Mam na imię Water. Mam moc wody, którą odziedziczylam po matce. Dzisiaj sa moje 18 urodziny. Ma po mnie przyleciec dyrektorka lub dyrektor Akademi Zywiolow. Nie moge sie doczekac!!! Ciekawi mnie to, ze sa jeszcze inne zywioly. Bede miala przyjaciol o rowniez rownej mi mocy. Niestety bede musiala rozstac sie z mama i czekac do nastepnych wakacji. Dzisiaj jest ten ostatni dzien wakacji, wiec niedlugo przyleci ktos po mnie.
-Corcia!!!-wola moja mama, a ja w tym czasie schodze ze schodow. Ta to ma wyczucie!!!-chodz tu na chwile, musisz mi pomoc, zaraz to wszystko wypadnie, daj mi to krzeslo.
-A co ty robisz?-sie zapytalam.
-Ja ten...no...niespodzianke szykuje dla ciebie!-odpowiedziala mi mama, choc wiem, ze to cos fajnego.
-No mama pokaz co tam masz!!!
-No dobra! Szukam ksiazki o wszystkich zywiolach ksiazki. Dam ci ja bo pewnie ci przyda sie bardziej niz mi.-pewnie tak, pomyslalam.
Nagle ktos zapukal do drzwi. Byl to mezczyzna bliski 40 lat. Mial czarna peleryne. Nie wydawal sie mily, lecz mylilam sie...
-Czesc Susan, przyszedlem...a no tak, zapomnialbym, ja jestem dyrektorem Akademi Zywiolow i zamiast listu to od razu jedziemy do akademi. Na imie mi Lary Wonthen. Mozesz mi mowic po imieniu, panienko Water.-mezczyzna uklonil sie przede mna. Co to jest?! Ludzie sie przede mna klaniaja!!!! Co bedzie w akademi?!?! Nie chce wiedziec.
-Dzie...dzie...dziendobry pa...Lary-ale sie jakalam, no ale strach mnie oblecial.
-Dobrze wiec, ja tu poczekam 10 minut, a ty spakuj sie, co tam masz. Tylko to co wazne bo reszta juz jest w twoim pokoju...w akademi.
Pobieglam do pokoju. Spojrzalam...a tu...nie ma nic procz rzeczy takich jak telefon, ladowarka, laptop, no i...to wszystko. Dziwne. Uslyszalam tupanie. To pewnie Lary.
-Otwarte!!!-krzyknelam.
-Dobrze, ja ci smiem przypomniec, ze na dworze czekaja juz Fire, Earth i Air. Wiec jednak pospiesz sie.
Ze kurde kto?! Aaaaaaaaaaa...to pewnie inne osoby z tych czterech zywiolow. Ja to jestem najlepsza...choc nie wiem...ale i tak wiem...co ja gadam....
Minelo zaledwie piec minut, a ja juz czekalam pod domem na Larego. Ktos zlapal mnie za ramie...
-Hej, jestem Fire, a ty to pewnie Water. Jestem dziewczyna i prawdopodobnie bedziemy razem w pokoju...a w domku to niestety z tymi idiotami...- przedstawila sie dziewczyna o czerwonych wlosach. Pewnie to strazniczka ognia. Zapomnialam!!! Ja mam niebieskie wlosy. Bo woda. No nie? Proste. Ziemia ma zielone, a powietrze biale...chyba...po chwili Fire wskazala na dwoch chlopakow. Tak jak myslalam. Ziemia, czyli Earth, ma zielone wlosy...i kurde jaki on przystojny...nie, o czym ty myslisz kobito. A Air ma biale wlosy. No to jednak jestem madra. Hehe.
-No widzeeeeeee...-tak, zapatrzylam sie w Eartha. On jest BOSKI!!!-ten to ten, a ten to ten. No wiem. Fajni sa.
-Wiesz co ci powiem? Wcale nie. Przesiedzialam z nimi 5 godzin drogi na smoku i mam ich dosc!!! Jednak Air jest...no...taki lepszy od...ach co ja mowie.
-O Lary idzie. To wsiadajmy na tego...kurna jakze wielkiego smoka!!!-zatkalo mnie. Smok byl ogromy i...taki...no...prawie przezroczysty. No ale raz sie zyje...wsiadamy...
W akademi po calym dniu lotu...
-I jestemy!!!-pokazal nam Lary budynek, ktory mial chyba z kilometr wysokosci!!! No niezle. Widoki z gory to pewnie widoki smierci...tak to od dzis nazwe.
CZYTASZ
Cztery Żywioły
Fiksi PenggemarCzwórka nowych przyjaciół przybywa do Akademi Żywiołów. Czwórka tych dzieci są potomkami najpotężniejszych czterech żywiołów na Ziemi: woda, ogień, powietrze, ziemia. Między nimi powstaje silne uczucie miłości między płciami przeciwnymi. Zapomniałam...