3

64 16 2
                                    

To niemożliwe! Naprawdę absurdalne! Obejrzałam ponownie łapy. Pokryła je różowa krótka sierść. Z gracją wskoczyłam na umywalkę, oparłam się o lustro przednimi kończynami i spojrzałam w odbicie.

- Miaaaau! - Zjeżyłam włosy na grzbiecie.
Nie, ja wcale nie jestem kotem. Zaraz się obudzę - myślałam. Próbowałam się uszczypnąć, ale poduszeczki na spodzie przeszkadzały za każdym razem. Miękki chód dzięki nim nawet ujdzie, ale reszta czynności szła z trudem. Wyszukałam w szufladzie niebieską karteczkę, a z piórnika pyszczkiem wyciągnęłam długopis. Chwila, co ja chciałam konkretnie zrobić? Napisać list? O czym? Nie mogłam napisać "Mamo i tato, opuszczam was, bo zmieniłam się w różową kicię.". Za głupie.
Intensywnie myślałam nad tym, co im przekazać. W końcu naskrobałam koślawym drukiem:
"Muszę Was opuścić. Jestem tylko problemem. Nie szukajcie mnie.
Kocham.
Kamila.".
Pisanie przekrzywionym pyskiem naprawdę działało na nerwy! Wiedziałam, że nie postępowałam słusznie uciekając od ludzi, którzy mnie przygarnęli. W obecnej postaci by nawet nie poznali swojej córki.

Odkręciłam kran. To był zły pomysł, kąpać się tuż przed ucieczką. Całe futro mokre, a leśne runo z chęcią wplątałoby mi w sierść kilka robaczków. Poczułam się słabo. Świat się zakręcił i upadłam na podłogę. Ciemność, ciemność, ciemność. Czy mówiłam, że widziałam ciemność? Tak? Ciemność wszystko tamowała, więc nic nie słyszałam.

Odruchowo przetarłam oczy pięściami. No tak jakby. Na chwiejnych łapach wróciłam do lustra. No fajnie! Zauważyłam czarnego psa. Trochę lepiej, ale nie najlepiej. Znowu człowiekiem... Mimo iż nie byłam w swoim ciele przez pół godziny, tęskniłam mocno.

Jeśli te przemiany będą tak szybko, to może zaraz znowu stanę jako człowiek - pomyślałam. Oby tylko nikt nie wszedł do mojego pokoju.

Dałam czas tym transformacjom do czternastej. Zapomniałam, że rodzice wyjechali do którejś tam ciotki i ze względu na odrywy nie pojechałam. Właśnie! Rany zniknęły. To żadne pocieszenie, jeśli do końca życia miałam być suką.

Godzina czternasta, ale się nie zmieniłam. Narzuciłam na kark plecak i zbiegłam do kuchni. Stając na dwóch łapach, z trudem otworzyłam lodówkę. Powkładałam pyskiem jedzenie do torby.

Ech, życie zwierzęcia musi być paskudne.

Jakimś cudem, udało mi się nałożyć plecak na grzbiet. Dobrze, że nie zmieniłam się w yorka czy jamnika, bo nie uradziłabym prowiantu. Wyszłam z domu. O dziwo, nie zamknęli drzwi.

***

Zagłębiałam się w las. Nie wiem, jak długo maszerowałam, ale byłam bardzo zmęczona. Czułam, skąd mi łapy wyrastają. Postanowiłam odpocząć pod jednym z szerokich dębowych drzew. Temperatura znacznie przekroczyła dwadzieścia siedem stopni. Ułożyłam się wygodnie w cieniu i już pochrapywałam, gdy wydało mi się, że gwałtownie poruszył się krzak naprzeciw mnie.

- Spokojnie - powiedziałam do siebie. Gdy głośno myślałam, mniej się bałam. - Jesteś w lesie. To normalne, jeśli skrywa się w nim jeżyk albo zajączek. Kamila, nie wariuj.

W tym momencie z zaciemnionej części wyjrzały jasnożółte ślepia i wydłużony pysk. Poderwałam się natychmiast i zaczęłam uciekać. Nie oglądałam się do tyłu, ale z rozpędu uderzyłam głową w pień. Ledwo co uniknęłam naskoku wroga. Po pięćdziesięciu metrach dogonił mnie. Oboje sturlaliśmy się z łagodnego zbocza, zadając wzajemnie ciosy. Gryzł moją szyję, a ja tylnymi nogami przerzuciłam napastnika za siebie. To wilk! Nie, z wilkiem nigdy bym nie wygrała. Zaskomlałam z bólu. Wgryzł się w moją łapę. Zadrgałam delikatnie i zwymiotowałam. No tak, nic od rana nie jadłam, więc jedynie zwróciłam dziwny maziowaty płyn. Prawy bok zapiekł, jakby rozrywał się na kilka cząsteczek. Upadłam na ziemię. Oczy zamknęły się mimowolnie. Bolało niemiłosiernie. Rozciągał kończyny, na zmianę waląc czymś płaskim w twarz. Nie wiedziałam, co dokładnie się ze mną działo. Ból przejął kontrolę i straciłam przytomność.

***

- Cholera, Dawid, ona się budzi! - Usłyszałam na powitanie. Świst powietrza świadczył o wykonaniu jednego szybkiego susa w moją stronę.

Mozolnie podniosłam powieki. Założyli chyba na nie jakieś obciążniki, bo ich ciężar był nie do zniesienia. Pierwsze co zobaczyłam, to te same, prześladowcze, ale teraz przerażone, żółte tęczówki...

SkórołazyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz