Rozdział 1.

1.8K 50 6
                                    


pełna wersja dostępna na profilu Nataliaukasiewicz2 pod tą samą nazwą co obecnie!




Przekręciłam się na brzuch. Po kilku minutach zwinęłam się w kłębek. Potem znów na plecy. Ze złym humorem otworzyłam najpierw jedno oko, zilustrowałam wzrokiem mój niesamowity sufit. Byłam artystką, choć w moim mniemaniu malowałam okropnie, lecz jestem szalona i moim płótnem stał się sufit. Wszystkie moje koleżanki dziwiły się jak udało mi się namalować cokolwiek na sklepieniu. Przysięgłam sobie, że nikt nie dowie się co tak na prawdę tam jest. Mam swoje sposoby. Nie zwyczajne, bo nie jestem zwyczajna. Nienawidzę jednak swojej inności. Po pierwsze moi ''rodzice'' oddali mnie do sierocińca gdy miałam 9 lat. Pamiętałam wszystko. Ich lodowate oczy i ten wyraz ulgi gdy pozbyli się kłopotu. Na szczęście przed rozdrapaniem wciąż bolesnej rany ocalił mnie głos Wiktorii. Wiktoria to moja nowa opiekunka prawna.

-Co? Jeszcze śpisz? Przecież wiesz że musisz wykąpać jeszcze Beletha.

Otworzyłam drugie oko. Bardzo żałowałam że nie potrafiłam jej pokochać, przecież ona i jej mąż Piotr dbali o mnie bardziej niż ONI. Jednak oni nigdy nie staną się NIMI. Przynajmniej nie od razu. Tak, tak, minęły już 2 lata, ale dopiero od pół roku mieszkam z NOWYMI.

- Ahh no dobrze. Fajnie że mnie obudziłaś. Miałam koszmarną noc.

- Nie martw się, wiem że się stresujesz przed spotkaniem z NIM. Ale będzie dobrze. Może poznasz kogoś w pociągu i ON nie zdąży zepsuć ci pierwszego wrażenia.

-Dzięki Wiktorio, dobra idę wykąpać tą łajzę i przebiorę się – mam prośbę – czy moglibyście odprowadzić mnie na pod sam pociąg? Wiem, że jestem dla was oschła, ale po prostu boję się że kolejny raz stracę rodzinę, a tego bym nie przeżyła- wyszeptałam ze łzami w oczach i przesunęłam wzrokiem po sufitowych malowidłach – Mogę was o coś poprosić? Pewnie się nie zgodzicie ale i tak bym chciała wiedzieć. Czy mogłabym zabrać ze sobą pewien karton z papirusami ze strychu? Ten, który stoi obok krajobrazu jeziora Świteź. Są one bardzo interesujące, a leżą zakurzone...

-Oczywiście że możesz! Przecież mówiliśmy ci, co na strychu to już twoje. A o to, że cię porzucimy nie musisz się martwić. Zostaniemy z tobą na zawsze, póki nam starczy sił – odpowiedziała wzruszona. – A twojego kotka wykąpałam żebyś miała więcej czasu na śniadanie.

-Dziękuję. Aaa i jeszcze jedno, wiesz, jestem metamorfomagiem i

wpadłam na pomysł żeby chociaż przez chwilkę... tylko do póki się nie zaprzyjaźnię. Proszę... i tak jak trafię do węży to będę musiała wyglądać normalnie, bo ON by jeszcze jakieś historie tworzył i był by wstyd. Wiem,wiem, że ludzie powinni mnie zaakceptować bez względu na dom i geny. Ale choć raz chciałabym, żeby moja geneza nie szła przede mną.

-I co mam ci powiedzieć? Pewnie wiesz że chciałabym żebyś zaakceptowała siebie, ale wiem też, że gdybym ci nie pozwoliła to i tak byś się zmieniła. Tylko mam nadzieję, że w końcu dasz sobie szansę. No dobra tylko ostrożnie! O matko, za dużo tych ''tylko''. Pospiesz się, musisz jeszcze Beletha do klatki zapędzić i zjeść śniadanie. Piotr na pewno będzie się niecierpliwił. Mam mu powiedzieć o twojej metamorfozie? Żeby zawału biedaczek nie dostał – dodała ze śmiechem.

-Okej postaram się pospieszyć.

Muszę się skupić bo może wyjść nie fajnie. Na początek jakiś nie bardzo dziwny kolor. Może za to jakaś fantazyjna fryzura? Zamknęłam oko i wystawiłam koniuszek języka, jak zawsze gdy muszę się skupić. Włosy zabłyszczały, wydłużyły się i zaczęły wirować w około mojej głowy. Po chwili zawijania spojrzałam w lustro i podziwiałam efekty. Włosy przybrały kolor odcieni różu i ułożyły się w dziwną fryzurę z poplątanych kłosów.

Tajemnicza HuncwotkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz