Gdy tylko Tauriel stanęła na nogi, król rozkazał szykować konie do podróży. Zamierzał dotrzymać słowa wiedział, że w Imladris dziewczyna odzyska wszystkie siły. Tego lata miało się odbyć spotkanie białej rady. Gdy dojechali na miejsce, Tauriel ledwo trzymała się w siodle. Zaraz jak wjechali na dziedziniec przed domem Elronda, dziewczyna poczuła jak osuwa się z siodła i spada w czyjeś ramiona. Nie do końca była pewna czy ów ktoś coś do niej powiedział a ona puściła lejce i pozwoliła sobie spaść czy nie miała już siły. Czuła jak czyjaś ciepła dłoń gładzi jej czoło a wszelkie zmęczenie odchodzi w niepamięć. Obudziła się dopiero rano. Doskonale wiedziała co ma robić i gdzie iść. Musiała ubrać się w sukienkę, która król kazał jej zabrać. Mówił o ważnych gościach i o tym, że musi się dobrze zachowywać i wyglądać jak dama. Dziewczyna nie miała najmniejszej ochoty na takie strojenie, wolała lekki codzienny strój, który pozwolił by jej na wspinanie się po drzewach i zabawę z bliźniakami. Jednak po swoich ostatnich wyczynach, zamierzała słuchać króla, choćby nie wiem jak bardzo chciała zrobić na odwrót. Gdy dotarła na śniadanie wszystkie pary oczu spojrzały na nią. Ponieważ nie wiedziała kim oni są a chciała się zachować jak należy. Skłoniła się nisko z lekkim uśmiechem, obserwując kontem oka swojego opiekuna. Prawie wszyscy przy stole wyglądali jak dostojni władcy. Prawie wszyscy wyglądali jak mędrcy. Z wyjątkiem jednego, staruszek w szarym płaszczu. On to właśnie, uśmiechnął się wesoło i odezwał jako pierwszy.
- Witaj kruszyno. Dobrze widzieć cię w lepszej formie. Nie stój tak tylko chodź tu i coś zjedz, musisz być okropnie głodna. – Tauriel pokiwała spokojnie głową i podeszła do wolnego miejsca. Była bardzo głodna, czuła jak jej żołądek kotłuje się i protestuje, przypominając o swoim istnieniu. Był to znak dla niej, że choroba całkowicie ją opuściła a apetyt znów zaczął dopisywać. Najchętniej pochłonęła by w trybie natychmiastowym to co znajdowało się przy jej talerzu. Jednak musiała się zachowywać w dodatku czuła na sobie wymagające spojrzenie Thranduila.
- Dziękuję panie, rzeczywiście jestem troszkę głodna – powiedziała grzecznie, staruszek zaśmiał się wesoło. Co wywołało u dziewczyny rumieńce, zastanawiała się czy powiedziała coś złego.
- Mów mi Gandalf dziecko, nie musisz być tak oficjalna. – Puścił w jej stronę oczko a ona niepewnie spojrzała na króla. Thranduil pokiwał do niej z aprobatą. Doskonale wiedziała kim był ów Gandalf. Słyszała o nim wiele. Nigdy go nie poznała ale dużo słyszała od ojca od podróżnych, nawet w leśnym królestwie. To było dość znane imię. Ale Tauriel wyobrażała go sobie inaczej. Bardziej dostojnie, mądrze. On tym czasem wyglądał jak zwykły staruszek z siwą, długą, niezbyt zadbaną brodą i krzaczastymi brwiami. Był jednym z Majarów ale dla niej w tym momencie wyglądał jak sympatyczny ludzki starzec. Przy stole oprócz niej siedziały jeszcze dwie kobiety. Obie wyjątkowo piękne i jak by do siebie podobne. W złotowłosej i dumnej kobiecie, natychmiast rozpoznała panią Galadrielę. Zbyt wiele o niej słyszała by nie wiedzieć kim jest. Patrząc na nią czuła się jeszcze mniejsza niż była w rzeczywistości. W dodatku słyszała o jej zdolnościach przenikania serc i czytania w ich wnętrzu. Bardzo bała się tego co ta piękna kobieta mogła by w nim znaleźć. Może odkryje coś o czym nawet dziewczyna nie wie, cos ukrytego tak głęboko, że niemal o tym zapomniała. Gdy więc oczy Galadrieli spotkały się z jej natychmiast spojrzała na swój talerz. Druga kobieta, na pierwszy rzut oka, widać było że jest młodsza. Miała piękne ciemne włosy jak lord Elrond i podobne przejmujące oczy. Jednak było w niej jakieś podobieństwo do pani Galadrieli.
- Jesteś Tauriel prawda? – Dziewczynka pokiwała głową. Nie wiedziała jak ma się odzywać i czy w ogóle powinna w tak dostojnym towarzystwie. – Moi bracia opowiadali mi o tobie.
Oczy dziewczyny pojaśniały z zdziwienia. Więc to była Arwena, siostra bliźniaków. Nagle Tauriel coś sobie przypomniała i zaczęła rozglądać się po gościach zasiadających przy stole.
CZYTASZ
Tauriel i Legolas - dzieciństwo
FanfictionRozdział 1 Początek Dzień nareszcie dobiegał końca, puszcza nie była już taka jak w chwili gdy do niej wjeżdżali. Teraz już nic nie było takie jak wcześniej, jeszcze przed wschodem księżyca udało się im pochować matkę, teraz zostali zupełnie sami...