Rozdział 2

45 7 3
                                    

Kazimierz szedł. Szedł. Szedł. Przed siebie, ale szedł. Następnego dnia zrobił coś niebywałego (!) - szedł. I tak przez miesiąc. Po kilku tygodniach jego uwagę przykuła pewna wieś. Postanowił zatrzymać się tam na dłużej. Zapytał się jednego z mieszkańców:

-Jak nazywasz swą wieś, chłopie?
-To je Łódź, a konkretnie Stare Polesie! - odpowiedział mężczyzna.

Młody Kazimierz spacerował po wsi Łódź. Twierdził, że klimat bez wzniesień i gór wywołał u niego niezrozumiałe do tej pory uczucia. Doznawał częściej chęci do spróbowania czegoś nowego. Może to też przez wiek, przecież za raptem 62 lata kończy 360 lat. Często też patrzył na dziewki pracujące w polu, szyjące i gotujące. Jednak jedna z nich różniła się od innych. Joanna ze Starego Polesia, nie gotowała, nie szyła i nie pracowała w polu. Wolała chodzić w samotności do lasu i szukać coraz to nowszych elementów do jej wynalazków. Nie miała opalonej skóry jak inni, ale za to była bardzo zdolna fizycznie: skakała niczym łania, biegała szybko jak gepard - i to się Kazimierzowi w niej spodobało. Miał już nawet pewien plan.

Tarkowscy: Krew I MiłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz