Rozdział czwarty.

956 83 3
                                    

Swoim wzburzeniem (i jednocześnie smutkiem) Zoe mogłaby obdarować cały Nowy Jork. Gdy wracała od Harry’ego, łzy ciekły jej po policzkach, a dłonie drżały.

Co za palant. Zoe nie wiedziała jak się zachować, gdy drzwi trzasnęły jej tuż przed nosem, poprzedzone całą chmarą wyzwisk ze strony Stylesa; zastanawiała się, czy to aby nie jakiś koszmarny sen. W głowie ułożyła już sobie piękny scenariusz ich spotkania – ona przychodzi do niego, tłumaczy się, a on przyjmuje to ze spokojem i zaprasza ją do środka, gdzie Zoe miała zamiar mu powiedzieć o tym, jak siedziała przy nim i próbowała go ocucić, gdy reszta ludzi stała wokół i nie robiła absolutnie nic.

Wraz z każdą kolejną łzą Zoe niechętnie przyznała sama przed sobą, że po raz pierwszy w życiu żałuje podjęcia decyzji o pomocy komuś w potrzebie. Nie przywykła do grubiaństwa i chamstwa, a wręcz przeciwnie – zdążyła się przyzwyczaić do tego, że ludzie są dla niej mili. Harry był dla niej bardzo niemiłą niespodzianką.

W końcu dotarła do domu, gdzie zaniepokojona Donna chodziła w tę i z powrotem po korytarzu, a gdy zobaczyła przyjaciółkę z rozmazanym makijażem i zaczerwienionymi oczami, zwyczajnie zaniemówiła. Po chwili ocknęła się i przytuliła mocno Skinner, mówiąc, że nic się nie stało, a ten palant pożałuje, że się urodził.

Kilka godzin później obie siedziały na kanapie przed telewizorem i oglądały jakiś film, wybrany przez Donnę specjalnie na wieczór, jednak głupawa komedia romantyczna nie była w stanie odsunąć od Zoe wszystkich myśli, które zasiał w niej Styles.

Dlaczego on myślał, że Zoe nic nie wie o życiu? Widział ją dwa razy i wywnioskował aż tyle? I dlaczego ona nie potrafiła zaprzeczyć, tylko po prostu przyjęła to do wiadomości? I co takiego było w jej wypowiedzi, że doprowadziła Harry’ego do takiego wybuchu?

- Co za idiota, widziałaś Zee? Zee? Słońce – westchnęła Donna, widząc, że jej przyjaciółka znów zalewa się łzami. – Szkoda łez, serio. Co on ci takiego powiedział? Nawrzucał ci?

- Chodzi raczej o to, czego nie powiedział – szepnęła Zoe, wycierając nos w rękaw bluzy. – Powiedział raptem dwa zdania, a ja się czułam, jakby podsumował całe moje życie. Idiotyczne, co?

Donna zmarszczyła brwi i przypatrywała się Zoe w skupieniu. Znały się od kilku lat, ale Donna nigdy nie odkryła tego, co kryje się na dnie duszy Zoe – tej szczerej, otwartej Zoe, która zdawała się nie mieć tajemnic przed światem.

- Nie wiem, czy idiotyczne – odpowiedziała Donna z lekką konsternacją. – To zależy, co masz na myśli. Albo, co on miał na myśli.

- Według niego nie znam świata. I jeszcze nikt mi tego nie uświadomił – powiedziała Zoe, wpatrując się w ekran telewizora, ale tak naprawdę nie oglądając filmu. – Widział mnie dwa razy, a wie, że nie znam świata. Zabawne.

Donna nie wiedziała, co odpowiedzieć. Ten nieznajomy palant Harry powiedział dokładnie to, co ona sama kilkakrotnie miała na myśli, słuchając niektórych wywodów Zoe. Tylko jak jakiś obcy facet zdążył rozgryź Zoe tak szybko?

 

*

Harry czuł się jak śmieć, gdy tylko odgłos trzaśnięcia drzwi rozległ się w mieszkaniu. Nie chciał nawrzeszczeć na tę Bogu ducha winną dziewczynę, która najprawdopodobniej przyszła do niego w dobrej wierze, a on zachował się wobec niej jak zwyczajny palant, którym w gruncie rzeczy przecież był.

Po zatrzaśnięciu drzwi czuł, jak wszystkie emocje z niego odpływają, a na ich miejsce dumnie wchodzą wspomnienia starego świata. Wyraz twarzy Zoe przypominał mu dzień, podczas którego po raz pierwszy wybuchła kłótnia z jego starym światem. Nie pamiętał już, o co im poszło i kto wygrał, ale nie mógł zapomnieć tonu jej głosu i smutnej miny. Później był zdolny kajać się przed nią na kolanach przez kilka godzin, byle tylko znów się uśmiechnęła.

/ glitter in the air /Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz