A tym czasim w Londynie....
- Mamo? Tato? Za 20 minut odjeżdża pociąg! Błagam was. Przecież nawet nie wiem jak tam wejść! Proszę niebiosa... ześlijcie jakiegoś czarodzieja żeby mi pokazał jak dostać się na ten przeklęty Expres!- biadoliłam żeby zwrócić na siebie choć trochę uwagi rodziców.
- I CO DZIWOLĄGU? JUŻ ZACZYNASZ UCZYĆ SIĘ KLĄTW? NIE WIEM JAKIM SPOSOBEM TAKI ODMIENIEC JAK TY MA PRAWO ZABIERAĆ NORMALNYM LUDZIOM TLEN!!!!!!!!!!!!!!!!- poznajcie moją siostrę, Tunię. Bardzo ją kocham, zawsze myślałam,że ona też mnie kocha. Zanim dostałam list, wszystko było dobrze, no może oprócz towarzystwa Severusa. Tunia go nienawidziła. I teraz mnie tak nie znosi. Miałam nadzieję, że chociaż pierwszy raz mnie odprowadzi. Przecież miałyśmy nie widzieć się przez całe 10 miesięcy! Co prawda mogłabym przyjechać na święta, ale rodzice z Petunią jadą odwiedzić ciocie która mieszka w Australii. Nigdy za mną nie przepadała, uwielbiała za to moją siostrę. Będę musiała znieść 10 miesięcy bez rodziców! Bardzo martwiłam się też o to, gdzie i z kim będę mieszkała przez najbliższe 7 lat.- DZIĘKI BOGU ŻE RODZICE NIE ZMUSZAJĄ MNIE ŻEBYM MUSIAŁA CIĘ DŁUŻEJ OGLĄDAĆ! IDĘ DO MOJEJ NORMALNEJ ZNAJOMEJ! TY TEŻ BYŚ MOGŁAM ALE TY NIE JESTEŚ NORMALNA!- wrzeszczała dość bez sensu. Przecież ona nie ma koleżanek.
-Już idziemy Lili. Nie przejmuj się Peti, jest jej po prostu smutno że wyjeżdżasz na tak długo. – kłamała mama. Dziwiło mnie, że jest dla nie taka miła. To pewnie dlatego że w końcu się mnie pozbędzie.
- Taaa i dla tego wyzywa mnie od dziwolągów? Ohh jak ja kocham tę moją milusią siostrzyczkę która tak bardzo będzie za mną tęskniła- powiedziałam z sarkazmem.
- Lili, bez sarkazmu proszę. Marsz do auta. Ojciec zaraz przyjdzie.Jeśli ktoś zaproponował mi w tym momencie wymiany magii na dawne relacje z rodziną, ucałowałabym go serdecznie. Odkąd rodziców odwiedziła taka dziwna pani ze spiczastą czapką, tiarą jak się nie dawno dowiedziałam od Seva, to nie byli tymi samymi rodzicami co wcześniej. Zabrałam resztę rzeczy i sprawdziłam czy mam mój magiczny patyk. Z tego co pamiętam z mojego zakupu różdżki to „wierzba, 10 i ćwierć cala, bardzo elegancka, znakomita do rzucania uroków''. No więc powlokłam się do naszej limuzyny. Rodzice są bardzo bogaci. Tuni dają na wszystko co tylko zapragnie a ja na wszystko musiałam zarobić. Za Tunię wszystko robi służąca, ja muszę robić wszystko sama. Nie żeby mi to przeszkadzało, im więcej zajęć tym lepiej bo nie muszę rozmyślać nad tym że moja rodzina mnie ledwie akceptuje. Byłam zachwycona że tata mnie zawiezie. Jednak się przeliczyłam. To Amelia , moja opiekunka mnie zawiezie.
- Tacie na prawdę było przykro ,że nie może cię zawieść. A gdzie dokładnie jest ta twoja szkoła?- próbowała mnie zagadać.
- Wiem, że tylko tak mówisz. Doceniam że ty masz czas zawieść mnie. A co do lokalizacji szkoły to nie mam pojęcia. Gdy mi oni o niej powiedzieli, już byłam zapisana. Więc po co dodawać sobie zmartwień?- z tą szkołą musiałam nazmyślać bo nie chciałam doprowadzić Amelii do zawału. Mieszkaliśmy dość blisko dworca. Po 10 minutach byłyśmy na miejscu. Zapewniłam opiekunkę że sama trafie do przedziału. Chciałam się jej odwdzięczyć za fatygę i kazałam jej iść do kawiarni na lody. Na podróż dostałam od rodziców ( DOSTAŁAM nie ZAROBIŁAM jupii) ale od Snape'a wiem, że nie przydadzą i się one. Ostatnio w ogóle nie rozmawialiśmy. Trochę mi szkoda ale co zrobić? No więc oddałam Amelii całe podróżne. Zostawiłam sobie może z 10 z 36 GBP. Na początku służąca opierała się więc pożegnałam się z nią. Odeszłam od pojazdu parę kroków gdy nagła zawróciłam z zapukałam w szybę od strony kierowcy. W dłoni wciąż ściskałam banknoty, Amelia zaniepokojona odsunęła szybę.
- Jeszcze raz do widzenia. Masz iść na lody! Napiszę list do rodziców jak zajadę, że były straszne korki i dlatego tak długo nam zeszło.
-Ale Lili, i szkoda pieniędzy na takie drobnostki.
-Wiesz gdzie jest moja puszka z oszczędnościami?- pokiwała potwierdzająco głową- zapomniałam ją spakować, chciałabym cię prosić żebyś mi ją dosłała. A i jeszcze jedno. Tylko ty z mojej rodziny mnie znosisz, więc czy nie będzie kłopotem jeśli od czasu do czasu napiszę do ciebie do domu list?
- Oczywiście, że możesz. Będę bardzo się cieszyła jeśli będę wiedziała co się u ciebie dzieje. Puszkę postaram się dosłać w ciągu tygodnia. Tylko co z adresem...- zastanawiała się Amelia. Pomyślałam, że zdradzę jej mały sekret związany ze szkołą.
- Nie martw się. Wyślę ci list i wytłumaczę ci jak to zrobimy. A teraz uciekam bo mi pociąg ucieknie.- powiedziałam i szybko wcisnęłam jej w dłoń pieniądze i odbiegłam machając na pożegnanie. Amelia z niedowierzaniem kręciła głową patrząc na zmięte banknoty. Uśmiechnęła się do mnie z wdzięcznością. Pomimo bardzo młodego wieku była mamą. Jak na życie przystało, zamiast opiekować się malutką Prim, ona marnowała czas ze mną- Dziwolągiem. Na szczęście Amelia nie wiedziała o mojej ''chorobie''. No więc jej córeczką opiekowała się matka Leona- ojca dziecka. Leon pracował z kolei u nas jako ogrodnik. Często, nawet podczas nie sprzyjającej pogody, chodziłyśmy uczyć się do ogrodu. Wybierałam jak najbardziej gęste miejsca. Rozkładałam swoje rzeczy a potem szukałam Leona i mówiłam mu co ma zrobić w danym miejscu ogrodu.nie robiłam tego oczywiście po to żeby napawać się jego udręką nad pracą. Dzięki tym zleceniom ( które były niezwykle błache) gdy je skończył mógł spędzić czas ze swoją żoną. Oddalałam się od nich pod przykrywką słabego światła w moim obecnym miejscu. Z tymi wspomnieniami wkroczyłam na dworzec King Cross.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej. Wiem, wiem. Znowu zero akcji. Ale obiecuję, że to wszystko się zmieni. To po prostu chcę wam pokazać jak niesamowicie może się zmienić życie. Mam nadzieję, że przetrwacie do następnej notki.
CZYTASZ
Tajemnicza Huncwotka
Fanfictionpełna wersja dostępna na profilu NataliaLukasiewicz pod tą samą nazwą co obecnie! Przyjaciele, psoty, magia i Hogwart. Ona, wielka tajemnica. Nikt nie widział jej prawdziwego wyglądu. Nikt nie zna jej prawdziwego nazwiska. Nikt nie wie czym ona jes...