Obudziłam się dopiero po tygodniu. Lekarze wypisali mnie ze szpitala, a ja wruciłam do domu. Moja mama przywitała mnie przytulasem, ze łzami w oczach.
- Tak się o ciebie martwiliśmy.
- Martwiliśmy? -spytałam ździwiona
- Emm... Ja i Konrad.
- Konrad? Znasz go?
- Tak. Od tygodnia. Gdy byłam cię odwiedzić, zobaczyłam go, trzymającego cię za rękę ze łzami w oczach. Okazało się, że każdego dnia był przy tobie i każdego dnia przynosił ci kwiaty. To naprawdę miły chłopak.
- Tak wiem... Ale naprawdę on był cały ten czas przy mnie?
- Oczywiście! Nawet już pielęgniarki nie mogły go od ciebie odciągnąć -zaśmiała się.
Mam do ciebie jedną sprawę...
- Słucham?
- Wiem, że to nieodpowiednia pora, ale nie chcę przed tobą tego ukrywać. Chodzi o twojego ojca.
- Ojca?!
- Tak. Właśnie tamtej nocy twój ojciec zginoł.
- Co?!
- Emma... Wiem, że to dla ciebie trudne do zrozumienia, ale uspokuj się. To był niefortunny wypadek. Bus, w którym jechał nagle zmienił kurs i wypadł poza barierki.Bardzo mi przykro. - jakoś szczególnie się nie przejełam utratą ojca może to dla tego, że nie byłam tak bardzo do niego przywiązana.
- Ja... Nie wiem co powiedzieć. I co teraz zrobimy?!
- Posłuchaj, to nie koniec. Gdy poznałam Konrada okazało się, że jego rodzice jechali tym samym busem co tata i niestety także zgineli. Nie ma już nikogo ani, dziadków, ani kogoś z dalszej rodziny, wiec postanowiłam mu pomóc.
- Jak?
- Od jutra zamieszka z nami.
- Słucham?! A moje zdanie to się nie liczy!!!?
- Myślałam, że się ucieszysz... a poza tym chyba jesteście parą, prawda?
Nie! Nie jesteśmy!!!
- Dobrze rozumiem. Ale wygląda na to, że zależy mu na tobie. Emma musimy zdecydować. Pomóc mu czy nie?
- No nie mamy innego wyboru mamo... Przecież nie zostawimy go tak samego.
- No to świetnie! Zadzwonię do niego i za parę godzin powinien być.
- Za parę godzin!? Mówiłaś, że jutro!
- Jm szybciej tym lepiej!
- Mamo!
- Spokojnie... Musimy pomyśleć gdzie on będzie spał.
- No na kanapie... A niby gdzie?
- No coś ty? Gościa?! Masz u siebie bardzo dużo miejsca w pokoju. Poza tym, masz łóżko z wysuwanym drugim materacem.
- Że niby ma spać u mnie!? W mojim pokoju?! To chyba jakieś żarty...
- No tak ale tymczasowo potem zrobi się mu jakiś pokój.
- Dobra...-powiedziałam z niechęcią.
- No to zadzwonię do niego.Rozmowa mamy z Konradem.
- Halo? Konrad?
- Tak.
- Tu mama Emmy.
- Dobry wieczór! Już wruciła?
- Tak, tak. Parę godzin temu.
- I jak się czuje? Wszystko z nią w porządku?
- Jak najbardziej. Konrad, jak wspomniałam, możesz u nas zamieszkać, ale niestety jednym wolnym pokojem jak narazie jest pokój Emmy. Z łóżka ma drugi wysuwany materac od dołu. I najlepiej byłoby jak byś przyjechał dzisiaj będzie nam bardzo miło.
- No to będę za jakieś 3/4 godziny
- No to do zobaczenia.No i fajnie. W sumie nie mam nic przeciwko, żeby przyjechał. Przecież jesteśmy przyjaciółmi.
Moja mama gotowała kolacje, a ja poszłam szybko ogarnąć swój pokój. Gdy skończyłam postanowiłam, że się przejdę (została jeszcze godzina) Założyłam kurtkę i dokładnie o 19:00 wyszłam z domu. Chciałam mieć trochę spokoju, przemyśleć tę całą sytuację. Nagle usłyszałam czyjś krzyk i mocne szarpnięcie do tyłu. Cała sparaliżowana Leżałam na chodniku.
- Emma? Spytała mnie osoba, która stała na demną. Wtedy otworzyłam oczy i zobaczyłam Konrada.
- Konrad!? Siedziałam cała zdumiona i wpatrywałam się w jego oczy.
- Co ty, zwariowałaś!? Mogłaś wpaść pod samochód! - kucnoł przede mną i mocno mnie przytulił.
- Ja... nie... ech przepraszam.-posmutniałam.
- Nie wyobrażam sobie tego, żebyś znowu leżała w szpitalu.
- Byłeś przy mnie...?
- Jasne. Nie mogłem cię zostawić. Bałem się o ciebie!
- Ale...
