Mija piąta godzina, parzę drugą kawę. Nerwowo spoglądam na wiszący, na ścianie zegar. Wahadło, które ma z jednej strony ograniczony swobodny ruch, stuka o ścianę, wprawiając mnie w szał. Jestem zmęczona. Zastanawiam się, kiedy wzejdzie słońce. Ciemna przestrzeń wewnątrz mojej głowy przywołuje rzeczy, które wolałabym zapomnieć. Mam dość. Już ledwo oddycham. Nie mam zamiaru o nim myśleć. On chce, żebym cierpiała. Oni wszyscy tego pragną. Żywią się moim bólem. Nie radzę sobie z tym. Próbuję wyciszyć głosy szalejące w mojej głowie. Dlaczego mówią mi takie okropne rzeczy.
Pomocy.