Dziś opuszczam szpital.. Kolejny już raz musiałam zmierzyć się z lekarzami i szeregiem badań. Nie znoszę tego, ale cóż mogę poradzić..
Siedziałam ze spakowaną torbą w oczekiwaniu na mamę. Trwałam tak przez dłuższą chwilę, kiedy ta weszła do mojej sali. Oczywiście na jej twarzy gościł promienny uśmiech. Odwzajemniłam gest równie szerokim uśmiechem.
Tęskniłam za nią.. Miałam już dosyć leżenia w łóżku, ale w końcu pozwolono mi wrócić do domu.. Mama bardzo się cieszyła. Dla niej to też bardzo trudne. Ale dzięki temu jeszcze bardziej doceniam wszystko co dla mnie robi. W moim życiu wiele się zmieniło, muszę sporo ukrywać. Unikam zbędnych pytań, wyjaśnień czy tłumaczeń. Choć wiele mnie to kosztuje, nie rezygnuję z niczego co chociaż trochę mnie uszczęśliwia, robię wszystko, to co zawsze.
Mama przywitała mnie czułym całusem w skroń i zajęła miejsce tuż obok obejmując mnie zarazem swoim opiekuńczym uściskiem.. Tak bezpiecznie czułam się jedynie w matczynych ramionach. Od razu wszelkie lęki odchodziły w niepamięć a na twarzy gościł spokój.
Czekałyśmy na lekarza prowadzącego, który miał wręczyć mój wypis. W tym czasie rozmawiałam z mamą o wspólnym wyjeździe swiątecznym do rodziny. Tak, był już 16 grudnia, śnieg przykrył zieloną trawę i puste drzewa, atmosfera zachęcała jedynie do "czołgania" się pod cieplutką kołdrą z kubkiem gorącej czekolady. O tym właśnie marzyłam.. Z zamyślenia wybiło mnie wtargnięcie do sali mojego lekarza. Wręczył mamie wypis i obie udałyśmy się do wyjścia.
Pożegnania i słowa otuchy były niepotrzebne, wiadome było przecież że niebawem znów się tu pojawię..Drzwi wyjściowe lekko się uchyliły, a w moją twarz uderzyła fala zimnego, świeżego powietrza.. Bardzo to lubiłam. Pokrywa śnieżna sprawiała, że świat wydawał się być bardzo jasny i radosny.
Na parkingu stał czarny ford ze srebrzyście mieniącymi się elementami. Nie mogłam się doczekać kiedy w końcu znajdę się w swoim domu. Zajęłam miejsce pasażera uprzednio wkładając torbę do bagażnika.. Po chwili mama odpaliła silnik i odjechałyśmy kierując się w stronę naszej posesji.
Jechałyśmy tak przez ponad 30 minut. Szpital znajdował się w większym mieście tuż obok mojej miejscowości, jednak przebicie się przez centrum zajmowało dość długi czas.. Minęłyśmy po drodze moje liceum. Jak zwykle pełno było tam samochodów, na pewno lekcje trwały w najlepsze.. Tęsknię za tym co miało tam miejsce, długie przerwy, wycieczki... Wiem, że dziwnie słyszeć to od nastolatki, ale naprawdę lubiłam uczęszczać do szkoły. Sprawiało mi to szczerą radość. Od jakiegoś czasu musiałam się z tym pożegnać.. Lubiłam uczyć się biologii. Czytam dużo książek w domu, we własnym zakresie, ale to nie to samo.
*
Wjechałyśmy na podjazd, mama zgasiła silnik. Wysiadłyśmy, tym razem mama zabrała moją torbę. Nie miałam siły iść. Skierowałyśmy się w stronę drzwi. Mama nerwowo szukała kluczy w torbie, kiedy je znalazła od razu włożyła jeden z nich do zamka i przekręciła. Ukazał mi się obraz, za którym bardzo tęskniłam.. Mój dom w środku jest bardzo przytulny, jest spory owszem, ale czuje się tu bardzo bezpiecznie. To moje miejsce na ziemi.. Właściwie, swój czas spędzam jedynie tutaj..Musiałam zacząć się pakować. Kolejnego dnia miałyśmy z mamą wyjechać do rodziny, tak jak wcześniej to omówiłyśmy, więc podążłam od razu do swojego pokoju, mialam dość leżenia więc poszłam się wykąpać. Ogrzewałam się w wannie jakieś 20 minut, potrzebowałam się zrelaksować. W pakowaniu musiała pomóc mi mama, sama nie dałabym rady.. Niestety nie mam ojca, czasami bywa naprawdę ciężko. Wiem, że mama bardzo się stara, ale czasami brakuje mi rozmowy z ojcem.. Zginął jakiś czas temu w wypadku. Nie mogłyśmy się z mamą otrząsnąć. Od jakiegoś czasu ja również sprawiam kłopoty i choć wiem, że to nie moja wina, dręczą mnie wyrzyty sumienia, że mama musi to znosić przeze mnie... Nasze życie jest bardzo problemowe, wiele od nas wymaga, ale dzięki temu, że jesteśmy razem i wpieramy się - jest lepiej.
Wyszłam z łazienki, przebrałam się w piżamy, a po chwili w pokoju pojawiła się szczuplutka brunetka z dość sporą walizką. Wyciągnęłam swoje ubrania i kosmetyki. Wszystko to powędrowało do niej.
Wyjazd o 7.00 rano.