Rozdział 17

8.8K 619 50
                                    

                 

Kilka ogłoszeń parafialnych :P

1. Powtarzam po raz... hm... ósmy? dziesiąty? :') Rozdziały piszę późnym wieczorem w piątki, tak by w sobotę rano były dostępne ;) Jednakże gdy mnie coś napadnie potrafię rzucić wszystko by napisać coś w tygodniu :)

2. Sprawa jest taka... że... jakby to powiedzieć... Nie wiem czy zdajecie sobie sprawę, że jeszcze z osiem, może dziewięć rozdziałów i będziemy kończyć naszą opowieść... Jednak! Jeśli macie jakiś pomysł, czy prośbę o rozwinięcie jakiegoś wątku -To dawać śmiało! A nóż, widelec, może akurat coś z tym wymyślę! :D

3. Chodzi o wasze komentarze... ostatnio wzruszyliście mnie do łez... nigdy nie myślałam, że mogę mieć tak wspaniałych czytelników, którzy mnie wspierają...

Jesteście NIESAMOWICI!

Dziękuję za wszystko i mam nadzieję, że spodoba wam się ten rozdział ;)

Miłego czytania :D

---


Jasne światło poranka zalewało sypialnie w której pogrążona w śnie leżała Calvia.

Sennie wtulała się prześcieradło, które nagrzane przez całą noc teraz zdawało tulić się do niej.

Przewróciła się na bok szukając ciała w które co noc wtulała się, pragnąc jego ciepłego uścisku.

Natrafiła na poduszki i kołdrę... ale nigdzie nie czuła osoby, która ogrzewała ją co noc. Nadal nie otwierając oczu przeciągnęła się sennie i zaczęła się podnosić.

Zaczęła... Bo po chwili padła z powrotem w poduszki mówiąc pod nosem "Jeszcze tylko pięć minut"

-Wstawaj, wstawaj. Mamy dziś wiele do zrobienia. -Calvia otworzyła oczy, podniosła się i ze ściśniętym brzuchem obróciła się  by ujrzeć kto stoi w drzwiach.

Ubrany w jej ulubiony strój (tyle, że w męskiej wersji) stał tam Natan oparty o framugę i ze skrzyżowanymi rękami, wydawał się jak żywo wyjęty z opowieści o romantycznych rozbójnikach. Ciemne bryczesy i jasna koszula którą miał na sobie sprawiała, że miał w sobie coś z chłopięcego łobuza.

-Naaatan... -Powiedziała, ziewając i przecierając oczy. Ale on nie zwracał już na nią uwagi. Wrócił na korytarz, coś z niego zabrał i wszedł z drewnianą tacą.

Postawił ją delikatnie na łóżku przed Calvią i oparł się szarmancko o małą szafkę.

Calvia nachyliła się i ujrzała talerz z dwoma kromkami chleba z masłem i miodem, kubek parującej herbaty z cytryną i cynamonem, oraz pokrojone w małe cząstki czerwone jabłko. Obok talerza były ubrania. Ubrania w kolorach granatu i bieli.

-Zrobiłem ci śniadanie. -Powiedział Natan, z uśmiechem, który choć ciepły, był inny... bardziej "łobuzerski" -Wiem, że nie lubisz wymyślnych dań, więc zrobiłem to co lubisz. -Mrugnął do niej.

Calvia patrzyła na Natana szeroko otwartymi oczami. Kto by mógł pomyśleć, że gdy na Natanie nie ciążą te wszystkie obowiązki i nie jest on otoczony tymi wszystkimi doradcami, jest tak flirciarski i frywolny?

-Obok śniadania -Ciągnął dalej -Są ubrania, które sam wybrałem i kupiłem kilka dni temu. Myślę, że Ci się spodobają.

-Eee... -Calvia zaczęła nieco kulawo, co raczej było do przewidzenia skoro obudziła się kilka minut temu. -Ja... yyy... sam to gotowałeś?

Po tym, jak zadała to pytanie, wydało jej się ono tak głupie, że już miała za nie przeprosić ale Natan odpowiedział:

-Czy ja wiem, czy posmarowanie kilku kromek masłem, zaparzenie herbaty i pokrojenie jabłka można nazwać gotowaniem? -Mruknął, udając zadumę, tak, że Calvia miała ochotę znów cisnąć w niego poduszką. -Jeśli tak... to tak, ugotowałem to.

Śmiertelna KrólowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz