3. Śmierć

10 1 1
                                    

Obudziły mnie promienie słońca. Otworzyłam oczy i wstałam z łóżka ziewając. Zeszłam na dół w stronę kuchni. Na stole była karteczka. Przeczytałam ją.

"Jane, musiałem iść do pracy, wrócę późno, nie czekaj na mnie z kolacją. Kocham tata."

No tak, czego mogłam się spodziewać od ojca. Zawsze pracę stawiał na pierwszym miejscu. Postanowiłam udać się pod prysznic. Zimna woda koiła moja skórę, aż usłyszałam niepokojący dźwięk, jakby pękające fundamenty. Szybko wyszłam z łazienki i skierowałam się w stronę kuchni, ponieważ tam znajdował się najbliższy telefon. Próbowałam dodzwonić się do ojca, ale ten nie odbierał. Bałam się. Nagle do domu wszedł tajemniczy mężczyzna. Rzuciłam w niego telefonem. Jęknął.

-Cholera-krzyknął-to bolało wiesz?
-Kim jesteś?-spytałam.
-Ja tu pracuję-mówiąc złapał się za głowę-jestem z ekipy remontowej.
-Oh... przepraszam-powiedziawszy podeszłam do niego-paskudnie to wygląda.
-Nic nie szkodzi... nie wiedziałaś, że dzisiaj będzie ekipa?-spytał.
-Nie, tata o niczym mi nie powiedział-przyznałam.
-Seksowne wdzianko-powiedział wskazując na ręcznik, który opatulał moją mokrą, nagą skórę.
-Eh... właśnie brałam prysznic, lecz zaniepokoił mnie pewien dźwięk-rzekłam.
-To tylko my, dom ma stare rynny i po prostu usuwanie ich wydaje taki dźwięk-mówiąc to uśmiechnął się do mnie.
-Tak a propos nazywam się Jane-powiedziałam.
-Oh... gdzie moje maniery, ja natomiast jestem Brandon.
-Może ja.... pójdę się ubrać-zaoferowałam.
-Dobry pomysł-oznajmił.

Szybko pobiegłam do pokoju i chwyciłam pierwsze lepsze ubrania z szafy. Wytarłam włosy o ręcznik i wróciłam na dół do nowo poznanego chłopaka.

-Już jestem-oznajmiłam.
-Luz... przepraszam, ale będę się już zbierał do roboty-powiedział.
-Ok-odpowiedziałam.
-W takim razie pa-mówiąc to uśmiechnął się do mnie.
-Pa-odpowiedziałam.

Udałam się w stronę lodówki i wyciągnęłam sok pomarańczowy. Przed wypiciem potrzepałam butelką, aby miąższ opadł na dno. Następnie poszłam do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku i włączyłam laptopa. Przypomniałam sobie, żeby znaleźć jakieś informacje o tym domu. W przeglądarkę wpisałam adres. Wyskoczyły mi same odnośniki do jednego artykułu z gazety. Kliknęłam w nie. Moim oczą ukazała się przerażająca notka.

"Samara Winlet, mieszkanka rodzinnego domu dla obłąkanych zamordowana. Policja złapała podejrzanego Dave'a Peterson'a- sąsiada Samary. Zagadka o tajemniczej śmierci wkrótce zostanie rozwikłana."

Zamarłam. Mój sąsiad był podejrzany o morderstwo. Czułam, jak zimny pot spływa po mojej skórze. Usłyszałam krzyki. Zerknęłam przez okno i ujrzałam scenę podobną do wczorajszej. Sąsiad kłócił się z córką. Po kłótni dziewczyna usiadła na zamarzniętym podjeździe, a jej ojciec wściekle wszedł do mieszkania zatrzaskując za sobą drzwi. Wiedziałam, że to jedyna szansa na rozmowę i wydobycie jakichkolwiek wiadomości. Szybko wybiegłam z domu i skierowałam się ku posiadłości sąsiadów.
-Hej-powiedziałam.
Dziewczyna na mnie zerknęła.
-Cześć-odpowiedziała.
-Ja też się kłócę ze swoim ojcem, nie przejmuj się-mówiąc to chciałam ją poklepać po plecach, ale odsunęła się.
-Super-mówiła przez łzy-Dlaczego tutaj mieszkacie?-spytała się.
-No wiesz... myślę, że to cudowne miejsce-odpowiedziałam.
-Wcale tak nie myślisz-rzuciła.
-Taylor, wracaj do domu!-krzyknął jej ojciec.
-Już idę-odkrzyknęła.
Szybko skierowała się ku drzwiom do własnego mieszkania. Zerknęła w moją stronę i pomachała mi wchodząc do środka.

Leżałam na kanapie czytając nudną książkę. Nagle usłyszałam skrzypienie drzwi. Zerwałam się z kanapy i pobiegłam na korytarz.

-Hej-rzucił do mnie ojciec.
-Hej, słuchaj musimy porozmawiać-powiedziałam.
-To dobrze, też mam tobie coś do powiedzenia.
-Tato w tym domu dzieją się dziwnie niepokojące rzeczy, słyszę krzyki i kroki na strychu. Na dodatek drzwi od mojego pokoju dzisiaj w nocy same się otworzyły, to nie jest normalne-mówiąc energicznie wymachiwałam rękoma.
-Dziecko... posłuchaj, czy ty chcesz się zabić?-zapytał.
-Nie!! Skąd ci to przyszło do głowy?
-Ostatnio dziwnie się zachowujesz. Kupiłem ci leki-oznajmił.
-Co zrobiłeś?!-spytałam będąc w lekkim szoku.
-Kupiłem ci leki. Masz je brać, nie chcę ciebie stracić.
-Tato ja nie jestem taka jak mama, nie jestem chora do cholery!!-krzyknęłam.
-Twoja matka też tak mówiła. Codziennie bierzesz jedną tabletkę, jak skończą ci się leki masz mnie o tym poinformować-powiedział.
-Ale... tato...-zaczęłam, lecz mi przerwał.
-Bez dyskusji!-krzyknął tonem, którego jeszcze nie słyszałam.
-Idę się położyć-rzuciłam urażonym tonem.
Wchodząc do pokoju coś przykuło moją uwagę. Zerknęłam przez okno, zobaczyłam sąsiada, który na bagażnik rzucił wielki pełny worek. Po chwili na mnie spojrzał. Przestraszyłam się. Położyłam się na łóżko i próbowałam zasnąć. Wiedziałam, że tej nocy coś się wydarzy.

Krwawy krąg: IntruziOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz