Roz.2 Wstajemy...

55 2 2
                                    

Dom Morderstw 28 sierpnia 2011
Godzina 16.20

*Matt i Scott*
Obudzili się gdzieś w piwnicy, przywiązani sznurami do krzeseł. Matt miał wielką dziurę z tyłu głowy, a Scott poderżnięte gardło. Obydwoje w ciszy i w strachu myśleli jak to możliwe,że z takimi obrażeniami wogóle żyją... Bali sie odezwać, by przez przypadek nie zdradzić się sprawcy. W tym czasie obydwoje przyglądali się pomieszczeniu. Piwnica była duża i miała kilka wnęk, ściany były brudne i pomazane jakąś ciemną cieczą, mężczyźni myśleli o jednym...krwi, ale czy ich,czy może kogoś innego? W miejscu gdzie siedzieli było wiele półek z jakimiś dziwnie wyglądającymi słoikami,definitywnie coś tam się znajdowało. W rogu pokoją stała brudna, zardzewiała wanna z nogami a'la lwie łapy. Scott kątem oka dostrzegł,że coś się tam znajduje,lecz w momencie gdy chciał zidentyfikować ową rzecz oboje usłyszeli kroki na schodach. W ułamku sekundy zamkneli oczy i modlili się do Boga o albo wybawienie i pomoc, albo o nagłą bezbolesną śmierć.
Usłuszeli ten sam mroczny głos.
-Wstajemy panowie. Dośc już spania mamy wiele do wytłumaczenia. Scott przecież widzę,że mrużysz oczy a ty Matt przestań się tak trząść - powiedzial to Tate, a na koniec zaśmiał sie okropnie.
Pierwszy odezwał się Matt.
-Czemu?!? Czemu chciałeś nas zabić-załkał żałośnie
-Poprawka "Czemu was zabiłem?"- odparł ze śmiechem Tate.
-Jak to zabiłeś,przecież...-zaczął Scott
-Nie,nie żyjecie,przynajmniej nie tak jak kiedyś-przerwał mu sadysta
-Jak to nie tak jak kiedy...?- zaczął denerwować się Matt.
-Może zacznę od początku, mamy przecież tak sobię zażartuję caaałą wieczność. Dosłownie i w przenośni- mrugnął do nich zawadiacko.
Faceci zaczeli mocno denerwować się na tego gówniarza, takie głupie żarty. Ale z drugiej strony bali się go jak cholera, no bo przecież nie wiadomo co on im może zrobić.

*Tate*
Ehhh uwielbiam być "panem". Oni się mnie boją, a ja mam nad wszystkim kontrolę, a najlepsze jest to,że oni nie mogą mi nic zrobić, bo przecież się nie da... Te ich przerażone oczy, zaryczane głosy proszące o odpuszczenie. Mhmm muzyka dla moich uszu.
-Panowie, zacznijmy od początku... Jakieś 70 lat temu pewna dość zamożna rodzina mieszkała tu. Facet-jakiś chory alkoholik lekarz. Kobieta-rządna pieniędzy i sławy aktorka.-znudzenie opowiedał, poświęcając wiekszą uwagę swoim paznokciom,niż słuchaczom- No i ich dziecko rozwydrzony bachor. Rodzina jak rodzina, ale coś się tam stało, i żona zamordowała męża i dziecko,a potem sama popełniła samobójstwo.
W tym momencie obok Tate'a staneła kobieta z dzieckiem na rekach, a obok niej pojawił się starszy facet w stroju chirurga. Ich ubrania świadczyły,że pochodzili z lat 40.
-Co jest kurwa?!?- krzyknął Matt
W tym samym czasie Scott rozważał czy nie zaczął nagle chorować na jakąś schizofrenię czy inne gówno, a Tate? Jak to Tate stał niewzruszony i czekał,aż będzie mógł kończyć historię.
-Mogę?... No dobra lecimy dalej. Na czym to ja? Aha no dobra...
I tak owa rodzinka popaprańców nawiedza ten dom do dziś, i to od nich się zaczęło. Morał z tego taki,że każdy kto umrze w tym domu,w tym domu już zostanie.
-zakończył Tate
-A ty? Jak zginąłeś?- zadał pytanie Scott.
-To cię powinno jak najmniej interesować.-odparł chłodno chłopak.

























------------------------------------------------------

Moi drodzy oto drugi rozdział mojego opowiadania, jest to moje pierwsze spotkanie z pisaniem dla kogoś, więc prosze jaśli się spodoba to poinformujcie mnie, bo baaardzo się staram!
Buzi

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 13, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Tate- Młody zabójcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz