- Tak. - Ryan rzucił mi olśniewający uśmiech, zdolny złamać każde serce. - Do zobaczenia jutro. Postaramy się, aby to był dobry rok.
Serce wyrywało mi się za nim.
A zaraz potem, ot tak po prostu, zawyło z bólu
Poczucie winy, jak zwykle, zaczynało się od niepokojącego drżenia w stopach i żołądku. Podnosiło się, jak gorąca lawa do piersi, aż zaczynał mnie oblewać pot. Po tym, jak ktoś przypadkowy przypomniał mi, że Aarona już nie ma, ja odwracam się i ślinię na widok Ryana Biebera?
Nie, nakazałam sobie. Musisz z tym skończyć.
Robiłam to od wielu miesięcy - miotałam się miedzy smutkiem a normalnym życiem i poczuciem winy, jakie dręczyło mnie między jednym a drugim. Mówiłam o tym przez rok terapii, ale nic, co usłyszałam w tym czasie od terapeuty, nie wydawało się wtedy pomagać.
Ale tydzień wcześniej byłam na ostatniej sesji i zdałam sobie sprawę, że teraz jestem już sama. Muszę sobie radzić z problemem, kiedy się pojawia, nie czekając na kolejne spotkanie z terapeutą. Terapeuta zachęcał mnie, żebym stawiała czoła swoim uczuciom. Prawdę mówiąc, czsami udawanie, że jestem odważna, sprawiało, że naprawdę zaczynałam się taka czuć.
Wyprostowałam się więc i zebrałam całą swoją odwagę - wszystko co krążyło w mojej krwi. Nie było jej wiele, ale powinna wystarczyć. Wystarczyć, żebym wróciła do stolika z wysoko podniesioną głową. Postaramy się, żeby to był dobry rok. Tak, Ryan Bieber, postaramy się.
Ale jak? Czy to coś, co mogłabym zaplanować? To znaczy, planowałam, co zjem na lunch, w co się ubiorę, a nawet jak będę się przygotowywała do klasówki, włączając w to szczegółowe notatki z lekcji. Dlaczego więc nie miałabym zaplanować sobie wspaniałego roku? Jeszcze rok temu wydawało się to niemożliwe - planowanie w cieniu straty. Teraz jednak może udałoby mi się udawać do czasu, aż wszystko naprawdę bedzie dobrze. Mogłabym narysować sobie drogę powrotną do szczęścia, krok po kroku.
Opadłam przy naszym stoliku, czując, że determinacja krąży w moich żyłach jak kofeina.
- Wszystko w porzadku? - zapytała Sky, podnosząc głowę.
- Tak - odparłam sięgając do torby. - No, dobrze, niedługo będzie. Znowu... jakaś obca osoba zaczepiła mnie, żeby rozmawiać o Aaronie.
Sky prychnęła gniewnie. Trwała przy mnie podczas wielu takich niezrecznych rozmów - przy koszach z jabłkami na targu, kiedy kupowałyśmy coś do picia na stacji benzynowej, w aptece przy środkach na uczulenia.
- Wszystko w porządku - powiedziałam - Bo właśnie zdałam sobie sprawę, że potrzebuje planu.
Rzuciłam planer na stolik z taką siłą jak nigdy dotąd. Kiedy Sky kupiła mi go na Boże Narodzenie kilka lat temu, wiedziałam, że trochę pokpiwa sobie z tego, co nazywała "skłonnościami typu A". Ale nie dbałam o to. To była miłość od pierwszego wejrzenia - skóra w kolorze lawendy, z moimi inicjałami wytłoczonymi w rogu i całe mnóstwo czystych białych kartek, podzielonych na miesiące i tygodnie. Odtąd co roku dostawałam wkład z nowym kalendarzem, a moją ulubioną świąteczną tradycją stało się wsuwanie nowych kartek między miękkie fioletowe okładki.
- Plan czego? - spytała Sky. - Unikania brygady współczucia? Chyba mogłybyśmy nosić maski. Wiesz, takie karnawałowe. Z piórami.
Prawie się uśmiechnełam, wyobrażając nas sobie w pawich piórach i złotych cekinach.
- Nie. Plan na ten rok, żeby był lepszy. Wiesz, planowanie działań.
- Och. - Sky opuściła magazyn na stolik. - Doskonale. Na przykład jakich?
Strony na notatki mojego planera były już zapisane listami. Ale za listą rzeczy do spakowania na wakacje i listą przyborów szkolnych, które już kupiłam i odhaczyłam, znalazłam pustą stronę.
- Cóż, na razie pomyślałam tylko o jednej rzeczy - powiedziałam i napisałam starannie na samej górze: 1) Imprezy/spotkania towarzyskie. - Idę na imprezę do Maggie Brennan w następny weekend.
Sky wydeła usta - prawie się skrzywiła.
- Jesteś pewna, że chcesz zacząć od tak dużej imprezy? Można by cię ponownie wprowadzić w szkolne towarzystwo w jakiś mniej wymagający sposób.
- Jestem pewna. - Każdego roku przewodniczący organizuje imprezę z okazji rozpoczęcia nowego roku szkolnego i zaprasza całą klasę. W ubiegłym roku nie poszłam, oczywiście, bo było to zaledwie dwa tygodnie po śmierci Aarona. Cały ten czas był w mojej pamięci jak jeden wielki, mroczny cień - puste dni w moim pokoju, a potem koszmarny powrót do szkoły. Emma uparła się, żeby co weekend malować mi paznokcie, kiedy godzinami oglądałyśmy telewizję. Wydawało się to takie głupie, takie bezsensowne. Dopóki nie spojrzałam na swoje zielone jak mięta albo różowe paznokcie na lekcji: jedyną piękna, lśniąca rzecz w moim życiu. To przyjaciółki wprowadziły pierwsze barwy w mój czarno-biały świat.
Sky trąciła mnie w ramię.
- Mam pomysł. Mogłabyś od nowego roku pójść na jakieś zajęcia dodatkowe. Wiesz, chór, kurs francuskiego czy coś w tym stylu.
- Doskonale. Tak. - W ubiegłym roku nie dałam rady, przy tych wesołych spotkaniach z terapeutą co tydzień i całej reszcie. - Chociaż... że też ty to mówisz.
- Ja też mam swoje zajęcia. Chodzę na joge i do Carmichael.
Sky była jedyną osobą w historii świata, która miała fałszywy dowód osobisty i nie piła alkoholu. Żeby wejść do Carmichael i posłuchać najlepszych zespołów indie rocka, trzeba mieć ukończone dwadzieścia jeden lat. Sądzę, że pracownicy klubu świetnie wiedzieli, że Sky chodzi do szkoły średniej, ale wiedzieli też, jak poważnie traktuje ona muzykę. Rzadko zabierała ze sobą mnie czy kogokolwiek innego. Dla niej nie były to wydarzenia towarzyskie. Traktowała je bardzo osobiście: to były sprawy między nią i zespołem na scenie.
- Ćwiczenia fizyczne i koncerty to nie są zajęcia dodatkowe.
- Są, jeśli chcesz nagrywać płyty i uczyć jogi - odparła. - Wiesz, to, co robisz, ma pewien związek z jogą. To znaczy właściwie z buddyzmem, ale ja dowiedziałam się tego od pewnego jogina: umysł początkującego. - Skrzywiłam się, jakby zaproponowała mi oczyszczanie sokami warzywnymi - co zresztą kiedyś zrobiła. Joga nie była dla mnie. Poszłam na kilka zajęć, kiedy Sky odkryła ją dla siebie, ale dałam sobie spokój, kiedy mój Król Gołębi zmienił się w Precel, Który Spadł na Miłą Starszą Panią.
- A co to znaczy?
- To znaczy, że próbujesz doświadczyć nowych rzeczy bez żadnych uprzedzeń. Zawsze jesteś jak początkujący, nawet jeśli już nim nie jesteś. W ten sposób jesteś otwarta na wszystko, ci się dzieje.
- Tak - powiedziałam. - Właśnie.
Zapisać się na zajęcia dodatkowe w szkole i pójść na dużą imprezę - to wydawało się możliwe. Ale dwa punkty to ciągle dość anemiczny plan. Potrzebowałam wiecej...
CZYTASZ
Początek Mnie i Ciebie
RandomCzuła i inspirująca opowieść o stracie i miłości... Przekroczyć granice tego, co się zdarzyło. I zacząć od początku, bo zawsze trzeba próbować...