Rozdział ósmy.

611 79 1
                                    

Po powrocie do domu Zoe nadal nie wierzyła w to, co stało się kilka godzin wcześniej. Dziwiła się samej sobie, że odważyła się pójść do Stylesa pomimo jego wrogiego nastawienia; dziwiła się jemu, że normalnie z nią reagował, a przede wszystkim dziwiła się, jak Harry wytrzymał tyle czasu w samotności.

Gdy tylko Donna odpisała jej na smsa, w którym Zoe usprawiedliwiała swoją nieobecność, dziewczyna zrobiła jeszcze jedną herbatę dla siebie i Harry’ego, po czym oboje siedzieli w ciszy przez godzinę, może więcej. I ku zdziwieniu Skinner, cisza nie była dziwna; była zupełnie na miejscu. Chwilę później Styles mruknął coś niezrozumiale i wstał z sofy, po czym pokuśtykał do jakiegoś pokoju, by kilka minut później wrócić z ogromnym kocem w szkocką kratę.

- Może ci być zimno czy coś – rzucił i usiadł na kanapie. Zoe otuliła się kocem i wypiła łyk herbaty, zastanawiając się nad tematem rozmowy. Jasny gwint, to było trudniejsze niż przypuszczała.

- Dlaczego akurat Nowy Jork? – zapytała, patrząc wprost na Harry’ego, który w odpowiedzi tylko wzruszył ramionami.

- Tutaj można być samemu pomimo tłumu. A ty? Dlaczego Nowy Jork?

- Bo tutaj jest mnóstwo ludzi. – Roześmiała się Zoe, zauważając drastyczną różnicę pomiędzy nią a Stylesem; był to raczej śmiech nerwowy, spowodowany ciężką atmosferą, która panowała w pokoju.

- Co ci dadzą obcy ludzie? Przecież nie możesz do nich podejść i powiedzieć „Cześć, jestem Zoe, a ty?”. Chyba już z tego wyrosłaś – sarknął Harry, unosząc jedną brew. Zoe podrapała się po głowie i podobnie jak Styles chwilę wcześniej, wzruszyła ramionami.

- Niektórzy ludzie nigdy nie dorastają i nigdy nie zapominają o przeszłości.

- Dlaczego łączysz dziecinadę z wspomnieniami?

- Gdyby nie dzieciństwo, nie byłoby wspomnień.

- Nie wszystkie wspomnienia pochodzą z dzieciństwa – warknął mężczyzna, zagryzając wargi. Nagle zaczął żałować tego, że wpuścił tą dziewczynę do domu i siedział z nią na kanapie, rozmawiając w jakiś kosmicznie irracjonalny sposób o rzeczach, które dla niej były tajemnicą, a dla niego bolesnymi szpilkami wbijanymi w mózg.

- Ale większość owszem. Dzieciństwo nigdy się nie kończy – dodała Zoe, zadzierając głowę. Nie wiedziała, dokąd zmierza ich rozmowa, ale była ciekawa dalszego rozwoju sytuacji; była ciekawa tego, co wyniknie i tego, co Harry jej powie.

Bo przecież nie będą siedzieć w ciszy, prawda?

- Skąd wiesz, że się nie kończy? O, chwila. Z doświadczenia, prawda?

- Jesteś złośliwy.

- Szczery.

- Można być szczerym bez zbędnej złośliwości.

- Szczerze wątpię, Zoe.

- A ja wręcz przeciwnie.

- Zauważyłem.

Oboje ucichli niemal tak szybko, jak zaczęli rozmowę; Skinner skupiła wzrok na kubku herbaty, a Harry włączył telewizor i zaczął przeskakiwać po kanałach bez specjalnego celu. Musiał skupić na czymś myśli, nawet jeśli miałaby to być reklama proszku do prania albo kawy rozpuszczalnej. Słodki Jezu, Amerykanie mają chyba najgłupsze reklamy telewizyjne na świecie.

- Kim była ta dziewczyna? – zapytała nagle Zoe, wracając do zdjęcia, które leżało na stole. Harry przełknął gulę, która znikąd zjawiła się w gardle i przywołał na twarz coś na kształt uśmiechu.

/ glitter in the air /Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz