czapter łan

86 11 1
                                    

-STEFAN! STEFAN!- krzyczala oktaviana czujac bol od ktorego malo nie umarla. delikatnie zrelaksowal ją masaż wywołany biegnącym przyjacielem pod którym trzesla się ziemia.
-co sie stało okti?- zapytał sapiac co słowo. pot lał się z jego czoła i trąby. oj stefcio pora zacząć regularnie trenować.
-CHYBA UMIERAM!- krzyczała wiercac się to na lewo to na prawo.
-weź przestań, nawet tak nie mów. po prostu zaraz będziesz rodzić mała- odpowiedział spokojnie
-mała to twoja pała- zmarszczyła brwi i zaczęła się czołgać w stronę najbliższego jeziora. poczuła, że ktoś ja podnosi. oczywiscie był to stefan.
-sory mała. ugh, nie mała. wreszcie bedziesz miała dziecko. jejku też się tak cieszysz jak ja?- odłożył ostrożnie oktaviane do wody.
-raczej nie. ALE CHYBA JUŻ WYCHODZI. AAAAAUUUUUUUUUAAAUUU- zawyła niczym kiesza. stefan zchylil się do wody i wyjął stamtąd jedna maluczką duszę. mial krótkie nóżki i był strasznie chudy jak na dziecko oktaviany.
-jak..- odwrócił gazelke brzuchem w swoją stronę- go nazwiesz?
-może messi bo czemu nie- szybko jednak rozmyslila się- ale nie wolę BOŻYDAR!

boży-darOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz