Mecz

4 1 1
                                    


Ignacy podbiegł do bramki, klnąc pod nosem. Nienawidził gdy była jego kolej robienia za bramkarza. Teoretycznie mógł z łatwością złapać piłkę w dłonie, ale był z lekka niezdarny - chociaż minęło półtora roku od skoku wzrostowego, nadal nie był przyzwyczajony do swoich długich kończyn.

Jęknął gdy Pykson odebrał piłkę Rafałowi i zaczął biec w stronę drugiej bramki. Nie powinien chcieć by drużyna przeciwna ją przechwyciła, ale wtedy przynajmniej coś by się działo. Usiadł w bramce po turecku, opierając brodę o dłoń.

Pykson kopnął z całej siły piłkę, która minęła wyciągniętą nogę Majtka i zatrzymała się na siatce. Pykson podskoczył, ściągając przez głowę koszulkę którą cisnął w dziewczyny siedzące na ławce. Niekonieczna dostała nią w twarz, a Marysia i Dżulia odsunęły się od niej z obrzydzeniem. Alek głośno zaklął, również zdejmując koszulkę.

Oh.

Ignac podniósł głowę, a jego oczy wyraźnie się rozszerzyły. Oczami wyobraźni widział krople potu spływające z szyi Alka, w dół po jego klatce piersiowej i mięśniach brzucha, aż wreszcie znikały przy gumce jego szortów.

Oh.

Ignacy podskoczył, łapiąc w ostatniej chwili piłkę kopniętą przez Grześka. Dziewczyny zawyły - z litości kibicowały drużynie Majtka.

"Co się z tobą, kurwa, dzieje?!" Wrzasnął Pykson, przyjmując podaną przez Ignaca piłkę. "Krzysiu, możesz go zmienić?"

Krzysiek pokiwał głową i potruchtał do bramki. Pykson podał do Maćka.

"Ignac, ogarnij się" Klepnął go po plecach i pobiegł dalej.

Ignac, ogarnij się.

Potrząsnął głową i spojrzał na ławkę dziewczyn. Niekonieczna pomachała mu, uśmiechając się flirciarsko.

Myśl o niej.

Ale nie ważne jak bardzo się starał, jego myśli powracały do pewnego blondyna śmigającego po boisku bez koszulki.

Lubię Mówić z TobąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz