Rozdział 1

54 4 2
                                    


          Od zawsze był niskim blondynem z delikatną i dziewczęcą urodą, z której wszyscy chłopcy się śmiali. Żałował, że nie urodził się inny- wyższy, bardziej muskularny, bardziej męski. Nie mógł jednak nic z tym zrobić. Zdrowie miał słabe, więc nawet nie próbował nabrać jakichkolwiek mięśni. Przez to wszystko ciągle zmieniał szkoły, ale i tak zawsze kończył tak samo. W jego nowej szkole, do której miał kilka przystanków miało być zupełnie inaczej- Tak mówili rodzice, nowy wychowawca, oraz dyrektor. Udało się do dzięki rodzicom, który dobrze zarabiali. Siedział na dużym metalowym krześle z lekko wytartym bordowym obiciem i bez jakichkolwiek uczuć jak zawsze słuchał dyrektora placówki, że tutaj dowie się, co to jest prawdziwe życie licealne. Tak, jak zwykle miał zgłaszać nauczycielom wszystko, co go niepokoiło, a oni mieli za zadanie to wyeliminować.

           Minął już trzeci dzień jego chodzenia do szkoły, już przyzwyczaił się do klas i planu lekcji, oraz rozkładu budynku. Tak jak zawsze sam przemierzał korytarz, nie patrząc na innych. Bo po co?
I znowu jakaś dobra dziewczyna podeszła do niego i zapytała się, czy wszystko w porządku, a on jak zawsze odpowiedział, że tak, dziękuje i zawsze ma taką minę, więc nie ma co się przejmować. Lekko zaniepokojona powróciła do grona swoich koleżanek, które pewnie i tak ją obgadują. Lecz co mu do tego? On nie lubił mieć znajomych, pomimo tego, ze czasami chciał być normalny. Czasami. W zamyśleniu potrącił kogoś delikatnie ramieniem. Lekko się ukłonił w geście przeprosin i już chciał iść dalej, gdy silny i groźny męski głos rozległ się na korytarzu. Nastała grobowa cisza.
- Haa?! Co ty sobie wyobrażasz, gówniarzu?!- Krzyknął jakiś chłopak, lecz jego niezbyt to obchodziło.
- Przepraszam- Znów chciał odejść, lecz został przytrzymany ręką.
- Heh, jaka damska twarzyczka. Ciekawe, czy jesteś laską z małymi cyckami?- Drwiącym głosem naśmiewał się z chłopaka, lecz ten nawet nie zwrócił na to uwagi. Chcąc się zabawić, jednym ruchem szarpnął za koszulę niższego i młodszego nieznajomego, a guziczki posypały się po lekko zdartej jasno-drewnianej podłodze.
- I co, nie zamierzasz płakać?- Znów dręczyciel próbował zakpić z niego, ale ten tylko spojrzał na bruneta tak obojętnym wzrokiem, że aż to przerażało. Ten, widząc go, zdenerwowany już chciał mu przyłożyć, gdy powstrzymała go ręką jego przyjaciela.
- Chodź, nauczyciele już tu biegną- Powiedział wysoki, krótko obcięty chłopak, po czym puścił rękę przyjaciela. Zwrócił się do nowego ucznia- Lepiej ubierz koszulkę na WF i pamiętaj, aby mieć w szafce awaryjny mundurek. Z nim- Wskazał oddalającego się nastolatka kciukiem- Nigdy nic nie wiadomo
- Mhm. Przepraszam. Dziękuję- Ukłonił się, po czym odszedł. Znów ten obojętny ton głosu, ale blondyn nie potrafił go zmienić. Kiedyś próbował, lecz gdy zobaczył, ze nie przynosi to efektów, a tylko głos dziwnie drży, zaprzestał jakichkolwiek prób. Nie mógł w to uwierzyć. Jak dyrektor mógł dać mu za zadanie coś tak... Absurdalnego ?! On, postrach szkoły, przed którym uciekało wszystko, co żywe miał zostać obrońcą? Przecież to przed nim się bronili!
- Ale ojcze...
- Nie ma „ale", chłopcze. Masz go chronić przed innymi i koniec dyskusji. Masz nie odstępować go na krok podczas przerw, a po szkole masz go odprowadzać do jego domu. Nie każe być ci dla niego miłym, ale masz nie pyskować.
- Tak? Niby co mi możesz zrobić jak się nie posłucham? Przecież w każdej chwili mogę pójść do matki i popłakać w ramię. Chmmmm?- Na usta bruneta wszedł brudny uśmiech. Szantaż zawsze działał na jego ojca, a on tak bardzo lubił manipulować ludźmi.
- Skoro tak działasz, to... Będziesz mógł pojechać na ten koncert, oraz dostaniesz na niego pieniądze, oraz podwoję ci kieszonkowe. Co ty na to?
- Hahahaha, serio?- Zaśmiał się chłopak. Jego ojczulek puści go na koncert zespołu, którego jego ojciec nienawidzi? - Noooo, nieźle, nieźle. Chmm..- Udał zastanowienie- Zgadzam się!
Przechadzając się korytarzem rozmawiał ze swoim przyjacielem o zaistniałem sytuacji.
- No nieźle ci się trafiło- Przyznał Kyoji. Matka jego przyjaciela pochodziła z Japonii, a ojciec był anglikiem.
- Noo, żebyś wiedział. Tylko głupio, że muszę bronić tego małego. O, tam stoi
Blondyn był otoczony przez kilka osób, co niezbyt mu się podobało, aczkolwiek cieszył się, że ktoś zechciał z nim pogadać.
- Powiedz, jak masz na imię?- Zapytała urocza brunetka, jednocześnie zawijając kosmyk włosów za ucho.
- Mmm...- Zawsze przed rozmową z kimś jąkał się, zanim odpowiedział. Nigdy nie udało mu się pozbyć tego tiku.- M-Matthew- Powiedział niesamowicie cicho.
- Proszę?- Niedosłyszała. Ten chłopak ją zaciekawił.
- Nazywam się Matthew.
- Miło mi, jestem Annie- Podała mu rękę i uśmiechnęła się promiennie, przez co na jej policzkach pojawiły się dwa płytkie dołeczki.
- Mi również- . delikatnie ucałował jej dłoń, na co się zarumieniła. Matthew był uczony etykiety od małego przez nianię.
- To...- Ciągnęła dalej- Co lubisz robić?- Po chwili zastanowienia blondyn odpowiedział jej dość sucho, gdyż nie miał doświadczenia w kontaktach z ludźmi.
- Nic.
- Acha...- Annie poczuła się, jakby była wobec niego natrętna, a chyba taka nie była. Jeszcze nikt jej nie powiedział, że jest denerwująca. Po chwili milczenia pożegnała się z nim i ruszyła do swojej świty. Gdy tylko stanęła w kółeczku najpopularniejszych osób w szkole, od razu zaczęły się rozmowy o
Matthew.
- I jak ten nowy?- Zapytała mocno pomalowana ruda dziewczyna.
- Niezbyt rozmowny... Szkoda mi go. Słyszałam, że James się nim zajmie...- Dziewczyny zaczęły plotkować i już na następnej przerwie cała szkoła wiedziała o małym układzie James'a z dyrektorem.
Gdy Matthew wyszedł z sali wszystkie pary oczu pokierowały się na niego, a on ujrzał przed sobą postrach szkoły. Lekko obawiał się tego spotkania, które było nieuniknione, gdyż brunet szedł nonszalancko w obstawie przyjaciela i patrzył się blondynowi głęboko w oczy. Czuł się, jakby był królikiem, który wpadł w płapkę przebiegłego wilka, a inne zwierzęta tylko się na to patrzą, choć jakby wszyscy pomogli, to mogliby obalić krwiożerczą bestię. jednak nikt się nie odważył; tylko patrzyli co będzie dalej i wyczekiwali nowych plotek, czego ciemnooki nienawidził najbardziej.
- Matthew Smith- Do jego uszu doleciał potężny i niski męski głos przybysza. Matthew podniósł lekko głowę do góry, gdyż był o głowę niższy od bruneta. Ten przeczesał zgrabnie ręką swoje przydługie kosmyki włosów i w tedy dało się zauważyć, że ma delikatne pasemka. Bezrękawnik w moro delikatnie opinał lekko umięśniony tors, czarne, szersze spodnie trzymały się na wąskich i kościstych biodrach za pomocą ciemnobrązowego wojskowego paska. Przy każdym ruchu nieśmiertelnik błyszczał na jego szyi, a bielutkie zęby ukazywały się tylko w aroganckim uśmiechu. tak, to był bardzo przystojny chłopak, którego charakter pozostawiał wiele do życzenia.

- Od dziś jesteś mój!- Matthew wytrzeszczył oczy w zdziwieniu. Jak to "był jego"

           - P-proszę...?- Wyszeptał, gdyż ze zdziwienia nie potrafił powiedzieć niczego innego. Od kiedy on jest czyjąś pieprzoną zabawką? "A z resztą, wszystko mi jedno..." Ppomyślał, niczym się nie przejmując zbytnio. Nie potrafił przyjąć innej maski, odkąd rzeczywistość źle go potraktowała. Od przezywania do rozbierania i robienia mu nagich fotek. Od tamtej pory nienawidził siebie i wstydził swojego ciała. Był chorowity i łatwy do manipulacji. Chyba, że w grę wchodzili jego przyjaciele. Niestety, ostatnich stracił trzy- cztery lata temu, gdy po prostu przestali spędzać z nim czas, i pomimo prób nigdy mu się nie udało ich odzyskać.
- Uwaga!- Krzyknął na cały korytarz groźnie- Ten tu- Wskazał na niego palcem- Jest od teraz moją zabawką i jeżeli ktoś coś mu zrobi, to nie ręczę za siebie, a do tego pójdzie na rozmowę do mojego ojczulka, heheh- Zaśmiał się pod koniec i zwrócił się do blondyna, pochylając się tak, że ich twarze dzieliło kilka centymetrów, ale jednak nie za blisko- Zobaczymy co z tego wyniknie...
W oczach blondyna pojawiło się lekkie zaciekawienie.

Bring Me To LifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz