Rozdział 3

38 2 0
                                    


Otworzyłam oczy. Zobaczyłam swój znajomy sufit i próbowałam sobie przypomnieć co się działo wczoraj. I w końcu wszystko wróciło. Ta noc, tańce, wzgórze, rozmowy, gwiazdy i jego słowa : "Śpij kochanie, śpij".

Podniosłam się do pozycji siedzącej i zauważyłam karteczkę leżącą na stoliczku przy moim łóżku.
"Nie miałem serca Cię budzić... Twoje klucze zostawiłem w doniczce przy wejściu. Jakbyś chciała podziękować, czy coś, to jest mój numer: ...

Na końcu zbioru cyfr było narysowane koślawe serduszko. Aż mi się ciepło zrobiło na sercu. Postanowiłam, że jak się trochę ogarnę zaraz do niego zadzwonię, bo było już po 10, jak wskazywał mój zegar na przeciwległej ścianie. Nie mam pojęcia o której wróciłam do domu. W drodze do łazienki zahaczyłam jeszcze o mój balkon. Oparłam się o balustradę i odetchnęłam katalońskim powietrzem. Słońce leniwie przebijało się przez chmury, jego promienie odbijały się od nagrzanych dachów, para staruszków spacerowała w cieniu domów, trzymając się za ręce, pies szczekał w czyimś ogródku, a ja podziwiałam. Podziwiałam widok, który od dzieciństwa zapierał mi dech w piersiach. Morze. Granatowy bezkres z białą grzywą, która co chwilę załamywała się, tworząc piękne, jednostajne, majestatyczne zjawisko, które zawsze mnie uspokajało. To był główny powód dlaczego uparłyśmy się z Bambusem, żeby kupić ten dom na wzniesieniu, mimo to, że był droższy od pozostałych znajdujących się bliżej plaży. Krajobraz rozciągającego się wybrzeża skradł nasze serca. Od początku wiedziałyśmy, że musimy tu zamieszkać. Że to jest nasze miejsce na Ziemi.

Westchnęłam jeszcze raz nad otaczającym mnie pięknem przyrody i wróciłam do środka. Wzięłam poranny prysznic, ogarnęłam moje włosy, spinając je w małego koka i zaczęłam się ubierać. Założyłam krótkie jeansowe spodenki, pod to czarne legginsy i białą koszulkę z nadrukiem "Visca el Barça". Sięgnęłam po moją komórkę i wybrałam numer Natána. Po 2 sygnałach, odebrał :

- Hola bella! - przywitał mnie radośnie. - Wyspana?

- Poniekąd częściowo, ale gdyby nie ty w ogóle nie byłoby mowy o śnie w moim łóżku, więc zgodnie z twoją sugestią dzwonię żeby Ci podziękować. Za odwiezienie, za zamknięcie domu, za karteczkę, za...

- Cudownie spędzoną noc? - przerwał mi.

- Tak, dziękuję. Bardzo... - przytaknęłam.

- A za to, że stoję teraz przed twoją bramą, bo chcę cię zabrać na pyszne śniadanie? - czułam jak uśmiecha się przy tym pytaniu do telefonu.

- Co? - zaskoczył mnie.

- Wyjrzyj przez okno - powiedział tylko i się rozłączył.

Zbiegłam od razu na dół i przez szybę zobaczyłam bruneta, siedzącego na motorze. Na motorze! Przepięknym, czarnym ścigaczu. Świadomość, że najprawdopodobniej za chwilę będę nim jechać sprawiła, że miałam ochotę skakać jak mała dziewczynka. Ubrałam szybko buty i kurtkę, i zamknęłam dom. Dziewczyny jeszcze smacznie spały po wczorajszej zabawie. Zbliżając się do Natána nie wiedziałam na czym zawiesić wzrok. Na przystojnym Hiszpanie czy czarnej, mechanicznej bestii, która lśniła pod nim.

- Hola bella! - zawołał uśmiechnięty, schodząc z pojazdu.

- Hola! - odpowiedziałam równie radośnie.

Zlustrował mnie spojrzeniem, a ja udałam, że niczego nie zauważyłam.

- No, no, taka maszyna, jestem pod wrażeniem - skomentowałam, spoglądając na linię Yamahy.

- A ja jestem pod wrażeniem tych krótkich szortów - stwierdził z łobuzerskim uśmiechem, wgapiając się w moje oczy, czekając na reakcje.

Dreams in BarcelonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz