Gdy szli długimi korytarzami, Tauriel mocno trzymała się jego ręki, rozglądając się przy tym uważnie po królestwie. Chciała zapamiętać całą drogę, tak by móc poruszać się po zamku swobodnie. Gdy mijali innych mieszkańców królestwa, Ci zatrzymywali się przed nimi i skłaniali. Dziewczynka wiedziała, że czynią to na widok młodego księcia, gdy któryś z elfów zatrzymywał ich i pytał o małą towarzyszkę, ona natychmiast chowała się za jego plecami. Ojciec nigdy nie darzył wielkim zaufaniem elfów z tego królestwa. Zawsze powtarzał: „ Nie są do nas podobni, ich naturą jest dzikość. Musisz zawsze zachowywać do nich dystans i być czujna, jeśli kiedyś któregoś spotkasz." Tauriel wpatrywała się w podłogę i niecierpliwie kręciła nogami, gdy rozmowa z napotkanym elfem zaczynała się przedłużać i to był znak dla Legolasa, że powinni iść dalej.
- Nie musisz się wszystkich bać, - powiedział książę.
- Ja się ich nie boję, tylko nie ufam, - odpowiedziała lekko speszona.
- A to czemu? Jesteś tu bezpieczna, nie sadzę by ktoś z twojej własnej rasy chciał Ci zrobić krzywdę. A po za tym, to mój ojciec Cię tu przyniósł, jemu nikt nie ośmieli się sprzeciwić. – Tauriekl zarumieniła się, było jej troszkę wstyd, że zapomniała o tym, iż jej wybawicielem jest sam król. Minęli jeszcze jeden zakręt i stanęli przed dużymi drzwiami, które były lekko uchylone a cudowne zapachy rozchodziły się po całym korytarzu. – Jesteśmy na miejscu, poczekaj tutaj i bądź cicho. – Dziewczynka przyjrzała mu się uważnie.
- Przecież mówiłeś, że jesteś księciem i nikt Ci..
- Szzz, - uciszył ją, zatykając palcem wskazującym jej buzie. Tauriel zezłościła się lekko i usiadła na podłodze krzyżując nogi i ręce. – Nie obrażaj się, nie ma nikogo, choć do środka. – Dziewczynka podniosła się z ziemi i oglądając za siebie weszła do kuchni. Legolas rozglądał się uważnie po półkach. Tauriel w tym czasie usiadła na maleńkim taborecie w rogu kuchni i obserwowała poczynania towarzysza.
- Gdzie oni go schowali? – powiedział chłopiec, ale raczej sam do siebie.
Nagle Tauriel podniosła się z miejsca i wskazała palcem na wyższą półkę. Stał tam dość duży słoik, obwiązany lnianym sznurkiem.
- Czy to tamten ? – zapytała, a Legolas spojrzał w skazanym przez nią kierunku. Westchnął bezsilnie, widząc jak wysoko został położony słój z ciastkami. Był dużo wyższy od Tauriel ale nadal nie tak wysoki jak przeciętny dorosły elf, był jeszcze dzieckiem.
- No to tyle z ciastek,- powiedziała cicho dziewczynka, wzruszając ramionami. Cały czas miała nieodparte wrażenie, że to bardziej księciu zależy na ciastkach niż na poprawie jej nastroju. Zauważyła, że jej towarzysz dziwnie się jej przygląda.
- Coś się stało?
- Tak sobie myślę ... Mam pomysł. – Te słowa przyprawiły Tauriel o ciarki i dziewczynka cofnęła się w stronę ściany.
- O nie! Ja już wiem jak takie pomysły się kończą, - powiedziała niepewnie.
- Ale Ta, o co Ci chodzi?
- Zawsze jak ktoś miał jakiś pomysł, to potem godzinami słuchałam nany i ady, i dostawałam karę, - wyszeptała z lekka oburzona.
- Ale teraz tak nie będzie, przysięgam, nikt na Ciebie nie będzie krzyczał.
- Dobrze, a więc słucham. – Ostatecznie dziewczynka dała się przekonać.
Nie minęła chwila a Tauriel stała już na ramionach swojego towarzysza i wyciągała swoje malutkie rączki po słój z ciastkami. Do końca nie była pewna tego pomysłu, bo choć Legolas mocno ją trzymał za kostki, nadal nie była wystarczająco wysoka i musiała wspinać się na palcach.
CZYTASZ
Tauriel i Legolas - dzieciństwo
FanfictionRozdział 1 Początek Dzień nareszcie dobiegał końca, puszcza nie była już taka jak w chwili gdy do niej wjeżdżali. Teraz już nic nie było takie jak wcześniej, jeszcze przed wschodem księżyca udało się im pochować matkę, teraz zostali zupełnie sami...