Prolog.

25 3 0
                                    


Witaj pamiętniku, witaj czytelniku.
Może na początek opowiem coś o sobie? Tak, czuje, że jesteś za.
A więc mam na imię Kaja. Mam 19 lat, każda inna osoba w tym wieku wkracza w dorosłość. Ja już w nią wkroczyłam dwa lata temu. Od czego to się zaczęło? A więc od początku.
Był piękny czerwcowy dzień. Słońce oświetlało każdy zakątek ziemi. Mój piękny Kraków najbardziej. Ten dzień to też zakończenie roku szkolnego. Pewnie dlatego słońce tak dawało. Tego dnia byłam wyjątkowo z siebie dumna. Pierwsza klasa liceum zakończona paskiem. Przez całe gimnazjum nie spotkała mnie taka nagroda i moja praca nie była wynagrodzona. A tego dnia wszystko było inaczej. Tryskałam radością. Aby uczcić mój sukces, oraz moich znajomych udaliśmy się do MacDonalda. Może banalne, ale właśnie tak spędzaliśmy swój wolny czas, prawie zawsze. Wszyscy pracownicy już nas znali, byliśmy stałymi bywalcami. Bywały dni, że przesiadywaliśmy od otwarcia do zamknięcia. Zwykły MacDonald a dla nas wyjątkowy. To tutaj tworzyło się wiele naszych wspomnieć, ale nie tylko. Była 15, rozmawialiśmy wygłupialiśmy się. Nagle zadzwonił mój telefon. Dzwonił mój tata. Jego drugie zdanie, zrujnowało ten dzień, cały mój świat. Zemdlałam. Dzięki mojemu chłopakowi Kacprowi dotarłam do domu. Gdy siadłam na kanapie, on objął mnie ramieniem i pozwolił się wypłakiwać w koszulę która z białej stała się czarna. Po kilku minutach do salonu weszli moi rodzice. Moja mama ledwo się trzymała, to tata w tamtym momencie był dla niej podporom. Usiedli naprzeciwko nas. Nie byli zdziwieni widokiem Kacpra, bo on tu był stałym bywalcem. Arek uwielbiał się z nim bawić. Właśnie Arek.
-Pogrzeb będzie za 4 dni. W rocznicę śmierci babci. - tata wreszcie przełamał tą ciszę bólu. Jego serce było w strzępach. Jego synek zginął w wypadku, można przeżyć większe załamanie?
-Co się wgl stało? - słowa nie mogły wyjść przez moje gardło.
-Arek i pani Kasia mieli Ci zrobić niespodzianke. Mieli przyjść po Ciebie do szkoły. Areczek był taki wesoły, bo chciał swojej siostrzyce zrobić niespodziankę.. - mama nie dała rady dokończyć. Dlatego to tata kontynuował.
-Przechodzili skrzyżowanie i wtedy jakiś kierowca uderzył centralnie w nich. Arek zmarł na miejscu, jak ten kierowca. Pani Kasia trafiła do szpitala, ale zmarła.
Nie chciałam kontynuować tego tematu, po prostu wtuliłam się mocniej w Kacpra i powoli zaczęłam uświadamiać sobie , że straciłam mojego małego braciszka.
4 dni później.
Te cztery dni to najgorszy okres mojego życia. Czułam ogromną pustkę w sercu. Jeszcze większą pustkę można było czuć w domu. Arek był bardzo rozbrykanym dzieckiem, miał w końcu 3 latka. Codziennie rano wpadał do mojego pokoju i mnie budził. Między nami było 14 lat różnicy, ale kontakt mieliśmy wspaniały. Każdy mi zazdrościł takiego brata. Do Kacpra cały czas mówił szfagier, co było w jego wykonaniu bardzo słodkie, a teraz już tego wszystkiego nie będzie. Nasze życie powoli zaczyna powracać do normalności. 4 dni, to mało, bardzo mało aby pozbierać się po stracie swojego dziecka. Ale oni są silni. Wspierają się nawzajem. Mama jest psychologiem, powoli to przetrawia, pomaga tez tacie. Musimy żyć dalej dla niego. Kacper można powiedzieć, że wprowadził się do naszego domu. Jego mama przywiozła mu nawet rzeczy. Byłam z nim dwa lata, często zdarzało się, że u nas nocował, ale nie aż tyle czasu. Cały czas ze mną siedział i mnie wspierał. A był początek wakacji, wiec mógł korzystać.
-Kaja, jesteś gotowa? - zapytał mój tata.
-Tak.
Tata objął mnie i mamę i wyszliśmy z domu, odprowadzić naszego aniołka do nieba. Pod kościołem czekał na mnie Kacper. Objął mnie najmocniej jak mógł i teraz to on mnie prowadził.
Po całej mszy udaliśmy się na cmentarz. Wszyscy daliśmy radę. Bo jesteśmy silni i żyjemy dla niego.
Miesiąc później.
-Kaja, musimy porozmawiać.
-Już idę. - tak jak tata poprosił zeszłam na dół. Nasze życie mniej więcej się stabilizowało. Tata chodził do pracy, mama tez. Pomimo pustki w sercu dawaliśmy radę.
-No więc o co chodzi? - zapytałam z lekkim uśmiechem.
-Po tym co się stało, jest nam trudno. Mamie, mi i oczywiście tobie. Areczek to nasze słoneczko które rozświetlało nam każdy dzień, dlatego jak codziennie musimy patrzeć na to wszystko, a to wszystko nam go przypomina. Chcieliśmy coś zmienić i trafiła się okazja.
-Dokładniej możesz?
-Jak wiesz, mój wspólnik mieszka w Hiszpanii, a właśnie teraz chciał wrócić do Polski. Nie układa mu się z żoną i dlatego chcieli by na nowo zacząć wszystko w Polsce. Co za tym idzie nasza firma w Barcelonie nie może zostać bez prezesa który by tym wszystkim dowodził. Dlatego zgodziłem się tam wyjechać. Mama wyjeżdza , ze mną. A teraz musisz się zastanowić jak chcesz ty.
-A co mam do wyboru? - nie zamierzałam się na nich denerwować, bo ja to rozumiałam. Doskonale to rozumiałam.
-Oczywiście, wyjechać z nami. To byłaby dla nas najlepsza opcja. Ale rozumiem, że masz Kacpra i życie tu, więc możesz zostać w Polsce, tylko ktoś musiałby zostać twoim prawnym opiekunem. Oczywiście, mieszkałabyś w tym domu i byśmy wysyłali Ci pieniądze.
-Musze się zastanowić, do kiedy mam wam dać odpowiedź?
-Za miesiąc Norbert chciałby być już w Polsce, bo jego dzieci do szkoły i wgl.
-Powiem wam jutro. A teraz idę się położyć, za dużo wiadomości - zaśmiałam się nerwowo i pożegnałam się z rodzicami.

-Dobranoc - krzyknęli, przecież wiadome będzie że usnę.

Coś co zostaje na zawsze.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz