Przykro mi,ale następny rozdział pojawi się jak będzie 15 gwiazdek. Wierzę w was kochani ;c <3
„I promise. ʿʿ
Mellody POV
Obudziłam się z niemiłosiernym bólem kręgosłupa. No tak, zasnęłam podczas odrabiania pracy domowej. A ponoć szkoła nie wymęcza człowieka. Zauważyłam odrobinę mojej śliny na wypracowaniu. Mimowolnie się skrzywiłam, co ja tu dalej robię? Odskoczyłam niczym oparzona po ciuchy i czystą bieliznę,aby wziąść prysznic. Po niespełna dziesięciu minutach, wyszłam odświeżona i pachnąca. Ubrałam się w ciuchy,aby nie paradować w samej bieliźnie. Dzisiaj postawiłam na; czarne rurki z wysokim stanem, białą bokserkę a na to czerwoną koszulę w kratę. Z tego co mi wiadomo to dzisiaj mam pięć lekcji, więc odetchnęłam z ulgą. Nie mamy w-fu - ponowne odetchnięcie. Nie zrozumcie mnie źle, bo jestem dobra ze sportu, jednak zbyt leniwa. Jedyne, normalne wytłumaczenie. Nie rozmyślając się dłużej przełożyłam torbę przez ramię, łapiąc po drodze jabłko w rękę,aby zacząć je konsumować. Spojrzałam w lustro poprawiając moje rozpuszczone, brązowe włosy. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia, tak na lepszy dzień. Zarzuciłam na jedno ramię czarną, skórzaną kurtkę. Musiałam wyglądać jak jakaś skejterka. Nie przeszkadzało mi to. Miałam nadzieję,że dzisiaj uniknę rozmowę z Justinem. Nadzieja matką głupich...
***
Będąc już w szkole stałam przy swojej szafce, gdy nagle wypadła mi moja książka od francuskiego. Cholera, gdzie ona?!
- Szukasz tego? - usłyszałam delikatny, nieśmiały głosik . Odwróciłam się do postaci, którą okazała się być śliczna blondynka z okularami na nosie. Była ubrana schludnie, co wprawiało mnie w wrażenie,że pochodzi z bogatej rodziny i jest popularna. Jednak okulary wszystko psują.
- Tak, dziękuję ci..
- Perrie. Perrie Edwards. - przedstawiła mi się podając rękę, co zignorowałam przyciągając ją do uścisku. No co? Szukam przyjaciół. Oderwałam się od niej również się przedstawiając.
- Jestem Mellody Clarks, nowa tutaj. - uśmiechnęłam się przyjaźnie do niej, co nieśmiało odwzajemniła. Jest bardzo nieśmiała, tak jak ja kiedyś. Stare czasy...
- Oprowadzić cię może? Jaką masz lekcje teraz?- sypała pytaniami, co już mnie zirytowało. Jednak powstrzymałam się od wywrócenia oczami.
- Spokojnie.- uśmiechnęłam się szczerze - Mam teraz francuski, a ty?- zapytałam poprawiając torbę na ramieniu, która mnie uwierała.
- Też, najwidoczniej razem się uczymy. - zamknęłam w czasie jej wypowiedzi swoją szafkę i ruszyłam wraz z nią pod klasę.
- Naprawdę? Nie widziałam cię jakoś w klasie..- powiedziałam niezręcznie, nie chcąc jej urazić. Skąd mogę wiedzieć, czy to nie typowa nastolatka która po usłyszeniu przykrego słowa, nie pójdzie się ciąć? Mam zbyt bujną wyobraźnię,wiem.
- Pewnie dlatego,że jestem nieśmiała. - powiedziała cichym głosikiem. Zrobiło mi się jej szkoda, bo zapewne ma z tego powodu problemy w szkole. Dlaczego by jej nie pomóc? Nie wybieramy rodziców, więc przyjaciół tak samo nie powinniśmy oceniać po wyglądzie i jego zachowaniu.
- Więc czas to zmienić. - uśmiechnęłam się pokrzepiająco do dziewczyny szturchając ją delikatnie w ramię, na co zareagowała szerokim uśmiechem. Oto chodziło. - Myślałaś kiedyś nad kupnem soczewek, jeśli mogę zapytać?- spytałam siadając razem z Perrie w ławce. Klasa była jeszcze pusta, bo weszłyśmy przed czasem.
- Skądże, pytaj śmiało- uśmiechnęła się- Zastanawiałam się, ale to mnie przeraża.- dokończyła robiąc grymas na twarzy.
- Uwierz,że to nie boli. - uśmiechnęłam się szeroko wyjmując przybory - Spróbuj.
- Masz rację,ale czy ty mogłabyś..em.- nie wiedziała jak się wysłowić,więc jej przerwałam.
- Tak pójdę z tobą po lekcjach, co ty na to?
- Oto mi właśnie chodziło, dziękuję ci. - przytuliłyśmy się. Naprawdę mogę polubić tę dziewczynę,wydaję się być w porządku. Rozbrzmiał dzwonek oznaczający rozpoczęcie lekcji, na czym się skupiłam. Zauważyłam,że nie ma Justina, ale nie zawracałam sobie nim głowy.
***
Po lekcjach miałyśmy iść na zakupy,więc tak też zrobiłyśmy. Pomogłam Perrie wybrać bardziej kobiece ubrania,które wyglądały na niej cudownie. Sama kupiłam sobie sukienkę, i nowe czarne buty, converse.
- Widzisz mówiłam,że soczewki są lepsze. Noś rozpuszczone włosy, a chłopacy będą lecieć do ciebie jak ćmy do światła. - powiedziałam pijąc już drugą kawę ze starbucksa.
- Masz rację, oby. - odpowiedziała rozpuszczając swoje, blond- biało (?) włosy. Była zadbana i śliczna,więc dlaczego nie miała tego pokazywać?
- Od razu lepiej. - uśmiechnęłam się, jednak mój uśmiech znikł gdy ujrzałam Justina wchodzącego do galerii. [ centrum handlowe ]
- Chodźmy gdzieś do łazienki, błagam.- powiedziałam błagającym głosem do Edwards, która nie wiedziała o co mi chodzi, jednak po zobaczeniu tego idioty od razu zrozumiała i zaczęła mnie ciągnąć w przeciwną stronę. Opowiedziałam jej wszystko o nim. Było to krótkie opowiadanie, bo samo go poznałam i już się na nim zawiodłam.
- Jest źle, on właśnie biegnie tu. - powiedziała szybko moja przyjaciółka odwracając się do tyłu, aby po chwili przyjąć wcześniejszą postawę.
- Czego on kuźwa chce.- syknęłam zatrzymując się i odwracając na pięcie do tego czubka, który był za blisko mojej twarzy. Odsunęłam się na bezpieczną odległość i spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.
- Mogę ci wytłumaczyć?- spytał z nadzieją oblizując spierzchnięte usta. Przestań to robić, deklu.
- Nie. - odpowiedziałam krótko, miejąc zamiar wrócić do przyjaciółki. Jednak jego uścisk na moim nadgarstku mi to nieumożliwił. Trochę za mocno mnie ścisnął, bo zabolało.- To boli.- syknęłam wyrywając się z jego uścisku.
- Przepraszam, nie chciałem. Daj wytłumaczyć, proszę. - błagał, lecz ja nie dałam za wygraną. Niech wie, że mnie skrzywdził. Dupek.
- Nie, Justin, nie! - krzyknęłam prawdopodobnie na całe centrum handlowe,jednak teraz mnie to nie obchodziło, gdyż byłam wściekła na niego.
- Ale..- nie dałam mu dokończyć, bo walnęłam go z otwartej ręki w policzek.
- Nie jestem żadną dziwką,że masz mnie zaliczyć. Zaliczyć możesz sobie test albo prawko, kutasie. Spierdalaj!- to były moje ostanie słowa wypowiedziane z jadem ,bo po tym wystawiłam mu przed twarzą środkowy palec uśmiechając się sztucznie i odchodząc z Perrie.
Dobrze mu tak.
Justin POV
To się robi już cholernie męczące. Wszędzie kłamstwa, które sam stwarzam. Dlaczego? Otóż Mellody ma pewną, nie szczęśliwą przeszłość, o której tylko wiem. Ona nie wie niestety, że wtedy ja ją uratowałem. Poznała mnie jako jebanego stalkera, którym nie chcę być ale muszę bo to jedyny z nią kontakt. Chcę jej wszystko wytłumaczyć,ale osobiście. Tylko,że jak?
Co do tego jak rozmawiałem z moim kumplem Chazem, to skłamałem. Oczywiście, że Clarks nie jest jakąś zabawką, którą chcę zaliczyć. Bzdura. Musiałem mu nagadać [skłamać], bo wtedy by się czegoś domyślił. W mojej pracy jest zasada- nikt nie może poznać czym się zajmujesz i co robisz. Za najdrobniejszy błąd mogę dostać w mordę. Moja praca nie jest jak każda inna, czyli - mechanik, sportowiec. Jak bardzo bym chciał.. Zajmuję się nielegalnymi narkotykami, sprzedawaniem broni, bądź zabijaniem. Czy tego chcę? Oczywiście,że nie. Ale muszę, bo już się do tego przyczyniłem i obiecałem coś ojcowi Mellody. Obiecałem, że będę ją chronić i bronić nawet jeśli, to kosztowałoby by moim życiem. Obiecałem.
_____________________
Pojawił się Justin i trochę poznaliście tajemnic, które niebawem się wydadzą.
See you soon, M
CZYTASZ
Love Yourself→ JBFF
FanfictionMellody, prowadzi spokojne życie jako nastolatka,która ma 17 lat. Mimo to nie uczęszcza już do szkoły. Pracuje u jej cioci w kawiarence,jednak z powodu problemów musi ponownie zacząć uczęszczać do szkoły. Tam poznaje Justina,który się wyjawnia. Wszy...