Rozdział 1: Początki historii.

51 5 2
                                    

W królestwie czarnoskrzydłych szczęśliwa rodzina królewska wiodła sobie szczęśliwe życie.Matka Ursa i ojciec Flame mieli dwójkę dzieci.Starszy z rodzeństwa Cloud miał brązowe oczy.Jego włosy były w odcieniu ciemnego szarego ułożone we wszystkie strony świata.Ubrany był w niezwykle piękne czarne szaty królewskie z szarymi dodatkami.Miał 16 lat.Był o 4 lata starszy od swojej siostrzyczki Skylar.Skylar słodka dziewczynka z pięknymi czarnymi jak noc włosami zaplecionymi w piękny warkocz sięgający ramion.Miała piwne oczy co zdarzało się bardzo rzadko w królestwie czarnoskrzydłych.Nienawidziła nosić sukienek dla zwykłych księżniczek dlatego cały czas chodziła w uszytym na rozkaz matki uniformie pasującym jej wymaganiom.Miała także swojego przyjaciela na którego zawsze mogła liczyć.Był to kruk Diaval.Nie był zwykłym krukiem.Potrafił zamieniać się w Gryfena ale nikt tego nie wiedział poza Skylar.Kiedy Cloud uczył się od ojca jak walczyć i rządzić królestwem Skylar w ukryciu czytała książki o smokach i ćwiczyła walkę na miecze z Diavalem.Wiedziała że jej brat zasiądzie jako pierwszy na tronie więc nie przykładała się za bardzo do lekcjii etykiety królewskiej.Dalej trwała wojna pomiędzy białoskrzydłymi a czarnoskrzydłymi.Skylar wierzyła że można żyć w zgodzie z białoskrzydłymi lecz jej ojciec,brat i matka śmiali się z niej kiedy tylko o tym wspominała.Raz poprosiła ojca żeby poromawiał z królem białoskrzydłych ale on wyśmiał ją.
-Posłuchaj kochana.Białoskrzydli są potworami bez serca i zabijają bez najmniejszego zawahania się.Gdyby tak nie było wojna byłaby już dawno skończona.Nie wiem dlaczego dalej wierzysz że można żyć z tymi potworami w zgodzie.-powiedział król Flame.
-Oni nie są potworami.Są tacy sami jak my.Mają rodziny i miłość.Wojna dalej trwa bo jeszcze nikt nie spróbował jej skończyć godząc się z drugim królestwem.-powiedziała Skylar.
-Nie wiem kto ci naopowiadał takich głupot.Jak możesz wierzyć w zgodę.Jeśli jeszcze raz o tym usłyszę od razu będziesz musiała zacząć chodzić w sukienkach,zachowywać się jak księżniczka i zabiorę ci wszystkie twoje wymyślone książki o smokach.-powiedział srogo król.
-Ale tato...-nie dokończyła.
-Żadnych ale.A teraz marsz do swojego pokoju.-powiedział a Skylar pobiegła do pokoju z płaczem.Jakiś miesiąc po tej rozmowie Skylar i Cloud dowiedzieli się że wszyscy generałowie którzy dowodzili wojskiem zginęli na polu bitwy i ich rodzice muszą tam iść i poprowadzić wojsko.Zanim odeszli Skylar i Cloud pożegnali się z nimi.
-Powodzenia.-krzyknęła Skylar w stronę rodziców zanim zniknęli im z oczu.Po kilku miesiącach dowiedzieli się że ich rodzice także zginęli na polu bitwy.Odbył się ich pogrzeb a zaraz po nim miała odbyć się koronacja Cloud'a.Skylar była jednak tylko na pogrzebie a zaraz po nim poszła spakować swoje rzeczy.Nie zamierzała zostać w tym miejscu ani chwili dłużej.Wzięła swoją ogromną torbę i zaczęła pakować do niej swoje książki o smokach,ubrania,kilka rzeczy do odkażenia i opatrzenia ran,coś do jedzenia,pieniądze oraz trochę innych rzeczy(takich jak szczotka,lusterko czy scyzoryk).Kiedy już była spakowana założyła torbę na ramię i po prostu wyleciała z zamku.Poleciała w stronę lasu który dzielił królestwa na dwie części.Zaraz usłyszała za sobą trzepot skrzydeł Diavala.Kiedy wylądowała on od razu przemienił się w wysokiego Gryfena o wiele większego od dziewczynki.
-Dlaczego uciekłaś z zamku nic nie mówiąc swojemu bratu?-zapytał zaskoczony.
-Bo niezgodziłby się a ja mam dosyć bycia wyśmiewaną na każdym kroku.Jak chcesz to możesz wracać ale mnie nie przekonasz do powrotu.-powiedziała ostro Skylar.
-Nie zamierzam wracać.Będę ci towarzyszył i pomagał jeśli zajdzie taka potrzeba.-powiedział i uśmiechnął się do niej.
-Wiedziałam że ty mnie nie opuścisz.-powiedziała także uśmiechnięta i przytuliła się do niego.
-No to gdzie na początek?-zapytał Diaval.
-Nie jestem pewna.Pójdziemy tam gdzie nas nogi zaniosą.-powiedziała Skylar.Wtedy usłyszeli jakieś trzaski gałęzi i dziwne powarkiwania.
-Może pójdziemy w inną stronę?-zapytał zaniepokojony Diaval.
-Nie.Chcę zobaczyć co to lub kto to.-powiedziała Skylar i zaczęła iść w stronę hałasu.Kiedy doszła do źródła zobaczyła smoka.
-T-to jest smok!Skylar uciekaj.-powiedział spanikowany Diaval.
-Hej spokojnie panikarzu.Wiem co trzeba zrobić.Nie widzisz że jest ranny?-zapytała wskazując na jego złamane skrzydło.
-No widzę ale nie chcę żeby coś ci się stało.
-Nie po to czytałam tyle książek o smokach żebyś ty mi przeszkodził.Idź znaleźć coś długiego i twardego.-rozkazała.
-Ale... .
-Żadnych ale.No już idź.-powiedziała i czekała aż poleci.Kiedy zniknął jej z oczu ona zaczęła powoli podchodzić do smoka z kurczakiem w ręku.
-Hej smoczku.Pewnie wpadłeś w jakąś pułapkę prawda.Ty mój biedaczku.Spokojnie pomogę ci tylko pozwól mi.-powiedziała i coraz bardziej zbliżała się do smoka.Po chwili znajdowała się bardzo blisko smoka.Dała mu kurczaka i zaczekała chwilkę.Wtedy odwróciła wzrok i wyciągnęła przed siebie rękę.Myślała że nie uda jej się oswoić smoka i coś jej zrobi ale on przysunął pysk do jej ręki i wtulił się w nią.Wtedy Skylar podniosła wzrok i teraz patrzyła prosto w oczy smoka.On zaczął się do niej tulić a ona go głaskała.
-Widzisz nic ci się nie stało.Teraz muszę zobaczyć ranę.-powiedziała i podeszła do złamanego skrzydła.Oczyszciła ranę i czekała na Diavala aż przyniesie to co kazała.Kiedy w końcu się zjawił szybko zabrała mu rzecz którą trzymał z rąk i podbiegła do smoka.
-Jak ty go oswoiłaś?-zapytał zaskoczony.
-Mam dar.-powiedziała i zaczęła przywiązywać rzecz do skrzydła smoka żeby je usztywnić.-No i gotowe.Jesteś wolny.-powiedziała zadowolona lecz smok nie leciał.Zamiast tego obniżył się i wskazał głową na swój grzbiet.
-On chce żebym na niego wsiadła.-powiedziała w stronę Diavala.-Mogę?-zapytała.
-No dobra.Niech ci będzie.Ale lecę z tobą.-powiedział i razem ze Skylar zaczęli zbliżać się do smoka.Diaval pomógł jej wsiąść a później sam wsiadł na smoka.Smok rozłożył skrzydła i wzleciał w powietrze.Leciał w stronę góry na którą żaden Gryfen nie mógł wejść.Smok zaczął lecieć na sam szczyt a Skylar czuła jak wiatr macha jej warkoczem.Kiedy byli na szczycie góry Skylar zobaczyła ogromny otwór do którego smok właśnie wlatywał.Kiedy byli już w środku Skylar zobaczyła mnóstwo smoków i piękny wodospad.
-Ale tu jest pięknie.-powiedziała Skylar.
-A ja cały czas myślałem że smoki to legenda.-powiedział Diaval.Wtedy smok wylądował a Skylar i Diaval polecieli do wodospadu i zobaczyli kolejną dziurę.Wlecieli tam i zobaczyli mnóstwo miejsca porośniętego trawą.
-Chcę tu zamieszkać i ochraniać smoki.-powiedziała Skylar.
-No to postanowione.Tylko jak będziesz się tu dostawać?-zapytał.
-Trzeba będzie zrobić tajne przejścia.-powiedziała uśmiechnięta Skylar.
_________________________________

W królestwie białoskrzydłych pewna rodzina królewska żyła sobie spokojnym życiem dopóki królowa nie zachorowała

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

W królestwie białoskrzydłych pewna rodzina królewska żyła sobie spokojnym życiem dopóki królowa nie zachorowała.Królowa Kima i król Tifo mieli dwójkę synów.Starszy Noctis miał 12 lat.Ubierał się w białe szaty królewskie ale nie lubił w nich chodzić.Miał ciemnozielone oczy co rzadko zdarzało się u białoskrzydłych.Białe jak śnieg włosy miał ułożone w górę przez co wyglądał jakby miał róg na głowie ale mu się podobał taki styl.Jego o 2 lata młodszy brat Bolt był zupełnie inny.Chodził w szatach królewskich z wielką chęcią.Jego oczy były niebieskie niczym niebo a włosy miał w odcieniu jasnego szarego i zawsze były błyszczące i ulizane tak że żaden włosek nie wystawał.Ich matka pewnego dnia zachorowała.Król wzywał mnóstwo medyków żeby wyleczyli królową lecz żadnemu z nich się to nie udało.Niestety choroba na którą zachorowała była nieuleczalna.Wiedziała że za niedługo odejdzie z tego świata więc wezwała swoich synów do siebie.Kiedy weszli do jej pokoju Noctis powitał ją.
-Witaj mamo.Jak się czujesz?-zapytał.
-Noctis,Bolt wejdźcie.Czuję się dobrze syneczku.
-Po co nas wezwałaś?-zapytał Bolt.
-Posłuchaj mnie.Wierzę że będziesz taki dobry jak jesteś teraz i nie zmienisz się.Jesteś naprawdę dobrym Gryfenem.-powiedziała i cmoknęła go w czoło.
-Oczywiście mamo.Będę taki jak teraz.-powiedział zadowolony Bolt.
-No dobrze a teraz biegnij do taty.On ma dla ciebie niespodziankę.-powiedziała a Bolt wybiegł z jej pokoju.
-Mamo wcale nie czujesz się dobrze prawda?Powiedziałaś to ze względu na Bolta.-powiedział Noctis.
-Tak wybacz ale nie chciałam go martwić.Posłuchaj kochanie Bolt kiedyś będzie zupełnie inny.Zmieni się.Będzie gorszy niż teraz i będzie żądny władzy.Nie miej mu tego za złe jeśli postąpi źle.Proszę wybacz mu.-powiedziała i jej oczy zmknęły się.
-Mamo?MAMO!NIE!-krzyczał Noctis ale to i tak nic nie pomagało.Nikt nie zwróci mu matki.Po chwili do pokoju wszedł ojciec i Bolt i zauważyli płaczącego nad ciałem matki Noctisa.Ojciec podszedł do niego i poklepał po ramieniu a Bolt rozpłakał się.Zaraz po śmierci odbył się jej pogrzeb.Wszyscy byli przygnębieni i smutni.Wtedy Noctis nie wiedział że słowa matki będą mogły mu się przydać.

No to rozdział pierwszy.Jest na pewno ciekawszy niż prolog bo są tu opisane historie naszych głównych boharerów.Jak myślicie wiecie co wydarzy się w następnym rozdziale?Jeśli rozdział się spodobał to ocencie go.No to do następnego.Baj.

Przygody GryfenówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz