ROZDZIAŁ 4

5.1K 510 328
                                    

Musiałam doprowadzić się do porządku. W stanie, w jakim aktualnie się znajdowałam, nie rozpoznałabym demona, nawet gdybym na niego nadepnęła. Miałam zadanie do wykonania i było ono w tym momencie moim priorytetem, ale żeby wykonać je jak należy, potrzebowałam czegoś więcej, niż garść mistycznego proszku czy sztylet z piekielnej stali. Te dwie rzeczy nadawały się idealnie, jeśli w grę wchodziło polowanie, jednak gdy zachodziła potrzeba zbierania informacji, cóż... Musiałam uzbroić się w coś bardziej... wyszukanego.

Było wczesne popołudnie, kiedy zaparkowałam przed sklepo-lombardo-księgarnią mojego znajomego. Sprzedawano tu nie tylko różnego rodzaju woluminy czy sprzęty elektroniczne, lecz także broń oraz kuglarskie przedmioty „spod lady".

Pchnęłam drzwi z rozmachem i tym samym zaanonsowałam swoją obecność irytującym odgłosem niewielkiego dzwoneczka, który przytwierdzony był do framugi. Ruszyłam do przodu, a jak tylko zbliżyłam się do kontuaru, z zaplecza wyskoczył leciwy mężczyzna.

– Bry – wymamrotał.

– Dzień dobry, zastałam Leonarda? – zagadnęłam, ukradkiem omiatając wzrokiem pomieszczenie.

– Wyjechał.

Cóż, tego się nie spodziewałam.

– Dokąd? – zapytałam zdziwiona.

– W interesach.

– Daleko? – dociekałam, zaglądając przez jego ramię. Chciałam się upewnić, że mnie nie okłamywał. Leo często udawał, że go nie było, podczas gdy tak naprawdę siedział z tyłu lokalu i grzebał przy jakichś nowych mieszankach. Czasem przepadał na wiele godzin, innym razem na całe dnie. Ciężko złapać z nim wtedy kontakt, bo zakopany pod stertą książek, ziół oraz różnorodnych wywarów, zapominał wręcz o jedzeniu, piciu, czy nawet śnie, nie wspominając już o umówionych spotkaniach.

– Można tak powiedzieć – rzucił krótko.

– A kiedy wróci?

– Jak skończy – udzielił mi kolejnej wymijającej odpowiedzi.

– To znaczy?

– Słuchaj, potrzebujesz czegoś, czy tak sobie wpadłaś na pogawędkę? – bąknął, a ton jego wypowiedzi ewidentnie świadczył o tym, że istniało tysiąc miejsc, w których wolałby teraz być.

– Tak. Potrzebuję... – ściszyłam głos – ...zabezpieczenia.

– Cóż, kondomy się skończyły, skarbie. Spróbuj nie rozkładać nóg.

Zacisnęłam palce w pięści. Warknęłam cicho, aby tęczówki moich oczu na parę sekund zaiskrzyły szafranowym blaskiem. Ta barwa była daleka od bursztynowego spojrzenia demonów, ale wystarczyła, żeby zrobić na nim wrażenie. Mężczyzna się wzdrygnął i wbił we mnie zlękniony wzrok.

– Myślałam raczej o czymś bardziej... przydatnym – wysyczałam.

– Jasna sprawa! Mamy Desert Eagle o kalibrze magnum czterdzieści cztery, trzydziestkę ósemkę Colta Pythona w wersji special, dziewięciomilimetrową Berettę z dwurzędowym magazynkiem o pojemności piętnastu naboi... – powiedział i przerwał na chwilę, żeby zaczerpnąć powietrza – ... a jeśli interesuje cię jakiś Remington czy Uzi, to też można zaaranżować.

– Nie jestem generałem żadnej małej armii! – Zaśmiałam się sarkastycznie. – Potrzebuję czegoś, co pomoże mi utrzymać demona w ryzach, kiedy będę z nim polemizować. Coś mocniejszego niż mirra i bukszpan, których zazwyczaj używam. Rozumiesz, co mam na myśli? – Oparłam łokieć o ladę. – Leo zawsze trzyma na zapleczu jakieś wynalazki, jednak z twojej miny wnioskuję, że nie masz bladego pojęcia, o czym mówię...

Tylko Żywi Mogą Umrzeć - Tessa Brown - Tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz