Otworzyłam niechętnie swoje ociężałe powieki, aby móc poczuć na swoim biodrze dłoń. Uśmiechnęłam się niewinnie przyglądając się śpiącemu jeszcze małżonkowi, który niemalże nieświadomie wyglądał uroczo. Uwielbiałam ten widok. Uwielbiałam mieć poczucie bezpieczeństwa przy kimś takim jakim jest Justin. Nie byłam w stanie zarzucić mu czegokolwiek. Kochałam go, a on spisywał się świetnie w roli męża i ojca. Przy dwóch najwspanialszych mężczyznach czułam się szczęśliwa. Spełniona.
- Dzień dobry kochanie - rozgrzane, pełne wargi zderzyły się przelotnie z moimi. Oblizałam skrupulatnie usta, a dłoń szatyna powędrowała pod materiał mojej nocnej koszuli. Westchnęłam sparaliżowana, gdy w mgnieniu oka poczułam jego kciuk tuż na linii podbrzusza - Liczę na powtórkę wczorajszego wieczoru. - zachichotałam melodyjnie, by tym razem poczuć ciepły oddech na swojej szyi. Zdawał sobie sprawę z moich wibracji. Doskonale znał każdy mój najczulszy punkt. Znał moje ciało lepiej niż ja. Wiedział co zrobić, aby przyjemna fala dreszczy otuliła mnie całą.
- Uspokój się.. - niechętnie próbowałam go od siebie odsunąć - w każdej chwili może wejść tutaj Jared - pisnęłam przewrażliwiona, a jak na zawołanie drzwi naszej sypialni otworzyły się, by ukazać zaspanego z misiem w rączkach chłopca. Sprytnie ułożył się między naszą dwójkę nakrywając się kołdrą. Najstarszy mężczyzna naszej rodziny przytulił naszą dwójkę, lecz nie zapomniał o niczym.
- Właśnie przeszkodziłeś tatusiowi i mamusi w zmajstrowaniu Tobie siostry, szkrabie - pstryknął malca leciutko w nosek. Obdarzyłam go karcącym spojrzeniem, lecz cała nasza trojka roześmiała się wesoło. Nabrałam powietrza do płuc zostawiając swoich chłopców samych w łóżku. Starczy leniuchowania.
- Przygotuję śniadanie, a Ty ubierz Jareda - ucałowałam małego w czółko na co Justin nie mógł przejść obojętnie. Natychmiast wskazał swoim palcem na swoje usta. Wywróciłam swoimi tęczówkami, lecz obdarzyłam go krótkim całusem. Chłopiec, który leżał obok nas zaśmiał się, lecz szybciutko zrobił to co jego tata przed chwilą. Przekręciłam z niedowierzaniem głową całując również jego.
- Nie podrywaj mojej kobiety.. - w całym pokoju rozprzestrzenił się śmiech dziecka, którego Justin zaczął gilgotać. Mam jednak dwójkę dzieci.
Założyłam na swoje ciało szlafrok wiszący na oparciu krzesełka schodząc prosto do kuchni, w której zamierzałam zrobić gofry z szynką i serem. Obydwoje je uwielbiali.
Z góry nadal słyszałam śmiechy i krzyki. Lubiłam takie dni, gdy oboje mieliśmy wolne i mogliśmy poświęcić czas Jaredowi. Na co dzień spędzał czas z moją mamą, która zaoferowała się pomóc. Tłumaczyła się, że opieka nad tak uroczym maleństwem to dla niej przyjemność, lecz wiedziałam, że Jared potrafi czasami dać nieźle w kość. Kobieta natomiast nie narzekała, a jeszcze bardziej rozpieszczała. Nie pochwalałam tego, gdyż każdy powinien znać swoje granice. Moja mama tego nie rozumiała. Chłopiec potrafił w każdy sposób ścisnął ją za serce. Doskonale to znałam. Jest strasznie chytrym liskiem, którego nie można byłoby nie kochać.
- Kochanie.. - ucałował moją szyję. Uśmiechnęłam się niewinnie nie odwracając uwagi od swojej czynności. Pokusa nie była odpowiednim momentem. Śniadanie nie mogło samo się przyrządzić. - Kocham ten widok - ułożył dłonie na moich biodrach delikatnie nimi kołysząc. Wbiłam ząbki w swoją dolną wargę, skupiając się na mieszaniu składników.
- Mógłbym Was dziś gdzieś zabrać? - obrócił mnie ku sobie. Spojrzałam w jego lśniące tęczówki nie przestając się uśmiechać. Lubiłam te beztroskie momenty, gdy byliśmy razem. Mogłam poczuć się wtedy znów jak nastolatka, którą w sobie rozkochiwał.
Przytaknęłam głową, składając na jego ustach pocałunek. Był na tyle zachłanny, aby go odwzajemnić, a co najlepsze pogłębić. Nie prosił o cokolwiek, łapczywie zataczał kółka swoim językiem wokół mojego, aby w moim amoku mógł ścisnąć mnie za pośladki. Zawsze to robił. Gdy wyczuwał kontrolę, przechodził do czynności. Nie czułam się z tym źle, swym dotykiem mnie rozpieszczał.
CZYTASZ
Do utraty sił
FanfictionSzczęśliwe, wręcz idealne małżeństwo ugięło się pod naciskiem nieoczekiwanego paktu, z którego nie było jakiegokolwiek odwrotu. Ciężar zepchnięty na Justina i Harriet stłamsiło nadzieję, której niejedna rodzina w ich mieście trzymała się. Ich upór j...