Rozdział 6

1.8K 173 1
                                    


Upłynęło kilka długich dni, nim w końcu doszedłem do siebie na tyle, by być w stanie z kimkolwiek porozmawiać. Oczywiście, pierwszą osobą, do której się odezwałem, był Reo. Chociaż Riko, usłyszawszy o tym, co się wydarzyło zabroniła służbie mnie niepokoić, Mibuchi przychodził do mnie w każdej wolnej od pracy chwili. Stał się mi jeszcze bliższy niż wcześniej, nie tylko ze względu na wsparcie, które okazywał, ale również za troskliwą opiekę, którą mnie obdarzał.

– Aida-sama wkrótce przyjdzie cię odwiedzić – powiedział pewnego popołudnia, powróciwszy od jednego ze swoich klientów. Kurtyzana, której usługiwał pochorowała się, toteż zmuszona była zostać w swym pokoju, co jednak nie zwalniało Reo z pozostałych jego obowiązków – od rana przyjął już trzech klientów.

– Myślisz, że ukarze mnie za to, iż nie zadowoliłem jednego z najważniejszych tutejszych gości?

– No co ty!- Reo spojrzał na mnie z uśmiechem.- Owszem, właściciele burdelu mają w zwyczaju karać pracownice za źle wykonaną pracę, ale Aida-sama i Hyuuga-sama aż za dobrze znają Haizakiego. Nawet, jeśli się uskarża, to nic sobie z tego nie robią, upominają jedynie kurtyzany. A w tym wypadku Momoi, bo to ona głównie go przyjmuje. Ale ile razy można mówić jej, by bardziej się starała, skoro Haizaki jest wiecznie niezadowolony?- Mibuchi wzruszył ramionami i pokręcił z rezygnacją głową.- Nie, nie masz się czym przejmować, Ryou-chan! Na pewno będziecie rozmawiać o... no wiesz, tamtym dniu. Ale nic ci nie grozi, bez obaw.

– Mam taką nadzieję – westchnąłem, ostrożnie poruszając się na futonie. Skrzywiłem się lekko, czując delikatne szczypanie odbytu. W gruncie rzeczy jednak ból ten był miliardy razy lepszy niż to, co czułem dzień po gwałcie. Dzięki maściom, którymi smarował mnie Reo, z dnia na dzień czułem się coraz lepiej. Wkrótce miałem powrócić do pracy, lecz wciąż wahałem się między posłuszeństwem Aidzie-sama, a ucieczce przed okrutnym światem kurtyzan.

– Jak się czujesz, kwiatuszku?- zapytał Reo, uśmiechając się do mnie łagodnie.- Potrzeba ci czegoś?

– Nie, dziękuję.- Również uśmiechnąłem się do niego, delikatnie ściskając jego dłoń.- Już wystarczająco wiele dla mnie zrobiłeś. Chyba nigdy ci się nie odwdzięczę.

Usłyszawszy moje słowa, Reo wyraźnie się rozpromienił. Otwierał właśnie usta, by coś powiedzieć, kiedy nagle shoji naszego pokoju rozsunęły się, a w progu ujrzeliśmy Riko Aidę. Miała na sobie jedwabne, biało-czarne kimono przewiązane czerwonym pasem, w brązowych włosach tkwiła wpięta czerwona róża. Jej twarz wyrażała powagę, choć w oczach tliły się małe iskierki radości, jakby mimo wszystko tego dnia dopisywał jej humor.

– Moja pani.- Reo skłonił się przed nią nisko, a kiedy ta odpowiedziała skinieniem głowy, zabrał grzebień oraz małe lusterko i opuścił pokój, zostawiając nas samych.

– Witaj, Ryouta – powiedziała Aida, podchodząc do mnie i przysiadając na piętach tuż przy moim futonie.

– Pani...- Spróbowałem się podnieść, by odpowiednio ją powitać, jednak ta położyła dłoń na mojej klatce piersiowej i pokręciła głową.

– Nie nadwyrężaj się – powiedziała.- Winnam ci przeprosiny za to, że przychodzę do ciebie dopiero teraz. Usłyszałam o twoim nieszczęściu tego samego dnia, gdy się ono wydarzyło, jednakże byłam zmuszona wyjechać w interesach. Sporo jednak o tobie myślałam. Jak się czujesz?

– Czuję się nie najgorzej – przyznałem.- Reo opiekował się mną jak młodszym bratem, zapewnił mi... uhm, opiekę medyczną. Dzięki niemu powoli się regeneruję.

Chryzantema ||Aomine x Kise||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz