Rozdział 5

362 38 43
                                    

- Hej - powitał mnie zdyszany Tim. Miał strój, ale nadal rozpoznawałem jego głos. - Wracasz, Skarab?

- Nie wiem - powiedziałem z kwasem, kiedy mały, ucieszony kotek wskoczył mi na ręce - Coś nie tak z moim organizmem.. Też się cieszę, Bestia.

Wonder girl podbiegła do mnie w podskokach, a ja bałem się, że rzuci się mi na szyję. Na szczęście, tylko roztrzepała mi włosy. Co dziewczyny widzą w moich włosach?

Jako jedyne w twoim organizmie są zdrowe.

- Przymknij się - warknąłem na głos, ale moi towarzysze byli już przyzwyczajeni.

- Co z treningiem? - Zapytał z wyrzutem Damian. Był jeszcze dzieckiem, ale coś mi podpowiadało, że w gębie był dobry. - To nowy manekin?

- To Błękitny Skarabeusz - odpowiedział Bart. W jego głosie wyczułem poddenerwowanie.

Chłopak podał mi rękę. Miał maske, jak każdy w Bat rodzince. - Damian Wayne.

- Mów mi jak chcesz - uścisnąłem ją i wygiąłem usta w grymas. Chłopiec był silny.

- To co? Pizza? - Spytał Robin Środkowy - Składka?

- Dobry pomysł - potknęła dziewczyna - Składka. Za 20 minut w pizzeri?

- Wyrobiłbym się w 20 sekund - pochwalił się Bart zakładając okularki.

Wątpliwe.

Pysk.

- Spoko. Młody idzie z nami?

- Hm.. - Tim spojrzał na swojego "młodszego brata". Najwyraźniej zastanawiał się, czy chłopiec na to zasługuje. - Damian?

- Nie wiem - rzucił niedbale - Mogę dołączyć, jeśli wy postawicie.

- Jeszcze czego..

Uciszyłem Impulsa lekkim uderzeniem w bok.

- Okej. Za 20 minut w pizzeri. Tylko weźcie kasę.

***

- Brakuje nam.. Mi.. Nam Cię - westchnął Bart. Miał na sobie zwykły podkoszulek, spodenki, ale nie zdjął okularków. Jak zwykle o tym zapomniał.

- Chłopie.. Ty sam sobie nie radzisz - stwierdziłem ściągając mu sprzęt i machając przed twarzą - Znak rozpoznawczy? Trzeba ukryć, wiesz?

- Ou.. - Sięgnął ręką po okulary, a ja uniosłem je wyżej, by się z niego ponabijać. Wytknął mi język i uderzył w żebra. Lawa zalała mi je z powrotem. Jęknąłem i upusciłem je.

- JAMIE! Prze.. Praszam, Amigo..

- Nic.. Się nie stało. Już dobrze. - Zapewniłem go.

Ze zbolałymi minami weszliśmy do pizzeri i zajęliśmy duży stolik. Byliśmy pierwsi.

- A.. Jak u Ciebie w szkole?

- Nie mam komu oddawać śniadań, więc muszę je jeść. A oceny mam dobre - gładko zełgałem. Nie chciałem by się o mnie martwił. Nienawidziłem wzroku współczucia.

- Aha.. A jak ze Skarabeuszem?

Dogadujemy się bardzo dobrze.

- Masz pozdrowienia. Wiesz..

- Od kogo? - Chłopak w ciemnych okularach wskoczył na miejsce obok mnie. Robin.

- Stary, nie interesuj się! - Stęknął Impuls - Gdzie reszta?

- Tutaj. Liczyliście na męski wieczór?

Koło nas zjawiła się Wonder girl w olśniewajacej sukience. Nerwowo wbiliśmy wzrok w stół.

- Co? - Spytała - Coś.. Nie tak?

- Pójdę zamówić - Robin ubiegł nas w wymówce. Impuls nagle zauważył Damiana. Miał zielone oczy. Nie przykrywał ich.

Zajęli się rozmową na temat jakiegoś anime. To znaczy, Bart streszczał mu całe, a on nie słuchał. Zostałem sam. Bosko.

- Nic.. Po prostu.. Ładnie wyglądasz.. - Odpowiedziałem jakby od niechcenia. Mówienie do dziewczyn było stosujące.

Po prostu powiedz, że Ci się podoba.

Odwal się!

Przysiadła naprzeciwka mnie, rumieniąc się lekko. Zagrała widelcem o szklankę i spojrzała mi prosto w oczy.

Żołądek podszedł mi do gardła.

Żołądek nie może...

Do cholery bądź cicho! Niszczysz chwilę!

- Jamie.. - zwróciła się do mnie - Ufam Ci. Proszę.. Wróć do nas.

Nie mogłem odmówić jej pięknym oczom.

Blue Beetle - Jak żyć z robalem na plecach?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz