2

138 12 3
                                    

Poruszamy się powoli, aby żaden szwędacz nie był w stanie nas zauważyć. Musimy kontrolować każdy swój krok, każdy oddech bo najmniejszy ruch może doprowadzić nas do śmierci.

- Poszukajmy nowego schronienia. Alice ledwo się porusza, chyba skręciła kostkę. - powiedziała Margot.
- Ja też powoli tracę siły, zatrzymajmy się chociaż na kilka minut. - westchnęła Beth.

Powoli wydostawaliśmy się z lasu. Na horyzoncie widniał mały budynek ogrodzony niewielkim, drewnianym płotem. Chcieliśmy jak najszybciej się tam dostać i odpocząć, traciliśmy siły na dalszą wędrówkę.

Budynek wyglądał jak leśniczówka lub mały domek letniskowy. Tak naprawdę trudno było określić czym jest to zabudowanie, jeżeli pozostało z niego tak niewiele. Wydawało się, że w środku nikogo nie ma, dookoła żadnego ogniska ani śladów. Postanowiliśmy wejść do środka.

Nagle po otworzeniu dużych, drewnianych drzwi naszym oczom ukazało się czterech szwędaczy. Wykonałam szybki ruch i jednym draśnięciem sztyletu powaliłam pierwszego na ziemię. Kolejnym zajął się Danny, niefortunnie trafił go w zły punkt. On nadal się poruszał!
Szwędacz ruszył w stronę Margot. Ona trzymała na rękach Alice, która złapała za kawałek drewnianej belki i uderzyła trupa. On upadł na nastolatkę i niestety stało się.
W ostatniej chwili Danny dobił potwora. Niestety było już za późno...Margot została ugryziona tuż obok obojczyka. Nie było szansy na ratunek.

Oczy Alice napełniła się łzami. Upadła na ziemię, po tym gdy Margot niefortunnie ją upuściła, jednak dziewczyna nie poswięcała najmniejszej uwagi na ból. Czuła wewnętrzne rozdarcie poprzez myśl starty kolejnej osoby. Danny objął ją w swe umięśnione ramiona, ona jednak odepchnęła chłopaka jednym ruchem. Zrezygnowany wyszedł na zewnątrz. Czuł poczucie winy...Zdał sobie sprawę co się właśnie stało. Nie mógł więcej cierpieć z powodu strat. Nie chciał już dłużej obracać się w świecie istot, których nawet nie można nazwać ludźmi. To potwory. Potwory bez uczuć, bez najmniejszej cząstki ludzkości.

Chłopak wyjął broń. Naładował ją dwoma nabojami trzymanymi w tylnej kieszeni spodni. Przyłożył pistolet do czaszki czując jednocześnie spływające łzy na jego skroniach. Jedyne co było słyszeć to strzał. Głuchy strzał oznaczający jedno. Danny znalazł się po drugiej stronie.

SurviveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz