2

922 91 33
                                    

Przechodząc przez drzwi spodziewałam się raczej cukierków wiszących na drzewach i smoków latających po niebie. Ale gdy otworzyłam oczy, stałam w normalnym lesie.

Przynajmniej tak wyglądał na pierwszy rzut oka.

- I co teraz Lilian, ty geniuszu. - rzuciłam do siebie. Ten krok był zdecydowanie nieprzemyślany. Dobra, weszłam do szafy i prawdopodobnie byłam już w tej krainie. Ale co dalej? Mogłam tak tutaj stać, aż zapuszczę korzenie, ale iść ich szukać. Problem polegał na tym, że kompletnie nie wiedziałam od czego zacząć. Przeklęłam więc w duchu moją orientacje w terenie i ruszyłam powoli przed siebie.

Szłam już dobre pół godziny, i nie spotkałam nic dziwnego ani nadzwyczajnego. Zwykły, spokojny las. Pomyślałam, że może ta kraina wcale nie jest taka magiczna jak nazwa wskazuje. I wtedy usłyszałam jakieś dziwne odgłosy. Coś jak tupot kopyt i bojowe okrzyki. Napięłam mięśnie i czekałam, a odgłosy stawały się coraz wyraźniejsze. Niewiele myśląc, wdrapałam się na drzewo i szukałam źródła tego hałasu. Kiedy je znalazłam, prawie spadłam z powrotem na ziemię.

Na dużym, kasztanowo- rudym koniu jechała Lucy. Za nią biegła cała zgraja małych stworków, wyglądających jak gremliny. Owe potworki dzierżyły w rękach mini dzidy i wydawały jakieś okrzyki. Za nimi na wielkim czarnym koniu jechał chłopak. Czarnowłosy chłopak spod pizzeri.
Ale skąd on się tutaj wziął? I dlaczego gonił Lucy?

Zszokowana przyglądałam się tej scenie pościgu. Byli coraz bliżej mnie i dopiero teraz zauważyłam, że czarnowłosy chłopak trzymał w rękach łuk i celował do mojej przyjaciółki. Kiedy obok jej głowy ze świstem przeleciała strzała, zrozumiałam, że trzeba działać.

Dzieliło ich ode mnie zaledwie kilka metrów, kiedy zdecydowałam się na dramatyczny czyn.

Pierwsza przejechała Lucy, krzycząc coś do samej siebie. Za nią poleciały potworki. Ja zdecydowałam się wyeliminować z pościgu chłopaka z łukiem. Kiedy był metr od drzewa zamknęłam oczy i po prostu skoczyłam, modląc się abym dobrze wyliczyła odległość i jego szybkość. Gdy poczułam uderzenie i ból w klatce piersiowej, wiedziałam że mi się powiodło. Chłopak zleciał z konia i razem ze mną wylądował na ziemi a łuk wypadł mu z dłoni. Szybko podniosłam głowę i spojrzałam na Lucy która na szczęście znikała już za drzewami. Nie licząc gremlinów, wszystko było cacy.

Chłopak zaklął i patrzył na mnie zdezorientowany. Z bliska był jeszcze bardziej przystojny niż myślałam. Idealne szare oczy otoczone ciemnymi rzęsami, czarne włosy rozczochrane przez wiatr. Prosty, arystokratyczny nos. Idealnie wykrojone usta.

Mogłabym wymieniać dalej, ale dotarło do mnie w jakiej sytuacji się właśnie znalazłam. I to na własne życzenie. Lucy była bezpieczna, więc czas na ewakuacje. Chłopak najwyraźniej doszedł do siebie i otwierał usta aby coś powiedzieć a jednocześnie spoglądał na łuk. Uznałam to za zły znak.

- To pa! - krzyknęłam i puściłam się biegiem między drzewami w kierunku, w którym pojechała Lucy.

Nie odwracałam się, ale słyszałam jak czarnowłosy znowu klnie a potem dosiada konia. I rusza za mną.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 04, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Żelazny DwórOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz