Rozdział V [Obi-Wan Kenobi]

1.1K 117 12
                                    

Podjechałem pod samo podwórko Skywalkerów, zatrzymując pojazd na krawężniku. Wyszedłem i otworzyłem matce Anakina, żeby wysiadła. Potem wziąłem jej rzeczy z tylniego siedzenia i pomogłem zanieść do domu, za wszystko serdecznie podziękowała i obiecała, że z całą pewnością powiadomi mnie o powrocie syna. Wszystko idzie jak przemyślałem, co za ulga. Anakin nawet się nie spostrzeże, kiedy złożę mu domową wizytę, więc nie będzie miał jak uciec.
***
Powiesiłem kurtkę na wieszaku, który znajdował się tuż przy drzwiach wyjściowych, lub wejściowych, w zależności od której strony na nie patrzeć. Koło moich nóg od razu zaczęła kręcić się moja kotka.
- Cześć łobuzie. - powiedziałem z uśmiechem patrząc w jej szarozielone oczy - Pewnie głodna jesteś.
Ruszyłem spokojnym krokiem do kuchni, aby nasypać karmy do miski Dris, oraz sobie zrobić coś na ząb. Wróciłem na korytarz trzymając w dłoni miskę z płatkami zalanymi mlekiem, przy okazji łapiąc moją teczkę z dokumentami, którą wcześniej położyłem na komodzie. Rozsiadłem się w salonie i włączając telewizor jadłem mój lunch. Chyba mogę to tak nazwać... Skakałem po kanałach, aż w końcu na jednym z nich natrafiłem na Dr. House'a. Jako, że jest to mój ulubiony serial zacząłem go oglądać, pomimo tego, iż każdy odcinek znam na pamięć. Odstawiłem puste naczynie na szklaną ławę, następnie wziąłem się za sprawdzanie ostatniej klasówki z astronomii oraz grawitacji klasy pierwszej "D". Zapomniałbym się przez to przebrać, wszystko odłożyłem na bok i w trybie natychmiastowym znalazłem się w mojej sypialni. Wyciągnąłem jakiś t-shirt wraz z czarnymi jeansami zrzucając z siebie koszulę, czarne spodnie oraz marynarkę, od razu ubrałem mój luźny strój. Co z tego, że w tym samym momencie wracałem na kanapę. Oparłem się podkurczając nogi. Czas zabrać się za pracę.
***
W całym mieszkaniu rozległa się muzyka z mojego telefonu. Cholera, która godzina? W każdym razie jest ciemno. Sobie ludzie wybrali porę na dzwonienie, kiedy odsypiam ostatnie dwie noce. Zdjąłem z twarzy kolejny arkusz papieru, następnie przetarłem zaspane oczy.

"Oh, think twice, 'cause it's just another day for
You and me in paradise
Oh, think twice, 'cause it's just another day for you,
You and me in paradise"

Już, już odbieram, spokojnie. Usilnie próbowałem namacać moją komórkę, która niebezpieczne warczała (czt. wibrowała na szklanej powierzchni) na ławie.
- Z tej strony Ben Kenobi, z kim mam przyjemność? - mruknąłem do słuchawki, dusząc w sobie chęć ziewnięcia. Nawet nie zerknąłem na numer telefonu, ale cóż...
- Shmi Skywalker, mama Anakina...
- Och przepraszam, nie poznałem. - zapomniałem, że miałalem dziś przyjść i porozmawiać z moim nagannym uczniem.
- Nic nie szkodzi, chciałabym powiadomić o tym, że syn wrócił, może pan przyjść. - odpowiedziała spokojnie.
- Miło mi to słyszeć. - nie dało się niezauważyć, iż się cieszę - Będę za jakiś czas. Do zobaczenia.
Odpowiedziała mi, a ja się rozłączyłem, zaraz potem zerwałem się na równe nogi. Zebrałem wszystkie dokumenty w jedno miejsce, aby nie walały się po podłodze, kanapie i stole. Poszedłem do łazienki, aby jeszcze umyć zęby. Szybko wybiegłem biorąc klucze wraz ze skórzaną kurtką. Zamknąłem mieszkanie i zbiegłem z czwartego piętra po schodach, w całej klatce schodowej rozlegało się echo z każdym moim następnym krokiem. Wsiadłem za kierownicę czerwonego volvo, na którego wydałem kupę pieniędzy, ale uporczywie chciałem go mieć, dlatego nie oparłem się pokusie.
***
Zapukałem do drzwi, oczekując na otworzenie ich. Stanął w nich znużony chłopak ze szklanką soku, lecz kiedy mnie zobaczył zaraz oprzytomniał. Nie zdziwiłem się. Odsunął się od drzwi, a za nim od razu pojawiła się pani Skywalker.
- Niech pan wejdzie... - powiedziała.
- Nie wejdzie. - warknął Anakin.
- Ależ wejdzie. - przekomarzała się z nim pani domu.
- W takim razie ja wyjdę. Marley, do nogi. - mruknął, a obok niego zjawił się duży, brązowy pies. Przypiął mu smycz i minął mnie, przy okazji trącając.
- Pójdę z nim. - odpowiedziałem jego matce na jej pytający wyraz twarzy. Westchnęła tylko z rezygnacją zamykając za mną drzwi. Potruchtałem za chłopakiem, który przyspieszył kroku słysząc mnie. Na szczęście w szkole byłem dobry z wychowania fizycznego i go dogoniłem.
- Po chuj tu przylazłeś? - powiedział wściekły. Powinien się cieszyć, że nic nie powiedziałem jego matce, tylko sam chcę z nim to jakoś rozwiązać.

- - - - - -
Dziękuję Vii za korekte ♥
Oraz mrs_skywalker_watson i NihonyXx za pozytywnie nastawienie do pisania XD

Jeśli ci się podoba zostaw komentarz lub gwiazdkę. To bardzo motywuje ♥

Another Day In Paradise [Obikin]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz