Ze snu wyrwał mnie w chuj irytujący dźwięk budzika. Sama nie wiem czemu ustawiłam tą denerwującą piosenkę na sygnał. No cóż, tym razem nie mogłam się spóźnić, bo inaczej by mnie wywalili, na szczęście zostało mi tylko cztery miesiące nauki w tym pierdolonym liceum. Do wyjścia miałam dobre 40 minut. Z lekkim ociąganiem wstałam z łóżka i skierowałam się do łazienki, aby się ogarnąć. Dzisiaj wyrobiłam się w ekspresowym tempie. Kwadrans jak na mnie to bardzo mało. Następnie postanowiłam, że założę moje ulubione czarne rurki i czarną koszulkę z logiem mojego ulubionego zespołu. Nie mogąc już dłużej ignorować coraz głośniejszego burczenia w brzuchu zeszłam na śniadanie. W kuchni zostałam moją mamę smażącą coś na patelni.
- Cześć kochanie! - przywitała się z uśmiechem na ustach.
- Hej mamo! - odparłam.
- Głodna? - spytała zdejmując coś na talerz.
- Żebyś wiedziała jak bardzo! - nie mogłam się doczekać aż wezmę coś na ząb.
- To masz szczęście... zrobiłam naleśniki, twoje ulubione. - poinformowała mnie kładąc przede mną to pyszne danie.
Porcja w mgnieniu oka zniknęła z mojego talerza. Już miałam iść wstawić naczynie do zmywarki, gdy czynność przerwał mi nieustający dzwonek do drzwi. Prawie natychmiast pobiegłam sprawdzić kto dobijał się do domu o tak wczesnej porze. Moim oczom ukazał się przystojny, dobrze zbudowany blondyn. To ten idiota Chris... Oczywiście, bo kto inny niż mój przyjaciel z samego poniedziałku będzie zadzierał z taką wredną suką jaką byłam. Z wielką niechęcią otworzyłam drzwi. Pierwsze co usłyszałam to:
- Ann, kotku, nie uwierzysz co się stało! - wykrzyczał wiedząc, że stoję tuż przed nim.
- Co jest takiego ważnego że nawet spokojnie zjeść nie można? Znalazłeś sobie chłopaka czy co? - wyrzuciłam z siebie zirytowana. - Zresztą nieważne. To ja może pójdę po torbę, a Ty opowiesz mi wszystko w drodze. -zaproponowałam.
- Okeeej... tylko się pośpiesz. - widziałam że ledwo powstrzymał się od wykrzyczenia mi "wspaniałej" nowiny.
Powoli wycofałam się w głąb hallu, żeby później wejść po schodach na piętro. Ku wielkim zdziwieniu ktoś wyniósł torbę z mojego pokoju. Nie zastanawiałam się długo, chwyciłam ja i już byłam na dole. Przy wyjściu zdjęłam z wieszaka skórzaną kurtkę i założyłam glany. Gdy spojrzałam w oczy blondyna odczytałam z nich wielkie zniecierpliwienie.
- Ile można czekać?! - coraz bardziej się niecierpliwił.
- Nie było mnie raptem 5 minut. - przewróciłam oczami. - Rodzisz, że nie możesz wytrzymać? - wymyśliłam na szybko.
- ...Dobra, ruszaj tą dupę i idziemy. - czemu ja się jeszcze z nim przyjaźnie?
- To w końcu co jest ważniejsze od śniadania? - przerwałam ciszę.
- ZGADNIJ CZYJ KONCERT BĘDZIE DZISIAJ!! - wypiszczał nie panując nad emocjami.
- Emm... no nie wiem. - skłamałam.
- GUNS N' ROSES! I ZGADNIJ KTO MA DWA BILETY W PIERWSZYM RZĘDZIE! - piszczał jak dziewczynka, że aż przechodnie patrzyli się na niego dziwnym wzrokiem.
- Znajdź kogoś innego, bo ja nie mam zamiaru tam iść. - odrzekłam zrezygnowana. Co Ci ludzie widzą w tym zespole? Jakoś nigdy nie pociągała mnie ich "muzyka".
- Pójdziesz ze mną i nie ma żadnego ale, przecież i tak kiedyś będziesz musiała posłuchać dobrego brzmienia. - do Chrisa nic nie docierało. Swoją drogą co on w nich widzi, banda młodych gwiazd rocka i tyle.
Zanim się obejrzałam dotarliśmy już przed budynek naszej "ukochanej" budy. Do dzwonka zostało jakieś 5 minut. Szybko weszliśmy do budynku. Gdy tylko przekroczyliśmy wejście wszystkie spojrzenia były zwrócone na nas. Szybkim krokiem poszliśmy w kierunku pracowni historycznej, żeby tam zająć moje ulubione miejsce pod ścianą. Ledwo usiadłam na miejscu do klasy wraz z dźwiękiem dzwonka wszedł pan Hariss.
- Dzień dobry, klaso. - przywitał się.
- Dzień dobry. - odrzekli nieliczni.
- Ostatnio mieliśmy temat o antycznym Rzymie. Proszę zostawić na ławce tylko długopis.
- Pan chyba sobie żartuje! - wydałam jęk niezadowolenia.
- Panno Evans, jeszcze raz się panna odezwie to zabiorę pannie kartkę i postawię jedynkę bez możliwości poprawy. - zirytowany zwrócił mi uwagę.
- Już nie będę. - przewróciłam oczami, ale staruszek chyba tego nie zauważył.
Przez tą jebaną kartkówkę i nauczyciela stwierdziłam, że historia jest najgorszym przedmiotem w dziejach. Na szczęście inne lekcje minęły dość szybko. Już miałam iść na przystanek, kiedy zatrzymała mnie czyjaś ręka.
- Poczekaj Ann. - krzyknął Christian.
- Czego? - warknęłam zmęczona dzisiejszym dniem.
- A może by tak moją ulubiona przyjaciółka wyskoczyła ze mną na pizzę? - zaproponował.
- Ulubiona, bo jedyna, hmm? Ughhh, no niech Ci będzie. - zgodziłam się.
- Pff, mam dużo przyjaciółek. -próbował się bronić.
- Wymień chociaż trzy. -przewróciłam oczami. - Albo ehh... opowiesz mi przy pizzy. - właśnie doszliśmy do naszej pizzerii.
W porównaniu do Chrisa weszłam do budynku spokojnym krokiem i podeszłam do naszego ulubionego miejsca pod oknem, gdzie mogliśmy obserwować przechodniów. Blondyn po chwili dosiadł się, informując mnie, że zamówił hawajską dla mnie.
- No to wymień te swoje "przyjaciółki"... - przerwałam panującą ciszę.
- No to ty i ten... - zaczął się jąkać.
- Ha, wiedziałam! - wykrzyknęłam w geście zwycięstwa.
- Dobra, to może zacznijmy się szykować na koncert, odprowadzę cię do domu.
- Jeśli muszę...
Na szczęście pizzeria mieści się blisko mieszkania. Nie minęło 5 minut, a już stałam przed jakże znanymi mi drzwiami.
- Przyjadę po ciebie o szóstej. Masz być gotowa. - wypowiedział głosem nieznoszącym sprzeciwu.
Z wielką chęcią weszłam do rodzinnego gniazdka i zatrzasnęłam drzwi przed nosem blondyna.
***
Przepraszam, że nie dodałam wcześniej, po prostu wszystkie sprawdziany i brak czasu, mam nadzieję, że się wam spodoba.
Pod koniec pisania znikła mi wena, więc końcówka może trochę odbiegać od waszych oczekiwań.