Obudził się. Od razu poczuł niesamowity ból głowy, jakim był kac, a chwilę później zarejestrował ciepło na swoim prawym boku. Otworzył oczy, aby sprawdzić z kin przespał się po pijaku, a gdy ujrzał spokojnie śpiącą twarz Matthew krzyknął w myślach. Nie mógł w to uwierzyć! "Skąd? Jak? Dlaczego?!" Zarzucał się pytaniami na które nie mógł odpowiedzieć. Spojrzał przez okno znajdujące się po prawej stronie. Wychylił się nad blondynem. Nad drzewami pomału robiło się coraz jaśniej. Spojrzał przed siebie na zegar wiszący na ścianie. Tarcza urządzenia wskazywała na godzinę piątą. Pomału budziły się wszystkie zmysły i poczuł ostrą suchość w gardle. Szybko musiał znaleźć coś do picia. Delikatnie zszedł z łóżka i od razu wychwycił butelkę wody mineralnej. Otworzył ją i upił kilka solidnych łyków. Spojrzał na chłopaka śpiącego samotnie na łóżku. Pomimo lekkich ciemności panujących w pokoju mógł dostrzec piękną, bladą skórę chłopaka. Wyglądała niczym porcelana. Przejechał wzrokiem wyżej i wychwycił malinkę, którą zrobił gdy... Kochali się. Serce zabiło.mu szybciej i poczuł, że się zarumienił. Czyżby... On, James zakochał się?
"Kurwa... Chyba kogoś poko-pokochałem" pomyślał niedowierzając. Jak?! Dlaczego?! Dlaczego akurat ten blondyn! Dlaczego w ogóle jakikolwiek chłopak! Przetarł ręką twarz i znowu spojrzał na chłopaka. Czy on był gotowy na jakikolwiek związek? W jednym poważnym już był, ale rozpadł się on szybciej, niż zdążył to zarejestrować. Chodził wtedy z dziewczyną, ale nie układało im się dobrze. Ona ciągle miała pretensje o to, że on nic do niej nie czuje, oraz nie traktuje ich związku na poważnie, a on po prostu nie wiedział jak miał okazać uczucia. Dlaczego miał ciągle mówić, że kocha, skoro nie miał na to ochoty? Powinna być tego świadoma, w końcu byli ze sobą. Byli. Czasu nie mógł cofnąć, tak samo wybaczyć jej, że przez byłe co postanowiła zakończyć ich związek. Kiedyś żałował on, że nie zatrzymał jej, nie buntował się, tylko stał i patrzył, jak wiatr rozwiewał jej włosy koloru ciemnego blondu... Teraźniejszość była inna. Niedaleko spał chłopak, który irytował go tylko swoim istnieniem, oraz tak wielką obojętnością na swój los. Podczas gdy on miotał się z emocji, drugi chłopak był niewzruszony. To właśnie dlatego go nienawidził. Ale... Jak wiele się zmieniło? Odłożył butelkę na ziemię i powrócił do łóżka, ciepłego łóżka z delikatnym jasnym ciałem czekającym, aż ktoś je przytuli, obroni. Co miał zrobić, gdy kochał i nienawidził? Spojrzał raz jeszcze na pogrążoną we śnie twarz, zjechał wzrokiem na odkryte ramię, oraz plecy. Do głowy wleciała mu głupią myśl. "A gdyby tak wyrosły blondynowi skrzydła aniołka?". Odgonił szybko absurdalny pomysł i starał się zasnąć. Było wcześnie, więc mógł sobie pozwolić na trochę więcej snu. Tak szybko, jak zamrugał oczami, tak szybko przypomniał mu się ostatni wieczór. Spojrzał na chłopaka obok siebie, który smacznie spał. Zaczerwienił się. "Łaał, pierwszy pocałunek i pierwszy stosunek jednego wieczoru" pomyślał szczęśliwy. Zaraz, zaraz... Szczęśliwy? On? To... Ten mężczyzna zmienił wszystko. Nawet nie zauważył, a tyle się w nim zmieniło. Tak nagle, niezauważalnie przestał być osobą bez uczuć- pokochał. "Po-ko-chał" obiło mu się o uszy. Ale ciągle zastanawiał się nad jednym: jak ten jeden mały człowiek zmienił w nim wszystkie złe emocje? Czy to prawdziwa miłość? Czy tak ona smakuje? Czy jest się szczęśliwym bez powodu tak, jak teraz? Jego rozmyślania przerwał budzik, który zadzwonił oznajmiając godzinę szóstą piętnaście.
- James...James...- Wołał smacznie śpiącego bruneta, szturchając go w ramię delikatnie.
- Mnnnnn....- Usłyszał w odpowiedzi.
- Wstawaj, musimy iść do szkoły- Nie poddawał się. Chciał zobaczyć jego reakcję po ich magicznej nocy, spojrzeć w te leśne oczy, przeczesać ręką brązowe kosmyki i zaplatać je między palcami. Podobnież zrobił. Trochę obawiając się gniewu starszego chłopaka sięgnął ręką do jego głowy i pogłaskał go. Ten jak na zawołanie otworzył oczy. Nie wiedział, co miał zrobić. Matthew obudził go, a ten otworzył oczy i gdyby tego nie zrobił, mógłby udawać, że śpi dalej. Nastała niezręczna sytuacja.
- Szko-ła...- Wyszeptał onieśmielony i zażenowany błękitnooki.
- Mhm- Głowa dalej go bolała i podejrzewał, że w domu obok leżącego chłopaka nie ma żadnego leku na kaca. Odwrócił się na bok i zilustrował wzrokiem mlecznobiałe ciało obok. Było delikatnie i chłopięce, wydawało się tak kruche, niczym najcieńsza porcelana. Owy obiekt obserwacji podniósł się do siadu, a na jego twarzy wymalował się grymas bólu. Oboje zastanawiali się, który z nich powinien pierwszy wstać, aż w końcu to James w ciszy odwinął kołdrę i wzrokiem przeczesał pokój w poszukiwaniu ubrań. Włożył na siebie rzeczy, które nosił dnia poprzedniego i ukradkiem spojrzał na Matthew. Czekał. W końcu młodszy z nich odważył się podnieść wzrok znad rąk i ich oczy przecięła znajoma nić z wcześniej; po raz kolejny ich oczy zawirowały w niesamowitym, magicznym tańcu, który niechętnie przerwali. Ubrali się w ciszy, a gdy James kończył ubierać koszulę, Matthew zapytał:- Chciałbyś zjeść śniadanie?-Uniósł wzrok, który samoistnie poleciał na jeszcze odkryty brzuchchłopaka, gdy ten odwrócił się przodem do blondyna.
- Nie,zjem w mieszkaniu- Między nimi znowu nastała niezręczna cisza.Starszy z nich usiadł na brzegu łóżka i zastanwiał się cozrobić, gdy kończył ubieranie się. Ciszę przerwał słaby głosMatthew.
- Będziesz dziś w szkole? Podejdziesz po mnie?-Zapytał, nie spuszczając wzroku z tego cudownego chłopaka...Mężczyzny. Miał małą nadzieję, że kiedyś powtórzą tęmagiczną i cudowną noc. Miał ochotę przytulić się do jegociepłych i szerokich pleców; poczuć to bezpieczne i przyjemneciepło. Ciągle pamiętał, jaka szorstka była skóra Jamesa, jakpachniała. Jak puszyste i delikatne był jego włosy, gdy je czesał.Tak bardzo chciał znowu poczuć go obok siebie- najmniejszy gest ucieszyłby go, może nawet uśmiechnąłby się. Nareszcie.
-Nie wiem...- Odparł trochę zażenowany, pocierając kark ręką.Blondyn podziwiał te palce, które kilka godzin wcześniej błądziłypo jego ciele. Palce były długie, dłoń szeroka. Taka mała dłoń,jak błękitnookiego, znalazłaby w nich swoje miejsce. W zimę niemarzłyby mu palce, które ogrzewałby ten zielonooki, dziki chłopak.Czułby się bezpiecznie opleciony przez lekko umięśnione ramiona,a słodki ciężar rozgrzewałby go szybko podczas mroźnych nocy.Pragnąc dotyku pomyślał "co mi tam" i cichutko podszedłdo pleców odwróconego tyłem starszego z nich i ucałowałzewnętrzną stronę ręki, która dalej leżała na jego karku.James lekko podskoczył wystraszony i zdziwiony śmiałym czynembladego chłopaka. Nagiego chłopaka czekającego w łóżku na jegokolejny krok... Nie, to już robiło się zbyt niebezpieczne.Zarumienił się delikatnie i w duchu przyjemnie mu się zrobiło;nagle pusto, gdy te ciepłe wargi odsunęły się od jego skóry.
-No dobrze... A-ale będę czekał... Tak jak zawsze...- Oznajmiłonieśmielony swoim czynem. Zrobiło mu sie chłodniej, gdy kołdraowinięta białą poszwą osunęła się z jego ramion w dół,odsłaniając jego śnieżną, nieskazitelną skórę na piersi.James odwrócił się w jego kierunku, zapatrzył na odsłonięteciało i ze strachem stwierdził, że ten drobny chłopak jestpiękny, a biel dodaje mu uroku. On nie był słodki, nie byłprzystojny, tylko... Piękny. Jak mógł tak pomyśleć? Przecieżjeszcze niedawno nienawidził blondyna, wkurzała go jego obecność,był chamski wobec niego, a teraz?... Co się zmieniło, że patrzyłna niego jak na anioła? Dlaczego chciał go widzieć codziennierano; takiego trochę zaspanego, acz ufnego i świecącego jakąśanielską poświatą? Zgłupiał już kompletnie. Nie potrafiłwybudzić się z tego stanu, ale czy na prawdę chciał zniszczyćcoś tak pięknego? Czy zbić tę szklaną bańkę zawierającą jegopragienia? Nie chciał, kategorycznie odmawiał tego. Wręczprzeciwnie- chciał chronić to złotowłose stworzenie jużzawsze... Ale się bał. Wstał, powiedział najnormalniejsze"cześć", wziął swoją kurtkę i buty, po czym wyszedłz pokoju, zostawiając trochę smutnego aniołka samego. I chociażchciał do niego wrócić, ucałować w czoło to nie zrobił tego.Był zbyt przerażony wszystkimi nowymi emocjami, jakich doznał.Chciał na spokojnie na wszystko sobie odpowiedzieć w spokoju.Chciał być sam, całkiem samotny w pustych i surowych czterechścianach.
Wszedł do mieszkania. Zdjął jedynie buty i padł, jak długi na kanapę. Po chwili zdecydował jednak, że napisze do Kyojina, poprosi, aby przyszedł. Nie mógł być sam. Czuł się na prawdę źle i bał się samego siebie. Mógłby wręcz oszaleć, gdyby...Rozmyślania przerwało połączenie przychodzące od przyjaciela. Odebrał
-...Halo?
- Co się stało?- Usłyszał ułożony i spokojny głos przyjaciela. Odczuł minimalną ulgę.
- Musimy pogadać...
- Rozumiem, będę za pięć-siedem minut, jestem obok. Skoczę jeszcze po coś do sklepu- Rozłączył się. James cały czas leżał, a właściwie wegetował. Nie potrafił inaczej określić stanu w jakim się znajdował. Był szczęśliwy, a jednocześnie coś rozrywało go od środka. Tak, przespał się z tym chłopakiem... Nigdy nawet nie pomyślał o nim w ten spo... Pomyślał. W gabinecie pani pielęgniarki, rano, oraz kilka razy wcześniej. Jak on mógł być taki głupi! Już wtedy powinien był zagrodzić sobie drogę do uczuć! Powinien wcześniej zauważyć, że coś się w nim tliło i konkurowało ze smutkiem, jaki wyżerał go od środka... O nie.... Przyznał się przed samym sobą do jakichkolwiek uczuć. Miał się ich wyrzec! "Nie chcę znowu czuć bólu!" Pomyślał, a jego oczy zaszkliły się. Chwilę później usłyszał brzdęk kluczy. To Kyoji, który dostał dodatkowy komplet wszedł za pomocą nich do środka. Zdjął buty i udał się do kuchni. Odłożył zakupy, którymi były słodycze i cztery puszki piwa . Po dłuższej chwili wrócił z dwoma szklankami aromatycznego kakao, piwo mieli wypić wieczorem. Podał jedno leżącemu przyjacielowi, który przyjął naczynie z wdzięcznością. Między nimi zapadła cisza. Włączyli telewizor, aby w pomieszczeniu nie panowała ponura i z deczka irytująca cisza. Dopiero po długich, ciągnących się minutach James uspokoił się i zaczął opowiadać o tym, co zrobił, a właściwie zrobili wraz z Matthew. Gdy brunet skończył znowu zapadła cisza. Puste kubki stały na stole i grzecznie czekały na ruch któregoś z nich, przy akompaniamencie cichego tykania zegara. Tik tak, tik tak, tik tak, tik tak...
- Powiedziałeś mu?- Nagle czarnowłosy zapytał, zielonooki pokiwał głową na znak, że od tamtej pory nic, a nic między nimi nie zaszło.- Rozumiem- Odpowiedział. Cały dzień przesiedzieli sami, praktycznie nie myśląc po tym, gdy czarnooki wyraził swoją niekompatybilną ze zdaniem przyjaciela opinię. Czekał na niego tak długo, że spóźnił się na pierwsze lekcje. W połowie drogi podbiegł do niego obcy mu chłopak i zakomunikował, że został przysłaby, aby bronić młodszego, zamiast bruneta. Ten człowiek był mu obojętny i wolał zdecydowanie bardziej zielonookiego, dzikiego nastolatka, niżeli, według niego, szarego człowieka. Ale jak James chciał, tak zrobi. Ich podróż od szkoły skończyła się wezwaniem karetki przez starsza panią zaniepokojoną widokiem krwi i leżącego, pobitego blondwłosego. Szpital. Zabandażowana ręka, klatka piersiowa, oraz głowa. Znużenie przez silne leki przeciwbólowe i pustka- Tak właśnie czuł się Matthew, gdy leżał sam, całkiem sam na sali. Nikt z rodziny nie został jeszcze poinformowany o pobiciu, dopiero lekarze dzwonili do jego rodziców, oraz do opiekunki, Nie chciał podać swoich danych osobowych, gdy zrozumiał, że James mógłby oberwać za niedopilnowanie go. Nie chciał być ciężarem dla zielonookiego, ale po długich przekonywaniach pielęgniarek podał imię, nazwisko itp.
Leżał na dużym, szpitalnym łóżku. Całkiem sam w czterech ścianach. Za oknem słońce sporadycznie wyłaniało się zza biało-szarych obłoków. Matthew patrzył na nie i zastanawiał się, dlaczego to wszystko się wydarzyło. Odkąd spotkał bruneta nic nie było takie, jak wcześniej. Dlaczego? Tyle rzeczy wydarzyło się, było nadzwyczajne... Czy w końcu zaczął żyć? Nie wiedział, jak sobie na to pytanie odpowiedzieć, ponieważ nie wiedział, jakie życie było naprawdę. Mógł tylko się domyślać... Nagle drzwi otworzyły się, a przez nie do pokoju wparowała niania.
- Matko! Aniołku, czy wszystko w porządku?!- Od razu ujrzawszy go rzuciła się do łóżka ignorując fakt, że w rękach trzymała rzeczy nastolatka. Pogłaskała go z czułością po głowie, a jej postarzała twarz wyrażała smutek i współczucie.
CZYTASZ
Bring Me To Life
Любовные романы"Kruchy i bez emocji, na niczym mi nie zależy..." Matthew już dawno stracił jakiekolwiek chęci na przyjaźń, czy miłość w jakiejkolwiek postaci. Nowa szkoła i jeden agresywny uczeń zmieniają jego życie, oraz nastawienie. Ale czy ktokolwiek odważy się...