- Lepiej już chodźmy.-wstał i wyciągnoł do mnie rękę, po czym ruszyliśmy w stronę domu. Całą drogę przeszliśmy w ciszy. Ja zaszokowana słowami Konrada, nie mogłam wydusić słowa, on chyba miał podobnie. Gdy doszliśmy na miejsce mama poprosiła mnie, abym zaniosła rzeczy Konrada do pokoju, a po tem oprowadziała go po całym domu.
- Naprawdę przytulne miejsce...
- Ech... dziękuje. Może chcesz zobaczyć nasz pokój.
- Nasz?
- No... tak. Oj no poprostu choć...- złapałam go za rękę i szybkim ruchem pociągnełam go w stronę "Naszego" pokoju.
- No to tak. Jeżeli chodzi o szafę, to zrobiłam ci miejsce na twoje rzeczy. Ta połowa po lewej to miejsce dla ciebie, a ta druga dla mnie oczywiście. Łóżko masz pościelone. Jeśli nie będziesz chciał spać na dole to nie ma problemu, ja mogę. -uśmiechnełam się do niego, a on zrobił duże oczy.
- Coś się stało?
- Bardzo dziękuję. Nie wiedziałem, że aż tak przyjmiesz to do świadomości...
- Ale co?
- To, że będziesz musiała dzielić ze mną pokuj. Przepraszam cię za to. -spuścił głowę, na znak, że mu wstyd.
- Oj no bez przesady! Na pewno nie będzie aż tak źle. Jakoś damy sobię radę... - wtedy przybliżył się do mnie. Był coraz bliżej i bliżej. Ja z każdym jego krokiem cofałam się do tyłu przerażona.
- Konrad? - pytałam z niepokojem. Ale nie dostałam odpowiedzi.
- Konrad! - no i nic. W końcu dotknełam plecami ścieny. Nie wiedziałam co mam robić, a Konrad był dosłownie 10 cm ode mnie. Patrzył na mnie z taką powagą... Nagle usłyszeliśmy wołanie mojej mamy na kolacje. On szybko odskoczył ode mnie, a ja wybiegłam z pokoju.
- No chodźcie.
- Już jesteśmy. - usiedliśmy przy stole i zaczeliśmy jeść, rozmawialiśmy też o tym wypadku i naszym dalszym życiu.
- Widzę, że zjedliście. Możecie już iść.
- Pomogę ci mamo.
- Nie nie. Idzcie ja dam sobię radę.
- Na pewno?
- Tak na pewno. - wstałam i ruszyłam w stronę pokoju, a Konrad z mną, mówiąc do mojej mamy.
- Bardzo dziękuję za kolacje. Była naprawdę pyszna.
- Ja również bardzo dziękuję. - po tym chłopak szybkim krokiem dogonił mnie i wskoczył na swój materac.
- To co chcesz robić? -spytał.
- Ja? Ech...A ty?- i teraz pożałowałam tego, że o to spytałam. Konrad wskoczył na moje łóżko kładąc się koło mnie.
- Ja bym tak chwile polerzał-uśmiechnoł się.
- Ale tutaj?
- A coś nie tak?-zaśmiał się
- Oj bo wuesz... Spory jesteś.- ja też wybuchłam śmiechem.
- Uważasz, że jestem gruby? - zaraz się przekonamy!-w tej chwili wskoczył na mnie i zaczoł mnie łaskotać.
- Przestań! Konrad! Przestań!- śmiałam się i jednocześnie płakałam.
- To co...? Dalej jestem gruby?
- Tak!!!- teraz ja obezwładniłam go i wskoczyłam na niego.
- Chyba potrawy mojej mamy nie służą ci za dobrze- dalej się śmialiśmy.
- Zeszłam z niego.
- Wtedy Konrad znowu wskoczył na mnie i przybliżył swoją głiwę do mojej.
- Konrad?
- Nic nie mów.
- Słucham?
- Cicho. - po tych słowach pocałował mnie. Ja przerażona zabrałam głowę, a chłopak oderwał się ode mnie.
- Ja przepraszam. Nie chciałem cię urazić. Postąpiłem głupio...
Ja przybliżyłam się do niego i trochę zawstydzona pocałowałam go. On odwzajemnił pocałunek.
- Emma...
- Tak?
- Muszę ci coś wyznać.
- Słucham.
- Nie wiem jak inaczej ci to powiedzieć. Ale naprawdę czuję do ciebie bardzo dużo. Nie umiem sobie wyobrazić dnia bez ciebie. Naprawdę cię kocham! - wtedy zrobił się cały czerwony, ale dalej patrzył w moje oczy błagającym wzrokiem. Czy czujesz to samo do mnie?
- Ja... Konrad. Odkąd pamiętam byłeś dla mnie bardzo ważną osobą... I choć na początku miałam mieszane uczucia, to teraz jestem pewna jednego... Też czuje do ciebie bardzo dużo..
- spuściłam głowę, a Konrad szybkim ruchem podniusł ją i pozostaliśmy w namiętnym pocałunku.
CZYTASZ
Say ,, YES "- ||ZAWIESZAM||
RomanceDziewczyna o imieniu Emma nie ma łatwego życia ciągłe przeprowadzki w końcu kolejna przeprowadzka do Warszawy ma nadzieje, że to koniec. Idzie do nowej szkoły poznaje tam chłopaka o imieniu Konrad zakochuje się on zmienia jej dotychczasowe życie.