#1

142K 3.9K 2.3K
                                    

- Chris! Za dwie godziny mamy samolot, a ty jeszcze nie wyszedłeś z tej pieprzonej łazienki! Brian już na nas czeka na parkingu! - krzyknęłam na przyjaciela, podchodząc do drzwi toalety z dwiema niewielkimi walizkami.

- Już idę. Nie gorączkuj się tak, sama zbierałaś się dłużej ode mnie. - Skrzywił się, wychodząc z łazienki i zakładając skórzaną kurtkę. Był ubrany w dresowe spodnie i koszulkę polo. Rzucił mi złośliwe spojrzenie i przewrócił oczami, kiedy mijałam go niemal z prędkością światła.

- Wreszcie!

Spuściłam wodę w ubikacji i umyłam dłonie, po czym spojrzałam w lustro, poprawiłam koka i westchnęłam głęboko. Ostatni raz w tym miejscu. Otarłam łzę, otrząsnęłam się ze nagłego smutku i podążyłam w stronę przyjaciela, który siedział przy wejściu i wkładał adidasy. Wyszłam z mieszkania i skierowałam się długim korytarzem do windy, ciągnąc za sobą walizki. Na ramię zarzuciłam plecak. W windzie wcisnęłam właściwy guzik i zjechałam na parter. Gdy wyszłam na zewnątrz, od razu dostrzegłam naszych przyjaciół.

- Czy ktoś mógłby mi pomóc? - zapytałam.

Brian zgasił papierosa i schował moje walizki do bagażnika range rovera.

- Do usług, Dree. - Puścił do mnie oko. - Wiesz, co ci powiem w tajemnicy? Chris jest gejem i to dla mnie się tak stroi.

- Masz chłopaka. - Zaśmiałam się i usiadłam na tylnym siedzeniu. Brian oraz i Alex byli parą od paru miesięcy, a znając moją sympatię do gejów i uwielbienie dla Jake'a Bassa, próbowali go naśladować na swoich sekstaśmach.

- Cześć, skarbie. - Usłyszałam głos Alexa. Szalałam na ich punkcie, byli absolutnie najprzystojniejszą parą chłopców, jakąich poznałam.

- Cześć! - Uśmiechnęłam się do niego. Będę za nimi tęsknić.

Jakieś dziesięć minut później dołączył do nas Christian McLate, a Brian uruchomił auto i zjechał na drogę prowadzącą w kierunku lotniska.

- Nie wiem, jakim cudem udało ci się roztrzaskać swój stary, niezniszczalny telefon, na szczęście Miller kazał mi kupić nowy - powiedział przyjaciel, wyciągając z plecaka pudełko z logo Apple'a.

Wyjął złotego iPhone'a, a ja, rozpływając się z radości, odebrałam go z rąk chłopaka. Stary telefon nie przeżył starcia z oponami jego kawasaki. Uznajmy, że stało się to przez przypadek, a smartfon po prostu nie zdał egzaminu. Miller jest szefem szajki, do której należymy. Jest dla mnie jak ojciec i nie pozwala mi uczestniczyć w ryzykownych interesach, a swoją drogą -- nie lubię się w nie angażować. Ojca miałam jedynie przez dwanaście lat dzieciństwa, ale to nie czas i miejsce na rozczulanie się nad sobą. Od dwóch lat zarabiałam na życie, biorąc udział w nielegalnych wyścigach. Ale skończyłam z nimi, już nie miałam zamiaru się z nikim ścigać.

Miller przyjął mnie pod swoje skrzydła, kiedy miałam czternaście lat. Od dziecka uwielbiałam szybką i agresywną jazdę, zapewne dlatego, że pasją mojego ojca były wyścigi. Tylko że on ścigał się legalnie, w przeciwieństwie do mnie, dlatego postanowiłam zrezygnować. Edward Rivera nauczył mnie kilku ważnych rzeczy o samochodach, które potem mi się bardzo przydały. Na torze byłam rozpoznawalna jako LadyBox. Po wygranym wyścigu zawsze wybierałam z tłumu dziesięć osób i zostawiałam im pudełeczko z kasą, którą miały podzielić się po równo, ale tym zazwyczaj zajmował się syn szefa, Devon. Zamknęłam oczy. Nie chciałam już o tym myśleć. Zamierzałam zacząć wszystko od nowa, z czystą kartą, w Sydney, gdzie nikt nie zna mnie i mojej historii. Marzyło mi się normalne życie, choć wiem, że nie da się go zmienić z dnia na dzień.

Wtuliłam się w ramiona Chrisa. W oddali rozpościerało się gigantyczne lotnisko Los Angeles. Dziesięć minut później Brian zaparkował obok przestronnej, rodzinnej toyoty. Wyszliśmy z niebieskiego range rovera i w czwórkę, zabierając ze sobą walizki, udaliśmy się w stronę zatłoczonego wejścia. Do odlotu zostało nam jeszcze czterdzieści minut, a dzięki programowi Goście chłopcy mogli z nami wejść za bramki. Postanowiliśmy iść do Starbucksa na kawę. Zamówiłam karmelowe latte, a mój przyjaciel ulubiony napój z hibiskusa. Para zakochanych zdecydowała się na białą kawę, według mnie ohydną, tak samo jak napój mojego przyjaciela. Nie mogłam się nadziwić, że komuś to smakuje.

- Dobra, mała, chodźmy już - powiedział po jakimś czasie Chris, dopijając swój koktajl.

- Mhm... - mruknęłam, chwytając plecak, który zarzuciłam na plecy.

- Czekaj, stop, Dree, nie odwracaj się - zwrócił się do mnie z lekkim wahaniem Brian, patrząc gdzieś ponad moim ramieniem, a jego głos zdradzał zaniepokojenie.

Jakby na przekór ostrzeżeniu odwróciłam się i zobaczyłam człowieka, z którym od dawna nie chciałam mieć nic wspólnego. Za mną stał mój brat. Zacisnęłam dłonie w pięści i starałam się uspokoić. O dziwo, nie był ubrany niechlujnie. Miał na sobie garnitur i wyglądał na zadbanego. Ostatni raz widziałam go niecałe trzy lata temu, zanim uciekłam z domu. Wtedy ćpał. Teraz w jego zielonych oczach zauważyłam coś dziwnego. Nie cierpiałam swoich oczu, ponieważ były takie same jak jego. A ja nienawidziłam brata, chociaż tak naprawdę w skrytości ducha kochałam go. Miał u moich znajomych długi narkotykowe, za które płaciłam, żeby szef nie kazał go zabić. Był w końcu moim bratem. Co prawda nie zdawał sobie sprawy z tego, co się stało pod jego dachem. Miałam do niego żal, że nie potrafił mnie obronić przed niebezpieczeństwem, mimo że powinien, bo to w końcu starszy brat. Naprawdę powinien.

- Czego tutaj szukasz? - zapytałam oschle, starając się, żeby nie zobaczył kryjącego się w moich oczach smutku, spowodowanego jego widokiem. Tak bardzo chciałam cofnąć czas i sprawić, żeby wszystkie złe rzeczy, które nas spotkały, nigdy się nie wydarzyły.

- Możemy porozmawiać? - zapytał ściszonym głosem, a ja mocno zacisnęłam szczękę, by nie pokazać, jak bardzo poruszył mnie widok Matta Rivery.

- Słuchaj, Matt, nie wiem, skąd wiedziałeś, że tu będę, ale nie obchodzi mnie to. Mam swoje życie i pozwól mi w spokoju lecieć do nowego domu, daleko stąd. Proszę, nie utrudniaj mi tego - wydusiłam, odważnie wpatrując się w jego twarz. Nie obchodziło mnie już to, że w kącikach moich oczu zbierały się łzy.

Zmienił się. Tak cholernie się zmienił. Patrzył na mnie takim wzrokiem, że miałam ochotę go przytulić, tak jak kiedyś, ale niezagojona rana głęboko w sercu nie ułatwiała mi tej konfrontacji. Po prostu nie potrafiłam mu wybaczyć.

- Ale, Dree, cholera! - krzyknął, na co westchnęłam zrezygnowana i uciszyłam go gestem ręki.

- Żegnaj, Matt - powiedziałam i odwróciłam się do Alexa i Briana, których przytuliłam na pożegnanie. Zabrałam swoje walizki i z dumnie podniesioną głową przeszłam przez bramki, otwierając nowy rozdział swojego życia. Ani razu nie spojrzałam za siebie. Po dotarciu do samolotu usiadłam wygodnie w fotelu, przy oknie, po czym z czarnego plecaka wyjęłam iPada, podłączyłam do niego słuchawki i zaczęłam przeglądać zdjęcia. Po chwili dołączył do mnie Chris i zajął się swoim laptopem. W słuchawkach zabrzmiała moja ulubiona lista piosenek Nirvany.

- Pieprz się, Los Angeles - mruknęłam, chociaż darzyłam to miasto ogromnym sentymentem.

Spoglądałam na znajomy krajobraz przez niewielkie okienko, zastanawiając się, jak szybko tutaj wrócę. Kiedy znów spotkam Millera i przyjaciół, z którymi mieszkałam? Przez ułamek sekundy w mojej głowie kłębiły się wspomnienia. Tutaj się urodziłam, wychowałam i tutaj byli pochowani moi rodzice, jednak już najwyższy czas, aby zacząć wszystko od nowa. Zasnęłam z uśmiechem na ustach.

Nie mogę się doczekać lądowania w Australii.

Dark Heart [WYDANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz