody zaczęły uderzać o moje grube ciało od razu się odprężyłam. Sięgnęłam po truskawkowy żel pod prysznic, wylałam trochę na dłoń i zaczęłam wmasowywać w skórę. Gdy już skończyłam się myć przyszła pora na tapetę, ale najpierw założyłam na siebie bieliznę, a później spodenki i bluzkę. Po chwili zastanowienia postanowiłam zrobić smoke eyes i pomalować usta moją ukochaną, bordową szminką. Następnie otworzyłam drzwi i wyszłam na korytarz. Przede mną stał Chris. Muszę przyznać wyglądał zniewalająco wczarnych rurkach z dziurami na kolanach, czarnej koszulce i czerwono-czarnej koszuli w kratę.
-Matka nie nauczyła Cię nie wchodzić bez pozwolenia do czyjegoś domu!? -powiedziałam zirytowana.
-Przecież i tak byś mnie wpuściła. - odpowiedział.
Kurwa i tu mnie ma, ale ja zawsze mam rację.
Dobra.
Wiem.
-Skąd wiesz, że przypadkiem nie pieprzyłabym się z pierwszym lepszym chłopakiem w moim pokoju? Hmm?
-No nie wiem, może dlatego, że nie jesteś dziwką, tylko dziewicą, a pierwszy raz jest dla ciebie ważny.
-I w tym momencie wygrałeś. - dałam mu satysfakcję ze zwycięstwa. -Czemu Ty mnie aż tak dobrze znasz? - dodałam zrezygnowana.
-Bo jestem twoim ojcem... -wypowiedział ze śmiertelnie poważną miną.
-O nie... Kisne... powietrza. - nie byłam w stanie powstrzymać śmiechu.
-Dobra. To ty zrób sobie jakiś make-up czy coś i widzimy się w samochodzie. -rzucił i poszedł do swojego porsche.
-Wielkie dzięki! - krzyknęłam za nim, ale byłam w 99,9% pewna, że mnie nie usłyszał.
Szybko wbiegłam do swojego pokoju, chwytając torebkę z najpotrzebniejszymi rzeczami (Czyt. telefonem, słuchawkami, maskarą oraz portfelem). Następnie w identycznym tempie pokonałam schody i wyszłam z domu. Oczywiście zamknęłam drzwi na klucz, bo przecież nikt nie lubi nieproszonych gości, ale mój przyjaciel jest wyjątkiem.
Bez wielkiego pośpiechu wsiadłam na miejsce pasażera. Od razu uderzyły we mnie pierwsze wersy "Patience". Nie dość, że jedziemy na ich koncert, to jeszcze muszę słuchać tego gówna w samochodzie! Świat oszalał...
-Zmień piosenkę glonie! - krzyknęłam tak, aby mnie usłyszał.
-Spokojnie, w odtwarzaczu jest płyta. Niedługo się sama zmieni.
Jak ten idiota ma jeszcze czelność szczerzyć się do mnie! No ja się pytam jak!
***
W końcu dojechaliśmy na miejsce. Nie rozumiem czemu kręciło się tam aż tylu ludzi. Co za bezguścia!
Koncert odbywał się w jednym z londyńskich klubów. Najpierw ochroniarze sprawdzili nam bilety, A dokładniej Chrisowi, bo przecież to on kupował. Następnie weszliśmy do wnętrza. Wszędzie pełno fanów. Po prawej stronie mieścił się bar z najróżniejszymi rodzajami alkoholi. Już wiem gdzie spędzę ten wieczór.
Jakoś udało nam się dopchać na sam przód. Za chwilę zespół miał wyjść na scenę. Gdy zostało równo 10 sekund do rozpoczęcia koncertu, ludzie zaczęli odliczać.
10...9...8...7...6...5...4...3...2...1...0...
I właśnie w tym momencie rockmeni przywitali się z publiką.
Stałam oniemiała, nie miałam siły mrugnąć. Sam Saul Hudson we własnej osobie puścił mi oczko. Nie wierzę, to pewnie przez powietrze. Naćpałaś się tlenem, spokojnie. Już miałam odwrócić wzrok kiedy moją uwagę przykuł tatuaż gitarzysty.*Jest po długiej przerwie! Kto się cieszy? ^^
*tatuaż został stworzony na potrzeby fanfika